Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Partie po wyborach dostaną miliony złotych. Ale nie wszystkie

Wysokość dotacji do wypłaty będzie znana dopiero po zbadaniu przez PKW sprawozdań finansowych. Wysokość dotacji do wypłaty będzie znana dopiero po zbadaniu przez PKW sprawozdań finansowych. Pixabay
Pięć partii przez najbliższe cztery lata będzie dostawać z budżetu pieniądze na swoje utrzymanie. Te, które znalazły się w Sejmie, otrzymają jeszcze dotacje, czyli zwrot kosztów kampanii. To spory zastrzyk finansowy.

W Polsce od kilkunastu lat partie żyją głównie dzięki podatnikom. Taki model funkcjonuje w większości krajów Europy i w ogóle państw demokratycznych. U nas partie zasilane są dotacją i subwencją. Pierwsza to jednorazowy, częściowy zwrot nakładów kampanijnych. Subwencja idzie zaś na działalność statutową – mogą na nią liczyć także ci, którzy co prawda nie dostali się do parlamentu, ale uzyskali co najmniej 3 proc. głosów, albo koalicje z 6-proc. wynikiem.

Dla kogo dotacja, dla kogo subwencja

Po ostatnich wyborach dotacje i coroczne subwencje wpłyną na konta PiS, SLD, PSL, Konfederacji Wolność i Niepodległość oraz niektórych partii z Koalicji Obywatelskiej. Ich wysokość będzie znana dopiero po zbadaniu przez PKW sprawozdań finansowych, czyli najwcześniej wiosną 2020 r. Kwotę wylicza się, sumując wydatki wszystkich komitetów, które uczestniczyły w podziale miejsc w parlamencie. Pula jest później dzielona proporcjonalnie do zdobytych mandatów poselskich i senatorskich.

Dotacja nie może być wyższa niż wydatki komitetu wyborczego. Sumy będą zapewne wysokie, bo partie nie oszczędzały, mimo że musiały zmieścić się w limitach narzuconych przez PKW (PiS nie więcej niż 31 mln zł, KO – 30 mln, PSL – 27 mln, SLD i Konfederacja – 26 mln).

Czytaj też: Kto dziś świętuje, a kogo zabraknie w Sejmie i Senacie?

Jak się podzieli Koalicja Obywatelska

Jak dowiaduje się „Polityka”, zgodnie z umową koalicyjną Koalicja Obywatelska podzieli się pieniędzmi z subwencji w następujący sposób: PO dostanie 98 proc., Zieloni – 1,5 proc., Inicjatywa Polska – 0,5 proc. Nowoczesna nie dostanie ani złotówki najpewniej dlatego, że nie dołożyła się do kampanii. Przypomnijmy, że kilka lat temu, pozbawiona subwencji na skutek błędu w rozliczeniu, ma na koncie jeszcze sporo długów. Jeśli zaś chodzi o dotację, to cała suma przypadnie PO.

Czytaj także: Skąd partie mają pieniądze

Ile pieniędzy dostaną pozostałe ugrupowania

Poza Koalicją Obywatelską wszystkie komitety ogólnopolskie szły pod szyldem jednej partii. Dotacje i subwencje trafią więc na konta tych, którzy dali swoje loga – PSL (a więc nie do Kukiza), Konfederacji i SLD (ale już nie do Razem czy Wiosny). Tymi pieniędzmi nie będą mogły się podzielić, bo zgodnie z prawem jedna partia nie może finansować drugiej. Tak samo jak jedna nie może na rzecz innej wykonywać odpłatnie jakichkolwiek prac. W mediach pojawiały się informacje, że startujący z list ludowców Paweł Kukiz będzie miał udział w podziale subwencji, którą dostanie PSL. Podobno tak zakłada „umowa dżentelmeńska”, którą zawarł z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Tyle że to wbrew prawu.

Jak policzyła „Rzeczpospolita”, PiS będzie otrzymywał 23,3 mln zł subwencji (w poprzedniej kadencji – 18,5 mln). Więcej pieniędzy niż przez ostatnie cztery lata otrzyma też PO – 19,9 mln zł (wcześniej 15,5 mln). SLD dostawał 4,3 mln zł, a teraz kwota wzrośnie do 11,4 mln. Z kolei subwencja PSL z 4,5 zwiększy się do 8,3 mln zł. Konfederacja będzie zaś dostawać 6,8 mln.

Rekordowe kwoty z budżetu

W sumie z naszych kieszeni do partii popłynie 69,7 mln zł rocznie. To rekordowo dużo, odkąd w 2010 r. Sejm obniżył subwencje o połowę. Po wyborach 2015 wszystkie partie, które miały prawo do subwencji, otrzymywały łącznie 58,2 mln zł.

Rekordowa suma to efekt rekordowej frekwencji. Subwencję wylicza się bowiem na podstawie liczby głosów oddanych ogólnie i na poszczególne partie. Przypomnijmy: w wyborach 13 października wzięło udział 18 678 457 osób, czyli 61,74 proc. uprawnionych do głosowania.

Czytaj także: Jak finansujemy partie polityczne

Skąd partie mają pieniądze

Ustawa o partiach politycznych wśród źródeł finansowania na pierwszym miejscu wymienia składki członkowskie. Przed 2001 r. miały one rzeczywiście poważne znaczenie w samofinansowaniu partii. Jak pisze w „Przeglądzie Sejmowym” dr Tomasz Gąsior z PKW, np. w 2000 r. dla Unii Pracy stanowiły one 86 proc. jej dochodów, dla SLD 80 proc., a dla Unii Wolności – 36 proc. Znaczenie składek drastycznie spadło, kiedy partie dostały środki z budżetu państwa. „Z analizy sprawozdań za lata 2008–11 wynika, że składki członkowskie w partiach uprawnionych do korzystania z pieniędzy publicznych stanowiły niecałe 3 proc. ich dochodów” – pisze dr Gąsior. Dziś członkowie partii płacą symboliczne składki, a główny ciężar utrzymania spoczywa na obywatelach.

Mimo wielu luk w przepisach, których nikt nie chce łatać, to system mieszany (część ze składek, część od sympatyków, najwięcej z budżetu) wydaje się dobrym sposobem finansowania polityki. Chroni przed korupcją i daje większą kontrolę nad partyjnymi finansami. Widząc jednak, jak wiele środków partie przeznaczają na eventy, oprawy, konfetti, gadżety i spoty, warto rozważyć zmniejszenie subwencji, ale i dotacji – i bardziej rygorystycznie rozliczać wydatki. Czyli finansować skromniej, wydawać mądrzej i skrupulatniej kontrolować.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną