Społeczeństwo

Uczniowie chcą symulacji wyborów. Kuratorium zabrania, bo się boi wyników

Prawybory w liceum Prawybory w liceum Wojciech Kardas / Agencja Wyborcza.pl
Napiętnowanie prawyborów przez pisowskie kuratorium spowodowało, że organizatorzy tej imprezy jeszcze bardziej ją rozwinęli. To już nie jest tylko symulacja wyborów posłów i senatorów.

Kiedy Kuratorium Oświaty w Gorzowie Wielkopolskim zakazało organizowania w szkołach prawyborów do Sejmu i Senatu, uczniowie w mojej szkole zrozumieli, że uczestniczą w czymś ważnym dla demokracji. Uczą się, jak świadomie wybierać. Samodzielnie, a nie pod dyktando. Natychmiast też wzrosło zainteresowanie tym wydarzeniem. Udział w symulowanych wyborach został potraktowany jak sięganie po zakazany owoc i sprawa honorowa. Frekwencja może być nadzwyczaj wysoka, gdyż nikt nie chce przegapić imprezy, która tak bardzo nie podoba się władzy. Od razu też odwołano inne zdarzenia, np. wyjścia do kina. Młodzi cieszą się, jakby szli na dyskotekę.

Uczniowie wyszli z inicjatywą

Zadrżeli jedynie nauczyciele, którzy nie mają czasu i ochoty na ewentualne tłumaczenie się, iż prawybory nie są agitacją polityczną, lecz dopuszczalną formą realizacji jednego z ważniejszych celów edukacji, czyli przygotowania ucznia do funkcjonowania w demokratycznym państwie. Zakazywanie nauki procedur wyborczych to jakby zapowiedzenie przez pisowskie kuratorium, iż za parę lat, gdy obecni uczniowie opuszczą mury szkoły, demokracji już nie będzie. Po co się uczyć udziału w wyborach, kiedy Polacy nie będą już mieli wyboru? Tak to odebrali uczniowie.

Niecodzienne zaangażowanie w szkolne wybory do Sejmu i Senatu pozwoliły zaniepokojonym nauczycielom ogłosić, że za to wydarzenie całkowicie odpowiada szkolny samorząd. Kadra pedagogiczna nie ma z tym nic wspólnego, to wszystko wola i decyzja uczniów. Ze strony nauczycieli nie było żadnej inspiracji, żadnego zachęcania do udziału ani też prowadzenia za rączkę. Od początku do końca jest to wyłącznie inicjatywa uczniów.

Zresztą podobnie było w poprzednich latach, ale wtedy dyrekcja chwaliła jakiegoś nauczyciela, który był z urzędu przydzielony do opieki nad uczniami. Teraz opiekun zrobił krok wstecz, więc dyrekcja go na wszelki wypadek nie chwali, na pierwszy i jedyny plan wysunęli się uczniowie. Jedyna wina nauczycieli jest taka, że nie zakazali. Ale czy nastolatkom można czegoś zakazać? Gdy zakazano organizowania Tęczowego Piątku, odbył się z jeszcze większą pompą, choć skrycie.

Zakazy owoc smakuje bardziej

Napiętnowanie prawyborów przez pisowskie kuratorium spowodowało, że organizatorzy tej imprezy jeszcze bardziej ją rozwinęli. To już nie jest tylko symulacja wyborów posłów i senatorów. Samorząd szkolny m.in. uczy, jak skutecznie nie wziąć udziału w referendum, o ile ktoś rzeczywiście tego nie chce. Nie byłoby tej nauki, gdyby PiS nie zabraniał uczyć w szkołach zasad demokracji. Nastolatki, wiedząc, że prawa demokratyczne stają się w Polsce zakazanym owocem, garną się do udziału we wszystkim, co należy do demokracji. Ograniczana na każdym kroku demokracja zrobiła się nadzwyczaj atrakcyjna.

Poprzednie roczniki najchętniej czytały konstytucję, często ostentacyjnie, również dzięki antykonstytucyjnej postawie PiS, obecne zaś zapamiętają, że uczenie się, jak wypełniać kartę do głosowania, nie podoba się rządzącej partii. Skoro się nie podoba, to dla hecy zrobią to wszyscy. Szkoda, że jakiś kurator nie zakazał uczniom uczestniczyć w sprawdzianach z języka polskiego, miałbym frekwencję 100-proc., a tak różnie z tym bywa.

Wielkie wrażenie zrobiła na uczniach informacja, że PiS uznał szkolne prawybory za nielegalne, ponieważ w nich przegrał. Gdyby wygrał, miałby zupełnie inne podejście. Przecież prawybory nie są żadną agitacją, lecz stosowaną od kilkudziesięciu lat, właściwie od upadku PRL, pedagogicznie dopuszczalną metodą uczenia demokracji. To zabawa w wybory, a uczenie poprzez zabawę jest jedną z najatrakcyjniejszych metod przekazywania wiedzy. Tylko prawdziwi mistrzowie potrafią przemienić naukę w zabawę, a nudne treści w pełną pasji grę.

Chwała więc nauczycielom, którzy nie każą uczyć się reguł demokracji na pamięć, lecz prowadzą do urn i pokazują, jak to wygląda w praktyce. Przypomnę jednak, że tymi mistrzami nauki demokracji w mojej szkole są uczniowie z samorządu, a nie zawodowi nauczyciele. Nauczycielom PiS nałożył kajdany, aby demokracji nie uczyli.

PiS przegrał, więc jest zły

Kuratorium w Gorzowie Wielkopolskim zapewne chciałoby, żeby uczniowie uczyli się o wyborach nieatrakcyjnymi metodami, czyli na zasadzie „zakuć, zaliczyć, zapomnieć”. Natomiast żadnego zapomnienia nie będzie, gdy zamiast wykładu i sprawdzianu młodzieży zafunduje się symulację jednego z najważniejszych wydarzeń w demokratycznym państwie. I to taką, podczas której wyborcy mogą głosować tak, jak chcą, a nie tak, jak wyobraża sobie pisowska władza. Wszyscy dobrze wiemy, że kuratorium napiętnowało tę metodę nauczania tylko dlatego, że PiS przegrał w gorzowskim liceum. Gdyby wygrał, metoda byłaby zalecana jako najlepsza z możliwych, a wspomniane liceum stałoby się wzorem dla wszystkich w Polsce. Gdyby PiS wygrał, nauczyciele zostaliby ozłoceni przez kuratora, ponieważ jednak przegrał, zostali potępieni.

Tak więc legalność bądź nielegalność szkolnych prawyborów zależy od tego, kto wygrywa. Młodzież dobrze rozumie, że to jakże niesprawiedliwe wartościowanie władza stosuje do oceny całej rzeczywistości w Polsce. Zakaz organizowania symulowanych wyborów, bo PiS w nich przegrywa, to tylko drobny przykład tego, jak władza narzuca swą wolę Polakom. Jeśli uznamy, że kurator ma prawo zakazywać legalnych metod pedagogicznych, bo nie wspierają pisowskiej władzy, niebawem wszystko w szkole i poza nią trzeba będzie oceniać pod kątem, czy PiS na tym nie straci. Legalne będą tylko te działania, na których zyskuje. Tej jakże niedemokratycznej postawie gorzowskiego kuratora trzeba się zdecydowanie sprzeciwić. Naród, a w ramach uczenia się demokracji także uczniowie, ma prawo tak głosować, jak chce, a nie tak, jak sobie życzy PiS.

Prawybory jak szkolny bal

Zakaz uczenia się korzystania ze swobód demokratycznych, jaki nam zafundowało kuratorium w Gorzowie Wielkopolskim, spowodował, że uczniowie w innych szkołach wybierają się na prawybory niczym na bal. Z radością, że mogą skorzystać ze swojej wolności. Wprawdzie większość z nich nie może jeszcze wziąć udziału w prawdziwych wyborach 15 października, gdyż są jeszcze za młodzi. Wezmą jednak w tych wyborach udział w sposób pośredni, czyli zachęcając krewnych i znajomych, aby zagłosowali. I to świadomie, z pełnym zrozumieniem skutków wyboru, jakiego dokonali przy urnach. Zapewne opowiedzą w domach, że w szkole nauczyli się, iż w referendum można wziąć udział, ale można też odmówić przyjęcia karty. Twoja wolna wola, mamo i tato, ciociu i wujku, więc nie pozwól, aby władza odebrała ci prawo decydowania.

Dzieciaki dobitnie się przekonały, że PiS może zechcieć odebrać im prawo do głosowania. Na razie nauka poprzez zabawę w demokrację została uznana za nielegalną, a niebawem sama demokracja może zostać obwarowana takimi zakazami, że niewiele z niej pozostanie. Zresztą co to za demokracja, gdy nie można o niej uczyć dzieci? Wszystkim niepełnoletnim uczniom i uczennicom, którzy w tym tygodniu głosują w symulowanych wyborach w swojej szkole, życzę dobrej zabawy. Uczcie się, jak ważna jest wolność i prawo do nieskrępowanego wyboru posłów i senatorów. A pełnoletnich uczniów zachęcam do udziału w prawdziwych wyborach w najbliższą niedzielę. Wesprzyjcie swoim głosem demokrację.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną