W Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym Niemców na Śląsku Opolskim, które w wyborach startuje właśnie pod szyldem mniejszości, przed wyborami samorządowymi rozległy się alarmowe dzwony. Niemcy mają w sejmiku opolskim pięciu radnych i od lat tworzą modelową koalicję z PO i PSL. Gdyby stracili ten stan posiadania, to ich obecność na Opolszczyźnie, w mateczniku, zostałaby zmarginalizowana.
Stąd na wybory pójdą pod nową flagą. Właśnie zarejestrowali Komitet Wyborczy Wyborców „Śląscy Samorządowcy”, a wcześniej powołano do życia Śląskie Stowarzyszenie Samorządowe.
Mniejszość Niemiecka. Feralny 2023 rok
Problem był wałkowany w środowisku niemieckim od lat – a przynajmniej od czasu, kiedy wyborcze poparcie zaczęło się kurczyć. W 1991 r. na Mniejszość Niemiecką głosowało 132 tys. osób, co dało siedem mandatów w Sejmie i jeden w Senacie. Potem było już tylko gorzej: w czterech kolejnych kadencjach mieli dwóch posłów, w następnych – po jednym. Aż do feralnego 2023 r., kiedy na Niemców oddano niespełna 26 tys. głosów. Nic to nie dało.
Na pewno jest coś w oświadczeniu TSKN wydanym po przegranych wyborach: „Mamy świadomość, że w sytuacji, kiedy 15 października ważyły się losy demokratycznej Polski i jej miejsca w Europie, wielu wyborców stanęło przed dylematem: dokonać wyboru dużych partii, które w przekazie medialnym były wskazywane jako te, które mają wpływ na kierunek rozwoju kraju, czy regionalnego komitetu, który funkcjonuje tylko na poziomie jednego województwa”.
Uwaga słuszna, ale też uważam, że po ponad 30 latach szyld „Mniejszość Niemiecka” mocno zbladł – wskazywał bowiem na etniczność wyborczej inicjatywy, a nie na regionalny zasięg, regionalne problemy. „A jesteśmy przede wszystkim regionalistami” – podkreśla Rafał Bartek, lider mniejszości niemieckiej w Polsce, szef TSKN i przewodniczący sejmiku opolskiego.
Dlatego też w TSKN postanowiono oddzielić działalność kulturalno-oświatową od polityki. Liczą, że Śląscy Samorządowcy przyciągną elektorat polski, czyli potomków Kresowiaków, i śląski według takiej identyfikacji: polskich Ślązaków, śląskich Ślązaków i niemieckich Ślązaków. Czyli liczą na więcej, niż mają.
Kurczy się niemiecki stan posiadania
Według wyników spisu powszechnego z 2021 r. Niemcy przestali być drugą po Polakach narodowością w województwie. W 2011 r. do niemieckiej identyfikacji przyznało się ponad 78 tys. mieszkańców – w ostatnim spisie było niespełna 60 tys. niemieckich deklaracji. Wyprzedziła ich o włos, o 138 wpisów, narodowość śląska.
Było tak: kiedy w gminie przynajmniej 20 proc. mieszkańców zadeklarowało się, jak poprzednio, jako Niemcy, to mogły być w niej używane – oprócz polskich, rzecz jasna – nazwy w języku niemieckim. Po niemiecku można było załatwiać także sprawy urzędowe. Do ostatniego spisu w województwie opolskim było 28 gmin „niemieckich” – teraz próg 20 proc. przekracza tylko dziewięć.
Gołym okiem widać, że niemiecki stan posiadania się kurczy – niemieckość jest na Opolszczyźnie kontestowana, czego namacalnym przykładem jest Janusz Kowalski, poseł Suwerennej Polski, więc Śląscy Samorządowcy otwierają drzwi dla wszystkich. Ale tłoku w nich raczej nie będzie.
Przy okazji ostatnich wyborów okazało się, że Mniejszość Niemiecka nie ma ustawowo zagwarantowanego miejsca w polskim Sejmie. Nie ma specjalnego przywileju. A oprócz innych wielu belek jeszcze ta tkwi posłowi Kowalskiemu w oku. Tuż przed wyborami Ryszard Galla, ostatni niemiecki poseł, tłumaczył Kowalskiemu jak Abel krowie, na czym ten „przywilej” polega. Otóż ordynacja wyborcza z 1993 r. wprowadziła 5-proc. próg wyborczy. Tylko te komitety, które w skali kraju go przekroczą, będą brane pod uwagę przy podziale mandatów poselskich w danym okręgu wyborczym. Z uwagi na terytorialne rozproszenie mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce ustawodawca zwolnił mniejszości – wszystkie mniejszości! – z przekroczenia tego progu na terenie całego kraju.
Jednak próg ten nadal obowiązuje w okręgu, w którym mniejszość startuje w wyborach.
Czytaj też: Jak przeprowadzać wybory, żeby naprawdę były równe
Wszyscy liczą na więcej
Ot i cały przywilej i cała przyczyna niemieckiej przegranej w wyborach 2023 r. Galla tłumaczył dalej: „Nasz komitet, jak każdy inny, musi walczyć o każdego wyborcę. (...) Mniejszość Niemiecka musi przekroczyć próg wyborczy w okręgu, w którym startuje. Janusz Kowalski o tym doskonale wie, ale cynicznie gra na emocjach wyborców i antagonizuje społeczeństwo”.
Witold Zembaczyński, poseł KO, deklaruje: „Dla mnie najważniejsze jest naprawienie szkód po Januszu Kowalskim – przywrócenie finansowania nauki języka niemieckiego. (...) Korzystało z niej wiele dzieci na Opolszczyźnie”.
W wyborach samorządowych wszyscy – chyba oprócz PiS – liczą na więcej... Mniejszość Niemiecka pod szyldem Śląskich Samorządowców chciałaby do pięciu obecnych radnych dodać przynajmniej jeszcze dwóch. „Bylibyśmy zadowoleni” – przyznaje przewodniczący.
Koalicja Obywatelska chciałaby powiększyć stan posiadania: z 10 do przynajmniej 13! Lewica nie ma w sejmiku nikogo, więc jeden mandat byłby sukcesem. PSL będzie zadowolony z zachowania obecnych dwóch radnych.
PiS ma dziesięć szabel w sejmiku, ale, jak się prognozuje, parę może stracić. Zbigniew Kubalańca, jeden z liderów PO w województwie opolskim i wiceprzewodniczący sejmiku, liczy, że partia Kaczyńskiego straci przynajmniej trzy mandaty: „W ostatnich wyborach parlamentarnych stracili kilkadziesiąt tysięcy głosów” – powiedział „Gazecie Wyborczej”. Póki co jest to dzielenie skóry na niedźwiedziu, bo na tę scenę, jak zresztą w całym kraju, wkracza Trzecia Droga.
Wiceprzewodniczący Kubalańca komplementuje Mniejszość Niemiecką, choć równocześnie zauważa, że ta etniczna formuła zaczyna się powoli wyczerpywać: „Trzymam kciuki za Śląskich Samorządowców. (...) Ta koalicja rządzi już czwartą kadencję, a współpraca jest modelowa. Jest ogromna szansa na jej utrzymanie”.
O wszystkim zdecydują wyborcy.