Społeczeństwo

Ostre obcasy

Mężczyźni też bywają ofiarami przemocy

Fot. sun dazed, Flickr, CC by SA Fot. sun dazed, Flickr, CC by SA
Wśród ofiar domowego terroru jest zadziwiająco wielu mężczyzn.

Z policyjnych statystyk wynika, że jeszcze kilka lat temu jeden krzywdzony pan przypadał na 13 krzywdzonych pań. Dziś są to proporcje jeden do dziewięciu. Ale policyjne statystyki pokazują zaledwie wierzchołek góry lodowej. Według badań TNS OBOP przeprowadzonych rok temu na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej przemocy w rodzinie tylko nieco częściej doświadczały kobiety (39 proc.) niż mężczyźni (32 proc.). Wśród osób wielokrotnie krzywdzonych było dwa razy więcej kobiet (14 proc.) niż mężczyzn (7 proc.).

Który mężczyzna chce się przyznać, że żona szaleje? – pyta retorycznie Sylwia Ressel, rzeczniczka prasowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdańsku. – Niewielu skarży się wprost. Nasza wiedza wynika bardziej z pracy w terenie, kiedy wchodzimy w środowisko, słuchamy, co mówią sąsiedzi, szkoła. Czasem do takiej rodziny wkracza pedagog, czasem psycholog. A na policję trafiają przypadki ekstremalne. Duży wpływ na wzrost przemocy w damskim wydaniu ma alkohol. Bo coraz więcej kobiet pije. – Tam, gdzie jest alkohol i inne używki, jest też przemoc – awantury, inwektywy, odreagowanie – stwierdza Ressel.

Żona mnie bije

Pojęcia „syndrom bitego męża” jako pierwsza użyła pod koniec lat 70. Susane Steinmetz, amerykańska badaczka przemocy w rodzinie. Mariusz Wilk, psychoterapeuta z Centrum Interwencji Kryzysowej w Gdańsku, ma wątpliwości, czy taki syndrom w ogóle istnieje. Uważa, że mechanizmy przemocy i jej skutki u obu płci są takie same, a jedyna różnica dotyczy gotowości do szukania pomocy.

Kobieta szybciej się po nią zwraca, mężczyźni robią to ze wstydem i obawą, że zostaną wyśmiani. Bo krzywdzona kobieta budzi współczucie i chęć pomocy, a krzywdzony mężczyzna – politowanie albo drwinę. One znajdą zwykle zrozumienie u koleżanek, oni u kolegów niekoniecznie.

– Panowie ci, podobnie jak krzywdzone panie, mają zaniżoną samoocenę, brakuje im wiary w siebie i asertywności – konstatuje Wilk. – Zarówno u kobiet jak i mężczyzn długotrwała przemoc prowadzi do utrwalonego stresu pourazowego. Ale mężczyźnie łatwiej się przyznać, że doświadcza przemocy psychicznej, niż do tego, że jest bity. Jeśli wzywa policję, wie, że prawdopodobnie przyjadą faceci. I to raczej nie mięczaki. Więc jak się przyznać przed takimi, że żona bije.

Ci dotknięci przemocą rzadko szukają wsparcia na zewnątrz również z obawy, jak mówią, że ich skargi na żony zostaną uznane za mało wiarygodne. Według terapeutów, zwracając się o pomoc, najczęściej zaczynają od zdania: pewnie mi pan nie uwierzy…

Pan B., 32-latek z wyższym wykształceniem, zaradny, nijak nie pasuje do wyobrażenia życiowego niezguły. W 2001 r. ożenił się z kobietą wybuchową i silnie uzależnioną od matki. Żona zdominowała rodzinę. Na każdą uwagę ze strony pana B. reagowała krzykiem i złością. Z czasem doszły rękoczyny, głównie kiedy próbował wyjść z domu, by uniknąć awantury. Pani B. kopała i drapała.

Najtrudniej przyszło mu wezwać policję pierwszy raz. Już sama myśl, że radiowóz przyjedzie pod blok, była straszna. Ale szukał dla żony jakiegoś hamulca. Łatwiej poszło z lekarzem, bo to spotkanie w cztery oczy. Na nogach pan B. miał rozległe obrzęki, a na szyi 10-centymetrowe zadrapania. Lekarz podszedł ze zrozumieniem. Nawet nie był specjalnie zdziwiony. Ale gdy potem, przy innych okazjach, pytał, czy wszystko w porządku, pan B. udawał, że się unormowało.

Analizował, czy nie robi czegoś, co prowokuje jej agresję. Ale źle było i wtedy, gdy się wdawał w kłótnię, i wtedy, gdy schodził żonie z drogi. – Uderzała w czułe punkty. Mówiła, na przykład, że moja mama ukradła jej złoty łańcuszek, że zadaję się z pierwszymi lepszymi na rogu. Kiedyś nagrałem te nasze kłótnie na dyktafon, bo chciałem, żebyśmy posłuchali tego na spokojnie. Przy następnej awanturze żona rozbiła dyktafon, bo myślała, że znów nagrywam.

Cięcie męża

Specjaliści są zgodni, że dręczonemu mężczyźnie trudniej przychodzi wyartykułować problem. I że kobiety stosują częściej przemoc psychiczną niż fizyczną. Przemoc psychiczna nie pozostawia siniaków. Krzywdzeni mężczyźni twierdzą, że również dlatego policja niezbyt ochoczo przyjmuje ich zgłoszenia. Aspirant Zbigniew Kowalczyk z sekcji prewencji Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku przyznaje, że niełatwo jest zebrać dowody przemocy w tej formie. Wspomina historię sprzed kilku lat, gdy mocno wystraszony mężczyzna zgłosił, że żona obudziła go o trzeciej w nocy. Stała nad nim ze skalpelem w ręku i pytała: – Kroimy? Ta scena się powtarzała. Wreszcie mąż sprytnie ukrył dzielnicowego w domu, żeby był świadkiem. Sprawa trafiła do sądu, ale winy i tak nie udało się dowieść.

Czy przemoc psychiczna w damskim wydaniu ma swoją specyfikę? Jedni uważają, że jest taka sama jak męska, inni, że bardziej wyrafinowana, podszyta manipulacją, częściej zaprawiona emocjonalnym szantażem.

Psychoterapeuta Mariusz Wilk przywołuje przykład pana dręczonego przez żonę, który pewnego dnia nie wytrzymał i zaatakował. Pani, korzystając z okazji, wezwała policję. Ale trafiło na świadomych stróżów prawa, którzy prawidłowo wyczuli, kto w tym układzie naprawdę jest ofiarą. Wysłali nie panią, lecz pana po pomoc do Centrum Interwencji Kryzysowej. Była w tym związku nierównowaga sił – kobieta miała osobowość dominującą, mężczyznę zdiagnozowano jako osobowość zależną. Wersja żony była podobna do tych, jakie zazwyczaj przedstawiają mężczyźni używający przemocy: on jest złym człowiekiem, nie potrafi zadbać o dom. Kontrolowała wszystkie jego dochody. Postarała się, by wpływały na jej konto. Dwaj dorośli synowie nie garnęli się do pracy, ale tolerowała ich zachowanie, mężowi zaś wyliczyła, ile powinien zarobić na wszystkie opłaty i godne życie. Wyszło jej, że jego zobowiązania znacznie przewyższają dochody. Na tej podstawie naliczała mu dług, a czasem w przypływie łaskawości udzielała rabatów.

Terapia w CIK wzmocniła mężczyznę psychicznie, uwolnił się od kurateli żony. Polska opinia publiczna dopiero niedawno i nie bez oporów przyjęła do wiadomości istnienie zjawiska przemocy w rodzinie. Stało się to w ramach batalii o przestrzeganie równych praw kobiet, więc skoncentrowano się na krzywdzie jednej płci, bardziej poszkodowanej ze względu na nierównowagę sił fizycznych i społeczną dominantę modelu patriarchalnego. Synonimem ofiary przemocy domowej stała się posiniaczona kobieta z dzieckiem z billboardu „Bo zupa była za słona”.

Mąż zgnębiony

Wizerunek pobitego i zastraszonego mężczyzny nie zaistniał przy tamtej okazji w świadomości społecznej, chociaż na przykład na internetowych forach panie często przyznają się do różnych form gnębienia partnerów. Często traktują to jako atrybut równouprawnienia: „Dość życia w cieniu, dość spychania do kuchni, dość stałego udowadniania, że jesteśmy debilkami i robotami kuchenno-erotycznymi. Walić tych palantów z plaskacza, aż iskry pójdą!”. Inne, zaniepokojone własnym postępowaniem, szukają rady: „Kiedyś sama byłam ofiarą przemocy w związku, więc teraz, gdy ochłonę, nie mogę zrozumieć, dlaczego krzywdzę ukochaną osobę. Proszę, pomóżcie”.

Louis Alarcon, szef Stowarzyszenia na rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia, miał niedawno w grupie terapeutycznej dla sprawców przemocy kilka kobiet. Zgłosiły się, bo mężowie zagrozili rozwodem lub założyli sprawy o znęcanie się. W ostatnim półroczu zetknął się też z trzema przypadkami, gdy kobiety oskarżały mężów o przemoc i molestowanie dzieci. A w rzeczywistości chodziło im o korzystny podział majątku w trakcie rozwodu. Panowie byli tak zastraszeni, że ledwie potrafili się bronić.

Louis Alarcon uważa, że wraz z wdrażaniem równouprawnienia wyrównają się proporcje płci wśród osób stosujących przemoc. Wskazuje, że stało się tak już w Finlandii i Szwecji.

Poza statystyką

Panowie postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce i zaczynają się zbierać pod sztandarem równych praw. – Potrzebna jest kampania społeczna skierowana do mężczyzn, która uświadomiłaby, że nie powinni się wstydzić przemocy doznawanej od kobiet, że powinni o tym mówić – uważa Sławomir Mielnik, szef Stowarzyszenia na rzecz Równouprawnienia i Poszanowania Prawa. – Należy przygotować policję i prokuraturę do reagowania na zjawisko przemocy domowej wykraczające poza stereotyp: przemoc domowa równa się mężczyzna.

Stowarzyszenie zaprzyjaźnione z pokrewnymi męskimi organizacjami stereotyp ten oprotestowuje. Śle pisma do policji, ministra sprawiedliwości, pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania, do rzecznika praw obywatelskich, stacji telewizyjnych, pogotowia Niebieska Linia. Do wicepremiera Schetyny zwróciło się w związku z rządową kampanią „Przełam przemoc”, bo obok napisu: „przemoc domowa to przestępstwo”, pokazano mężczyznę z zaciśniętą pięścią i z pasem w drugiej ręce. – Takie podejście – ocenia Mielnik – w sposób jawny dyskryminuje mężczyzn.

Może Susane Steinmetz przed laty przesadziła ze swoim „syndromem bitego męża”, ale zwróciła uwagę na to, że zachowania agresywne i przemoc nie są przypisane jednej płci. Terapeuci, psychiatrzy, policjanci podkreślają, że brakuje w Polsce badań, które wykraczałyby poza proste statystyki. Jednocześnie zabierają głos na ten temat nad wyraz ostrożnie. Zwłaszcza gdy są mężczyznami.

Polityka 51.2008 (2685) z dnia 20.12.2008; Ludzie; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Ostre obcasy"
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną