Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

PiS, prowokując coraz większe protesty, prosi się o rewolucję. I to lewicową

Formacja, która w tej chwili będzie chciała przejąć władzę z rąk PiS, będzie musiała zrozumieć, że „do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja”. Nie ma powrotu do „taniego państwa”. Formacja, która w tej chwili będzie chciała przejąć władzę z rąk PiS, będzie musiała zrozumieć, że „do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja”. Nie ma powrotu do „taniego państwa”. Renaud LEON / Flickr CC by 2.0
Taka lewicowa wizja musi się narodzić już teraz – inaczej uruchomiony potencjał zmiany wpadnie w błędne koło.

Narastająca fala protestów przeciwko „deformie” sądownictwa wskazuje, że w ocenie coraz szerszych grup społecznych PiS przekroczył granice przyznanych mu przez społeczeństwo uprawnień do rządzenia. Dla polityków i działaczy, zwłaszcza tych, którzy już od dawna protestują przeciwko nadużyciom rządzących, jest to ważna informacja.

Granica społecznego rozumienia demokracji przebiega mniej więcej na gwarancji prawidłowej organizacji wyborów, które zatwierdza Sąd Najwyższy. Ponieważ już chodzą słuchy o analogicznych ustawach uderzających w Państwową Komisję Wyborczą, można zakładać, że sprzeciw będzie tylko narastać. Podobne wnioski zresztą wyciągają analitycy mediów społecznościowych – reguły propagowania treści wskazują, że impet protestów będzie trudno złamać.

Jednocześnie pojawia się pytanie, dlaczego dopiero teraz protesty osiągnęły taką masę krytyczną. Na przykład tzw. ustawa inwigilacyjna przeprowadzana przez Sejm i Senat w styczniu 2016 r. powtarzała, a nawet zaostrzała rozwiązania zawarte w umowie ACTA, przeciwko którym w styczniu 2012 r. wyszła w Polsce niewidziana wcześniej liczba młodych ludzi. Coś sprawiło, że cztery lata później wrażliwość na naruszanie tego typu się zmieniła.

Historia protestów w Polsce pokazuje sporo takich paradoksów

Demonstracje związkowe przeciwko reformie emerytalnej czy demontowaniu dialogu społecznego, choć zgromadziły setki tysięcy ludzi na ulicach Warszawy, w ogóle nie uzyskały społecznego oddźwięku i niemal nikt o nich nie wspomina, komentując liczebność obecnych protestów. Podobnie rzecz się miała z protestami nauczycieli na rzecz podwyżek płac.

Trudno jest intelektualnie pogodzić wczorajszą społeczną niechęć do „roszczeniowców” z popularną dziś tezą o społecznym przyzwoleniu na „miękki autorytaryzm” PiS przez wzgląd na bardziej „rozdawniczy” profil obecnego rządu. Na pewno jednak trzeba tę zmianę wziąć pod uwagę. Formacja, która w tej chwili będzie chciała przejąć władzę z rąk PiS i zdyskontować rosnącą falę poparcia, będzie musiała zrozumieć, że „do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja”. Nie ma powrotu do „taniego państwa”.

Zgadzam się więc z Michałem Szułdrzyńskim z dzisiejszej „Rzeczpospolitej”, że PiS, wkraczając na ścieżkę absurdalnych manipulacji sądownictwem, prosi się o rewolucję – i to właśnie lewicową. Nie w rozumieniu terminu „lewicy”, jakie Prawo i Sprawiedliwość usiłuje narzucać od kilku lat – czyli wszystkiego, co na lewo od twardego konserwatyzmu, i wszystkiego, co choć częściowo powołuje się na prawa człowieka.

Chodzi o lewicę z prawdziwego zdarzenia

Nie, tu chodzi o lewicę z prawdziwego zdarzenia – posługującą się wizją społecznej sprawiedliwości i pokazującą, jak mądrze zagospodarować środki uruchomione przez PiS do zbudowania społeczeństwa opartego na filarach równości, w tym równości praw, wolności (która, żeby była realna, wymaga równości szans) i sprawiedliwości. Ta wizja musi uruchomić marzenia o lepszym życiu – bez konsumpcyjnego wyścigu szczurów, ale z przyzwoitym poziomem życiowego bezpieczeństwa.

Taka lewicowa wizja musi się narodzić już teraz – inaczej uruchomiony potencjał zmiany wpadnie w błędne koło i będziemy obserwować taką samą karuzelę rządów, gdzie główna partia rządząca z główną partią opozycyjną zamieniają się miejscami, dokonują ryzykownych przetasowań, a społeczeństwo wciąż czuje się tak samo oszukiwane. Takie procesy obserwowaliśmy w innych krajach dawnego bloku wschodniego, w Bułgarii czy Rumunii. Warto uczyć się na błędach.

A co będzie po prorokowanej przez Szułdrzyńskiego lewicowej rewolucji? Na pewno zaobserwujemy pęknięcie między spadkobiercami przedwojennego PPS (dziś czasem zwanymi „lewicą patriotyczną”) a opcjami, którym bliżej będzie do Europy. Przewiduję, że ta oś sporu będzie motorem przyszłych dyskusji o Polsce. I bardzo mi się to podoba.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną