Kraj

Rośnie agresja wobec obcokrajowców. I to w szybkim tempie

Warszawa Warszawa Artur Malinowski / Flickr CC by 2.0
Czternastoletnia Turczynka z pochodzenia została pobita na warszawskiej Ochocie. Z relacji pokrzywdzonej wynika, że był to atak na tle rasowym. Tego typu ataków przybywa z każdym rokiem.

Do zdarzenia doszło po południu, gdy dziewczyna wracała z gimnazjum. Zaatakować miał ją około 40-letni mężczyzna. Jak zaznacza prokuratura, napastnik „dopuścił się wobec niej zachowania o znamionach co najmniej naruszenia nietykalności cielesnej”, w dodatku miał używać obraźliwych słów.

Na razie organy ścigania nie ujawniają zbyt wielu szczegółów. Wiadomo, że dziewczyna, jako że nie ma ukończonych 15 lat, będzie przesłuchiwana przez sąd. Funkcjonariusze policji nie znaleźli sprawcy, w okolicznych sklepach i kioskach pytali o uciekajcego mężczyznę ubranego w polar.

Mariusz Błaszczak i rasizm

Wiemy niewiele, ale wystarczająco dużo, żeby stwierdzić, że nie było to zdarzenie „marginalne” – jak w zeszłym roku określał pobicia na tle rasowym minister Mariusz Błaszczak. Opublikowane pod koniec grudnia statystyki Prokuratury Krajowej nie zostawiają złudzeń. W pierwszej połowie 2017 roku nowych spraw o przestępstwa popełnione z pobudek rasistowskich, antysemickich lub ksenofobicznych było 696, w porównaniu do 566 w identycznym okresie w roku 2016 i 497 w roku 2015. Winić za to należy kampanię nienawiści, którą Polscy politycy i niektóre media podsycają od czasu, gdy pierwszy raz mogliśmy usłyszeć o kryzysie uchodźczym.

Oczywiście minister Błaszczak z tych danych nic sobie nie robi i po raz kolejny nie skorzystał z okazji, żeby nie zabierać głosu. Szef MSWiA najpierw napisał na Twitterze: „Zobowiązałem Komendanta Głównego Policji, aby objął osobistym nadzorem śledztwo w sprawie pobicia 14-latki. Liczę na jak najszybsze efekty. Zero tolerancji dla bandytów”. Szczególnie ostatniemu zdaniu warto byłoby przyklasnąć, chwaląc taką deklarację. Ale dosłownie chwilę później szef MSWiA już w studiu telewizyjnym Polsat News mówił, że „media przedstawiają tę dziewczynkę jako ciemnoskórą dziewczynkę. To nieprawda. (…) Widzę w tym próbę tworzenia sytuacji, która nijak się ma do faktów”.

Tym samym minister konstruuje przekaz, który można streścić jako „zero tolerancji dla bandytów, ale…”, będący infantylną próbą odciągnięcia uwagi od realnego problemu rasizmu w Polsce. Hasło „Polska dla Polaków”, które według niektórych mediów miał wykrzykiwać napastnik, a które dwa lata temu było hasłem Marszu Niepodległości, nie odnosi się wyłącznie do koloru skóry. Ma ono na celu wypchnąć poza nawias każdego, kto nie uznaje pojęcia narodu za najwyższą wartość.

Co Morawiecki mówił o Marszu Niepodległości?

Premier Mateusz Morawiecki nie ma takich dylematów jak jego podwładny. Szef rządu podkreślił na Twitterze, że nie ma miejsca na rasizm w Polsce, a „atak na dziewczynkę z powodu koloru jej skóry jest godny najwyższego potępienia”. Dziwi, że premier nie łączy napaści na tle rasistowskim choćby z rasistowskimi hasłami rzucanymi podczas Marszu Niepodległości. W listopadzie, gdy dym z palonych rac nie zdążył jeszcze opaść, mówił, że zwracanie uwagi na rasistowskie hasła to „robienie z igły widły”. Premier widzi skutek, ale za nic nie chce dojrzeć przyczyny.

Do ataku na 14-latkę doszło przy ulicy Słupeckiej 11, nieopodal redakcji POLITYKI, która mieści się pod numerem 6. Trudno wyjść z osłupienia, jak to możliwe, że do takiego zdarzenia doszło wczesnym popołudniem, raptem kilkaset metrów dalej. Przypomina to sytuację, w której znalazł się półtora roku temu prof. Jerzy Kochanowski, pobity w tramwaju w biały dzień tylko dlatego, że mówił po niemiecku.

Okazuje się, że centrum wielkiego miasta nie jest odporne na ksenofobię czy rasizm, a te szybko ze słów przechodzą w czyny. Głupim byłoby polegać na rządzących i liczyć, że przyznają się do nakręcania spirali nienawiści. Musimy polegać na sobie, mieć oczy otwarte, gdy zdarza się to, co przecież nie miało prawa się stać.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama