Tych dwoje wybitnych filozofów prowadziło korespondencję przez pół wieku. Najwcześniejszy list pochodzi z 1925 r., kiedy Hannah Arendt, 18-letnia studentka Uniwersytetu w Marburgu, uczęszcza na seminaria Martina Heideggera. 35-letni wówczas profesor jest bożyszczem studentów. Kończył właśnie „Bycie i czas” – rozprawę, która zapewni mu miejsce w panteonie zachodniej filozofii. Dla biografów Arendt i Heideggera od dawna nie było tajemnicą, że łączyła ich relacja wykraczająca poza konwencjonalny układ mistrz–uczeń. Jednakże zgodnie z wolą Hermanna Heideggera, syna i wykonawcy testamentu Martina Heideggera, listy obojga (zdeponowane po śmierci Arendt w Archiwum Schillera w Marbach) miały być udostępnione publiczności dopiero w 2016 r., czyli 40 lat po śmierci autora „Bycia i czasu”.
W efekcie wokół romansu utalentowanej studentki i charyzmatycznego nauczyciela zaczęły narastać legendy. Ich związek przedstawiany bywał jako skrzyżowanie historii o Abelardzie i Heloizie z perwersją „Nocnego portiera”. Arendt wszak urodziła się w zasymilowanej żydowskiej rodzinie, jej opus magnum, „Korzenie totalitaryzmu” poświęcone są tzw. kwestii żydowskiej w Europie. Z kolei Heidegger był w latach 1933–45 formalnie członkiem NSDAP.
Na początku lat 90. Elżbieta Ettinger, profesor humanistyki na słynnym Massachusetts Institute of Technology, otrzymała zgodę na lekturę listów. Jednak zamiast solidnej biografii Arendt, opublikowała sentymentalno-psychoanalityczną rozprawkę. Posłużyła się wyrwanymi z kontekstu fragmentami korespondencji, by uzasadnić tezę, że sterowana przez superego namiętność między filozofami trwała do końca ich życia. Wedle autorki, młoda Hannah miała szukać w Heideggerze ojca (jej własny zmarł na syfilis, nim skończyła siedem lat).