Widać, że głos Warszawy tu nie wystarczy: trzeba poruszyć opinię w Europie. Do Łukaszenki musi dotrzeć, że UE poważnie traktuje kwestie ochrony praw swoich mniejszości w innych krajach. Goryczy ostatnim represjom Polaków dodaje fakt, że Polska popierała ułatwienia handlowe dla Białorusi i zniesienie zakazu wjazdu białoruskich dygnitarzy na teren Wspólnoty.
Na Białorusi szkoda ludzi i szkoda pieniędzy. Szkoda ludzi, bo i tak ciężkie ich życie dodatkowo uprzykrzają szykany może miękkiej, ale bardzo dokuczliwej dyktatury. A szkoda pieniędzy, bo polski podatnik wydał 29 mln zł na 16 domów przekazanych tam Wspólnocie Polskiej. Domy te teraz prawie wszystkie – na mocy decyzji białoruskich władz preferujących nowe, narzucone władze związku – trafiły w ręce niby też polonusów, ale dziwnych, bo Polsce nieżyczliwych, a nawet otwarcie wrogich. Nie możemy nie wspierać naszych ziomków na Białorusi, minimalna choćby pomoc i solidarność jest potrzebna, ale nawet i tę pomoc przywłaszcza sobie niechętna nam i niesympatyczna władza.
Wobec rządu Łukaszenki Warszawa próbowała polityki kija i marchewki. Polityka kija – czy raczej oschłości i dystansu, bo prawdziwego kija po prostu nie ma – skutku żadnego dobrego nie przyniosła. Lepsze już skutki przynosiła polityka dialogu, ale nie wiadomo dlaczego Łukaszenka znów się zbiesił. Może po staremu, to jest po sowiecku, odbiera próby dialogu jako oznakę słabości? Jego minister przywiózł do Warszawy całą listę życzeń dla Białorusi ważnych. Dobrze zrobił Sikorski, że go twardo zapytał: Czy chcecie, żebyśmy wasze postulaty poparli w Europie, czy raczej wam zaszkodzili? Może Białorusin nie zrozumiał tego pytania. Nie można natomiast namawiać do kompromisu z powołanymi przez reżim nowymi władzami związku polskiego, gdyż ci smutni panowie szkalują nasz kraj i nie ma co do poziomu ujadania schodzić – szkoda fatygi. Zresztą jest wolność słowa. Więc niech smutni mają sobie swój związek, ale niech się pozwolą zarejestrować tym, których organizacji pozbawili, przestaną ich nękać i niech oddadzą zawłaszczony majątek.