Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Księgi z krwi i kości. Dosłownie

Tradycja pisania krwią zamiast atramentu jest bardzo długa. Tradycja pisania krwią zamiast atramentu jest bardzo długa. Pierre Bamin / Unsplash
Nałogowi czytelnicy nazywani są pożeraczami książek, ale w wyjątkowych przypadkach bywało też odwrotnie: to książki pożerały czytelnika.
Saddam Husajn podczas procesu w 2006 r.Nikola Solic / Reuters/Forum Saddam Husajn podczas procesu w 2006 r.
Traktat Severina Pineau o dziewictwie, ciąży i połogu (Amsterdam 1663). Dr Ludovic Bouland wyjaśnia w adnotacji: Tę osobliwą książeczkę (...) oprawiono na nowo w kawałek skóry kobiecej, specjalnie dla mnie wygarbowanej.Wydawnictwo Rebis/mat. pr. Traktat Severina Pineau o dziewictwie, ciąży i połogu (Amsterdam 1663). Dr Ludovic Bouland wyjaśnia w adnotacji: Tę osobliwą książeczkę (...) oprawiono na nowo w kawałek skóry kobiecej, specjalnie dla mnie wygarbowanej.

„Wiodłem życie pełne niebezpieczeństw, w którym mógłbym stracić jej wiele; skoro jednak było mi to oszczędzone, poprosiłem, by na znak mojej wdzięczności dla Boga spisano Jego słowa moją krwią” – tak w wydanym we wrześniu 2000 r. oświadczeniu Saddam Husajn poinformował o ukończeniu tzw. Krwawego Koranu, składającej się z 6 tys. wersów i 336 tys. słów kopii świętej księgi muzułmanów spisanej własną krwią. Według informacji zebranych przez Edwarda Brooke-Hitchinga w książce „Biblioteka szaleńca” historia Krwawego Koranu rozpoczęła się w 1997 r., kiedy iracki dyktator wezwał do siebie znanego w całym Bagdadzie mistrza kaligrafii i polecił wykonać manuskrypt księgi napisany krwią, którą da sobie utoczyć.

Krwawy Koran

Prace trwały ponad dwa lata, a wedle oficjalnych informacji Husajn miał oddać 24–27 litrów krwi, którą następnie mieszano z niezbędnymi chemikaliami, by uzyskać wystarczającą ilość tuszu. Te dane zostały poddane w wątpliwość przez ekspertów. „To niewiarygodnie dużo. Z pewnością wpadłby w anemię” – komentował Celso Bianco, prezes American Blood Centers. „W Stanach Zjednoczonych w ciągu roku honorowy dawca może oddać maksymalnie 2,5–3 litry krwi. Z uwagi na zdrowie oddanie ponad 20 litrów krwi w bezpiecznych odstępach czasu powinno zająć około dziewięciu lat”.

Księga trafiła do meczetu Umm al-Marik (na cześć pierwszej wojny w Zatoce Perskiej jego minarety zaprojektowano na wzór rakiet Scud). Tam zwiedzający mogli oglądać wyeksponowane w gablotach śnieżnobiałe karty ze starannie wykaligrafowanymi strofami.

Krwawy Koran był przede wszystkim jednym z wielu megalomańskich projektów, które w zamyśle samego Husajna miały na zawsze upamiętnić jego panowanie. Księga przetrwała obalenie reżimu dyktatora w 2003 r., ale trafiła pod klucz. Od tamtej pory jest jedną z najbardziej kłopotliwych pamiątek po erze Husajna. Jedni uważają, że spisaną krwią księgę należy zniszczyć – jak inne pozostałości po dyktaturze. Inni są zdania, że karty zawierające słowa Boga są święte, a kto podniesie na nie rękę, zgrzeszy. Krwawy Koran do dziś spoczywa więc w sejfie bagdadzkiego meczetu. Klucze mają trzy różne osoby i dopiero po uzyskaniu zgody każdej z nich można go zobaczyć.

Święte księgi w DNA

Tradycja pisania krwią zamiast atramentu jest bardzo długa. Już w starożytnym Egipcie do inkaustu dodawano czasem krwi pawiana, zwierzęcia uważanego za święte. Chińscy buddyści z kolei przepisywali święte teksty, nacinając ciało na opuszkach palców, u nasady języka lub na piersi powyżej serca. Barwa miała odzwierciedlać stan duszy – im jaśniejszy odcień krwi, tym większa czystość autora.

Ale nawet tak starożytna tradycja jak pisanie krwią zaczyna ostatnio uginać się pod naporem osiągnięć naukowych i technologii. Autor „Biblioteki szaleńca” powołał się w tym kontekście na przypadek 16-letniego Francuza Adriena Locatellego, który w 2018 r. wstrzyknął do swojego ciała wersety Koranu i Biblii. „Ich teksty zostały transkodowane na makrocząsteczki i wpisane w DNA niegroźnego wirusa, wszczepionego następnie w tkanki nóg Locatellego. Biblię umieszczono w lewej, a Koran w prawej nodze (przy czym Biblia wywołała łagodny stan zapalny)” – pisze Brook-Hitching. Francuz nazwał swój pomysł „symbolem pokoju między dwoma wielkimi religiami a nauką”.

Okładki ze skóry

Pisanie krwią nie jest jedyną z dawnych – makabrycznych z dzisiejszego punktu widzenia – praktyk związanych z wydawaniem książek. Inną było introligatorstwo antropodermiczne, czyli oprawianie tomów w ludzką skórę. Podobnie jak w przypadku pisania krwią to praktyka stara, ale prawdziwą popularność zyskała w czasach oświecenia. W XVIII i XIX stuleciu okładka z ludzkiej skóry była całkiem akceptowalnym dodatkiem zdobniczym, a zarazem czymś w rodzaju towarzyskiej ciekawostki. Szczególnie że jej wytrzymałość jako „surowca” była powszechnie znana.

John Stockton-Hough (1845–1900), chirurg z filadelfijskiego General Hospital, który wykonał w swoim życiu kilka procedur antropodermicznych, opisał ludzką skórę jako „materiał stosunkowo tani, wytrzymały i wodoodporny, niemal nie do odróżnienia od świńskiej skóry”. Hough wykorzystał skórę jednej ze swoich pacjentek, 28-letniej Mary Lynch, i użył jej do oprawienia trzech prac medycznych dotyczących zdrowia kobiet.

Odpowiedzią na pytanie, dlaczego sięgano po skórę ludzi, skoro książki od dawna oprawiano w skóry zwierząt, jest głównie status społeczny dostarczycieli „materiału”. W przygniatającej większości byli to przedstawiciele szeroko pojętego marginesu, wszelkiej maści „ludzie zbędni”: przestępcy, skazani mordercy, ale również pacjenci szpitali psychiatrycznych. Do dziś w księgozbiorach Uniwersytetu Harvarda jest książka francuskiego poety Arsene’a Houssaye’a (zawierająca rozważania nad duchem i kondycją ludzką), oprawiona w skórę z pleców anonimowej pacjentki szpitala psychiatrycznego zmarłej na apopleksję. Introligator zamieścił w środku informację o pochodzeniu „materiału” wraz z adnotacją, że nie nadrukował nań żadnych ozdób, by „zachować jego elegancję”. Z punktu widzenia oświeceniowego umysłu było całkowicie logiczne i sprawiedliwe, że ze skóry „człowieka zbędnego” powstała książka – symbol cywilizacji.

Ukryte woluminy

Liczba zachowanych do dziś tomów oprawionych w ten makabryczny sposób jest trudna do oszacowania. Megan Rosenbloom, specjalistka od bibliopegii antropodermicznej, w przedmowie do swojej książki „Dark Archives. A Librarian′s Investigation into the Science and History of Books Bound in Human Skin” pisze, że większość bibliotek i instytutów naukowych niechętnie przyznaje się do posiadania upiornych woluminów. Poza stosunkowo znanymi tomami wykonanymi z ludzkiej skóry biblioteki skrywają wiele innych, o których nie wiemy.

Zadanie rozstrzygnięcia, czy dana okładka powstała z ludzkiego materiału, od kilku lat realizuje zespół amerykańskich naukowców i bibliotekarzy z Anthropodermic Book Project. Podejrzane woluminy poddawane są przez nich badaniom, m.in. mapowaniu peptydów, które identyfikuje białka zawarte w danym materiale, oraz chromatografii cieczowej, aby określić porządek aminokwasów (jest odmienny dla różnych gatunków). Dotychczas zespół przebadał 31 książek uważanych za antropodermiczne, z czego „ludzkie pochodzenie” potwierdzono u 18.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną