Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Stary prezes sobie śpi. Jak to było w tej piosence?

Przysypiający Jarosław Kaczyński. W czasie tej konferencji prasowej z ministrem Mariuszem Błaszczakiem prezentował ustawę o obronie ojczyzny. Przysypiający Jarosław Kaczyński. W czasie tej konferencji prasowej z ministrem Mariuszem Błaszczakiem prezentował ustawę o obronie ojczyzny. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
O tym, że Jarosław Kaczyński lubi sobie pospać, wiadomo od dawna, przynajmniej od 13 grudnia 1981 r. Wtedy przespał ogłoszenie wojny przez gen. Jaruzelskiego. Teraz okazało się, że potrafi drzemać nawet wtedy, gdy sam ogłasza wojnę.

Rządowa i pisowska propaganda kreuje ustawę o obronie ojczyzny na wydarzenie historyczne. Monumentalny, bo liczący 720 (sic!) artykułów akt ma zastąpić aż 14 dotychczas obowiązujących ustaw, w tym o powszechnym obowiązku obrony, o służbie żołnierzy zawodowych i o modernizacji sił zbrojnych. Zakłada radykalne powiększenie armii – celem minimum jest 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. wojsk obrony terytorialnej (wicepremier nieco zagadkowo stwierdził przy tym: „W tzw. projekcji siły nie chodzi o wzrost o 20 proc., nie o 50 ani nawet 100 proc., ale wielokrotnie więcej”).

Armia według Kaczyńskiego

Przywrócona ma być zasadnicza służba wojskowa (choć na razie rządzący zapewniają, że nie będzie obowiązkowa) i zmieniony system rekrutacji – m.in. przez uproszczenie badań lekarskich i psychologicznych kandydatów, co wszelako brzmi groźnie. Łatwiejsze mają być awanse. Zachętą do przywdziania munduru ma być też oczywiście kasa. A także inne profity – wśród nich, co znowu brzmi niepokojąco, specjalna ścieżka kariery dla tych, którzy odbyli służbę wojskową. Otóż mają mieć pierwszeństwo w przyjęciu do pracy w administracji państwowej. Znamienne też, że dodatkowe środki na siły zbrojne mają pochodzić m.in. ze źródeł niepodlegających kontroli parlamentu. Oraz że planuje się, by to dowództwo wojsk obrony terytorialnej odpowiadało za tzw. zarządzanie kryzysowe państwa.

Sam prezes partii i wicepremier do spraw bezpieczeństwa uznał planowany program zmian za „ukoronowanie” swojej działalności w rządzie i pełnionej tam funkcji. Basował mu minister obrony, opowiadając, że bez Jarosława Kaczyńskiego przeforsowanie takiej reformy nie byłoby możliwe, i kilkakrotnie mu dziękując podczas jej prezentacji.

Czytaj też: Błaszczak gra w żołnierzyki. Wróci obowiązkowy pobór?

Wojna i pokój według PiS

Uzasadniając zaś rewolucję, Kaczyński powoływał się na zaostrzenie sytuacji międzynarodowej. Mówił o trwającej wojnie hybrydowej i prowokacjach, o imperialnych ambicjach Moskwy i nieustannych ćwiczeniach armii rosyjskiej. Odrzucił też panującą przez cały okres III RP koncepcję armii niewielkiej liczebnie, za to dobrze uzbrojonej i wyszkolonej. W wielkomocarstwowym duchu ogłosił, że polska armia „ma być wielka i dobrze uzbrojona”, bo wtedy przeciwnik uzna, że „wojna się nie opłaca”.

Przywołał wreszcie własną wersję rzymskiej paremii Si vis pacem, para bellum – stwierdził mianowicie, że „jeśli chcemy uniknąć najgorszego, czyli wojny, musimy działać ze starą zasadą: chcesz pokoju, szykuj wojnę”. Rzecz w tym, że w przypadku władzy PiS bardziej odpowiednia byłaby pierwotna jej wersja autorstwa rzymskiego historyka Tytusa Liwiusza. Brzmi ona bowiem tak: Bellum parate, quoniam pace pati non potuistis, czyli: „Gotujcie się do wojny, skoroście pokoju ścierpieć nie potrafili”.

Czytaj też: Kupujemy black hawki. Śmigłowce znów bez żadnego trybu

Stary niedźwiedź mocno śpi

Pojawił się nadto jeszcze jeden kłopot. Otóż oglądających konferencję prasową, podczas której panowie Kaczyński i Błaszczak chwalili swoje dzieło, musiał zdumieć fakt, że prezes PiS/wicepremier zdawał się momentami… przysypiać. Owszem, zważywszy na styl i treść przemów ministra Błaszczaka, da się takie znużenie zrozumieć. Można też z Kaczyńskiego – oraz partii i rządu, którymi kieruje – się pośmiać. Ale można także całkiem już poważnie i bez cienia kpiny postawić pytanie, czy owa niedyspozycja w tak ważnym, zdawałoby się, dla Jarosława Kaczyńskiego momencie nie wynikła z jego stanu zdrowia bądź po prostu z wieku. Bo jeśli tak, to nie jest dobrze, zważywszy na skalę władzy Kaczyńskiego, jego coraz ostrzejszą retorykę oraz kiełkujące być może w PiS poczucie strachu perspektywą końca panowania.

Bo jak to było w przedszkolnej piosence?

„Stary niedźwiedź mocno śpi, stary niedźwiedź mocno śpi,
my się go boimy, na palcach chodzimy,
jak się zbudzi, to nas zje, jak się zbudzi, to nas zje.

Pierwsza godzina – niedźwiedź śpi,
druga godzina – niedźwiedź chrapie.
trzecia godzina – niedźwiedź łapie!”.

Stary niedźwiedź w sytuacji zagrożenia może łapać się różnych metod. Zwłaszcza, jeśli będzie miał w ręku brzytwę czy inna pałkę.

Czytaj też: Kaczyński szuka miliardów na czołgi. Czy je pożyczy?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną