Komunikat szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Macieja Świrskiego o wszczęciu postępowania w sprawie reportażu TVN24 to niedopuszczalna próba cenzurowania wolnych mediów. Szef KRRiT chce sprawdzać, czy stacja nie dopuściła się „propagowania nieprawdziwych informacji oraz działań sprzecznych z polską racją stanu i zagrażających bezpieczeństwu publicznemu”. Jest też kij: KRRiT ma badać, „w jakim stopniu ewentualne rozpowszechnianie nieprawdziwych i nierzetelnych informacji narusza warunki koncesji”.
Czytaj też: Teletalib na czele KRRiT. Za co ceni go Kaczyński?
Konstytucja: wolność słowa, prawo do informacji, interes publiczny
Przewodniczącemu Świrskiemu warto przypomnieć konstytucyjne zadania prowadzonej przez niego instytucji. Rada ma stać na straży wolności słowa, prawa do informacji i interesu publicznego w radiu i telewizji. Trudno znaleźć materiał bardziej realizujący te trzy wartości niż reportaż „Siła kłamstwa” Piotra Świerczka.
Autor w wyniku wielomiesięcznego śledztwa pokazał, jak podkomisja Antoniego Macierewicza ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej zataiła dowody, które wykluczały zamach i potwierdzały wersję o katastrofie lotniczej. Korzystał więc z wolności słowa i realizował prawo do informacji swoich odbiorców w ważnym interesie publicznym. Powinno się go za to nagrodzić i rzeczywiście taką nagrodę dostał, ale od środowiska dziennikarskiego: materiał otrzymał w grudniu 2022 r. statuetkę Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze.
„Siła kłamstwa” to już zresztą trzeci w ostatnich latach materiał Piotra Świerczka na temat katastrofy smoleńskiej i podkomisji Macierewicza. Cierpliwe wyjaśnianie skomplikowanych kwestii i trzymanie się swojego tematu – czy jest on w danym momencie mniej, czy bardziej modny – to też ważne elementy dziennikarskiej misji.
Efekt mrożący na początek kampanii
Atak KRRiT nie przypadkiem nastąpił w chwili, kiedy de facto zaczyna się kampania wyborcza. Obóz władzy chce przed nadchodzącymi wyborami do Sejmu i Senatu wywołać efekt mrożący. Sprawić, że media będą się bały uczciwie opisywać i samą kampanię, i dokonania obozu władzy. Nigdy nie będzie wiadomo, kiedy wydawcy mogą zostać ukarani za odejście od urzędowej wersji prawdy. A przed nami wybory, które mogą zdecydować nie tylko o tym, kto będzie rządził przez najbliższe cztery lata, ale jaka będzie Polska w perspektywie najbliższego pokolenia.
Nie przypadkiem jesienią zeszłego roku PiS wymienił skład rady na osoby blisko związane z obozem władzy. Szefem został Świrski, protegowany wicepremiera Piotra Glińskiego, ponadto do KRRiT weszły Agnieszka Glapiak, bliska Mariuszowi Błaszczakowi, Hanna Karp ze środowiska Radia Maryja oraz Marzena Paczuska, która na początku władzy PiS kształtowała linię propagandową „Wiadomości” TVP. Jedyną osobą niezwiązaną z PiS jest w tym gronie prof. Tadeusz Kowalski, ceniony ekspert medialny wybrany przez Senat, ale jego łatwo będzie przegłosować.
Może zmienić też nazwę?
Wygląda na to, że nowa KRRiT będzie kolejnym narzędziem, które PiS wykorzysta do walki o zwycięstwo w wyborach. A rada ma sporo kompetencji i sposobów, przy pomocy których może zachodzić mediom za skórę: może nakładać wysokie kary finansowe, odmawiać przedłużenia czy nawet odbierać koncesje. Sprawa lex TVN z zeszłego roku pokazała, że nie są to czcze groźby. KRRiT ma się więc stać biczem na wolne media podczas najważniejszej kampanii wyborczej w Polsce od 1989 r.
W takim momencie niesłychanie istotna jest solidarność mediów. Dlatego kilkadziesiąt redakcji, w tym „Polityka”, zdecydowało się opublikować reportaż Piotra Świerczka, żeby pokazać, iż nie ugniemy się przed próbą przywrócenia cenzury. A skoro KRRiT przestała wypełniać swoje konstytucyjne zadania, to może też zmienić jej nazwę? „Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk” będzie jak znalazł. Młodsi czytelnicy szybko znajdą w internecie, o co chodzi. Starsi wciąż pamiętają.