Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Na Litwie bez zmian

Ostry ton prezydenta Komorowskiego

Bardzo stanowczo i słusznie mówił prezydent Bronisław Komorowski spotykając się dziś w miejscowości Mejszagoła pod Wilnem z mieszkającymi na Litwie Polakami. Że miarą europejskości kraju jest stosunek do mniejszości narodowych.

Na Litwie problemy Polaków trwają od lat i nie maleją, można powiedzieć, że nawet ich przybywa. Mimo traktatu między obu państwami, który w 1994 r. zdawał się regulować wiele spraw. Choćby pisownia nazwisk litewskich Polaków w oryginalnym brzmieniu. Jest to zapisane w traktacie, ale nie respektowane. Wilno wciąż obiecuje, że Polacy otrzymają tę możliwość, tylko obiecuje. Litewski Sejm zapowiedział przyjęcie stosownej ustawy w kwietniu ub. roku. Ale odrzucił ją i to właśnie w dniu gdy w Wilnie składał wizytę prezydent Lech Kaczyński, na dwa dni przed katastrofą smoleńską. Jest też wciąż nie załatwiona sprawa zwrotu ziemi. W rejonie wileńskim, gdzie zamieszkuje większość polskiej mniejszości, ziemię zwrócono byłym właścicielom zaledwie w 50 proc., a w samym Wilnie ledwie w 10 proc. To przypadek? W innych rejo nać zwrócono niemal wszystko.

Litwa nie zgadza się też na obecność języka polskiego w życiu publicznym, w miejscowościach zamieszkałych w przewadze przez Polaków, zabrania pisania nazw ulic po polsku, obok nazwy litewskiej.

Prezydent zgrabnie to ujął: nam nie ubyło, kiedy wprowadziliśmy dwujęzyczne nazwy na Opolszczyźnie, w Puńsku, na Podkarpaciu, zauważył. Nie boli nas gdy ktoś pisze nazwisko w brzmieniu litewskim czy niemieckim. A Litwinów boli, co jest niezrozumiałe w dzisiejszej Europie, że o standardach unijnych nie wspomnę. Czy pisownia nazwisk i nazw miejscowości naprawdę zagraża suwerenności Litwy? Godzi w tożsamość narodową? Żałosne. Trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie tego litewskiego uporu. A wydawałoby się, że wspólna obecność w Europie do czegoś zobowiązuje.

Najnowszym zmartwieniem Polaków jest zagrożone szkolnictwo polskie. Litewski Sejm zamierza nowelizować ustawę o oświacie, która zakłada przymusowe wprowadzenie nauki części przedmiotów w języku litewskim w szkołach mniejszości, również polskich. Zdaniem Polaków to początek końca polskich szkół. Już dziś, podkreślają, polski akcent utrudnia awans i dyskryminuje. To też absurdalne gesty Litwinów. Dziś nawet niezwykle na punkcie własnego języka czułym Anglikom nie przeszkadza obcy akcent zamieszkujących tam ich nowych obywateli, zwłaszcza, gdy dobrze pracuję i przysparzają dochodu narodowego. Tymczasem Litwini celowo przedstawiają negatywny obraz Polaka – obywatela Litwy jako przeciwnika wszystkiego, co się w kraju dzieje. Zwracają uwagę niechętne Polsce publikacje, ostatnio przestrzegające przed kłopotami, jakie sprowadzi na Litwę polska prezydencja w UE i osobiści minister Sikorski.

Trudno oczekiwać, że obecność w Wilnie prezydenta Komorowskiego cokolwiek załatwi , skoro nie zmieniły niczego wizyty poprzednich prezydentów, a nawet szczególna, pro litewska polityka prezydenta Kaczyńskiego. Ale trudno się obrażać na Wilno. Pewnie to choroba małych krajów, które w żaden inny sposób nie potrafi ą zaistnieć. Ratlerki też zwykle obszczekują silniejszych od siebie, z bezradności. 

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Ziobrowie na wygnaniu. Jak sobie poradzą? „Trafiło ich. Ale mają plan B, już trwają zabiegi”

Zbigniew Ziobro wciąż nie wraca do Polski. Jaka przyszłość czeka byłego ministra sprawiedliwości i jego żonę Patrycję – do niedawna najbardziej wpływową parę polskiej polityki?

Anna Dąbrowska
25.11.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną