Plotkarski magazyn „Closer” ujawnił, że prezydent François Hollande potajemnie spotyka się z aktorką Julie Gayet, mimo że jest w nieformalnym związku z dziennikarką Valerie Trierweiler. I co z tego? – zdają się pytać Francuzi. Według sondażu agencji IFOP 77 proc. z nich uważa, że to prywatna sprawa Hollande’a, 84 proc. twierdzi, że romans nie będzie miał wpływu na ich ocenę prezydentury. Jeszcze 20 lat temu ta historia nie wyszłaby na jaw – nie tylko z powodu republikańskiej zasady prywatności. Tu do przełomu doszło w 1994 r., gdy „Paris Match” opublikował zdjęcia „pozamałżeńskiej” córki François Mitterranda (za jego zgodą). Tamę stawia również drastyczne prawo, które może doprowadzić do bankructwa każdego wydawcę. Może, ale nie musi – w zeszłym roku „Closer” dostał karę 30 tys. euro za opublikowanie zdjęć byłej żony Hollande’a w bikini, co odebrał sobie dzięki zwyżce sprzedaży. Numer z nowym romansem prezydenta rozszedł się do ostatniego egzemplarza, mimo podwójnego nakładu.
„Le Monde” pisze o „anglosaskim skandalu”, który przeszedłby ledwo odnotowany, gdyby nie presja brytyjskich tabloidów. Ale winni są również dzisiejsi politycy. Mitterrand czy Jacques Chirac nie dali się przyłapać. Co innego Nicolas Sarkozy, zmieniający małżonki w trakcie prezydentury, czy Hollande, sfotografowany w kasku na skuterze w drodze do pięknej Julie. Francuzów to oczywiście nie interesuje, ale chętnie przeczytają.