O godz. 16 Sławomir Mentzen wygłosił na YouTube długie przemówienie do swoich wyborców, zakończone (zgodnie z oczekiwaniami) wezwaniem, aby każdy poszedł zagłosować, ale zgodnie z własnym rozumem i sumieniem. Ręce Mentzena zostały umyte, a to, na kogo on sam będzie głosował, pozostaje jego słodką tajemnicą. Politycy dużego formatu zawsze otwarcie mówią, za kim zagłosują, ale też nikt nikomu nie każe być politykiem dużego formatu.
Natomiast Rafał Trzaskowski zamiast być w Końskich, zabawi w Kaliszu; mieszkańców Końskich odwiedził już zresztą trzykrotnie. I tak to biedny Karol Nawrocki został z ręką w TV Republika. Zostaje mu na niedoszłej „debacie” krzyczeć przez godzinę bzdury, że Trzaskowski stchórzył. Uwierzy w to twardy elektorat PiS (bo uwierzy we wszystko, w co uwierzyć każe partia), lecz elektorat „przepływowy”, czyli osoby wciąż wahające się, na kogo zagłosować, w wersję o tchórzu nie uwierzą.
Za to Nawrocki może odetchnąć z ulgą, że nie będzie musiał wysłuchiwać o swoich sprawkach. Ich liczba jest już tak wielka, że nawet najzagorzalsi zwolennicy „decyzji prezesa” nie wierzą w jego integralną niewinność, a jedynie całkiem po prostu wszystko hurtem i ryczałtem mu wybaczają.
Pułapka w Końskich
Rafał Trzaskowski już po raz kolejny odmówił udziału w propagandowym show populistycznej prawicy na rynku w Końskich. Nie ma tam czego szukać i nie musi tańczyć, jak mu Tomasz Sakiewicz zagra, ani wpadać w zastawioną na siebie pułapkę. Gdyby pojechał do Końskich, spotkałby się z agresją i ewidentnie tendencyjnym zachowaniem producentów tego medialnego wydarzenia i samych prowadzących. Oczywiście w innych okolicznościach niepodjęcie tego nieprzyjemnego wyzwania faktycznie mogłoby być odebrane jako tchórzostwo. Tak było pięć lat temu, gdy kandydat Trzaskowski nie stawił się na debatę z Dudą. Wielu komentatorów do dziś jest przekonanych, że był to błąd, który mógł nawet przesądzić o przegranej Trzaskowskiego.
Dziś jednakże sytuacja jest zupełnie inna. Są co najmniej trzy powody, dla których Trzaskowski nie musi, a nawet nie powinien być w Końskich. Po pierwsze, kontrkandydat całkowicie utracił zdolność honorową. Z kimś takim jak Nawrocki po prostu nie należy rozmawiać. Bo o czym? O hotelu Grand, o apartamentach, kawalerkach, ustawkach, „niegospodarności”? Po drugie, zdolności honorowej nie ma też Telewizja Republika, którą trudno nawet nazwać tubą propagandową PiS. To jest kuriozum większe jeszcze niż TVP z czasów Jacka Kurskiego. Zresztą koncesja, którą to rebelianckie medium posiada, okazała się wydana z naruszeniem przepisów (wyrok sądu w tej sprawie jest nieprawomocny).
Po trzecie, Rafał Trzaskowski niczego by nie uzyskał, stojąc jak sfinks na scenie i patrząc z uśmiechem na lecące w jego stronę zgniłe jajka i pomidory. Już sobie z Nawrockim pogadał podczas obowiązkowej debaty w TVP i chyba wszystko zostało już powiedziane. Byłaby to w najlepszym razie powtórka z (wątpliwej) rozrywki.
Strategia Konfederacji
Absencja Trzaskowskiego to duży ból głowy dla PiS. Ale jeszcze większy wiąże się z elektoratem Sławomira Mentzena, który aż w 35 proc. zamierza poprzeć Trzaskowskiego, a Nawrockiego w 44 proc. Tak wyszło z badań przeprowadzonych po obu rozmowach kandydata Konfederacji z kandydatami drugiej tury wyborów, a przede wszystkim po słynnym piwku Mentzena z Trzaskowskim i Sikorskim.
Mentzen wielokrotnie zapewniał, że nie wejdzie w alianse z PiS. Dotychczas nikt mu nie wierzył, ale teraz jest inaczej. Chyba jest coś na rzeczy. Związanie się z Kaczyńskim mogłoby w najlepszym razie dać Mentzenowi tekę wicepremiera w ewentualnym rządzie PiS-Konfederacja w 2027 r. Tylko że byłaby to zapewne zaledwie kilkuletnia służba, po czym Mentzen byłby przez swój młody elektorat postrzegany jako polityk zużyty i niewiarygodny. Po co mu to? Lepiej konsekwentnie budować się w opozycji do PiS. Mentzen wszak jest bardzo młody i ma mnóstwo czasu.
Te przypuszczenia znajdują potwierdzenie w środowym przemówieniu. Mentzen tłumaczył się gęsto z piwa z Trzaskowskim i zapewniał, że z Nawrockim też by się napił. W końcu był gospodarzem rozmowy i właścicielem pubu, więc wypadało mu zachowywać się jak gospodarz i właściciel. Poza tym piwko zaszkodziło Trzaskowskiemu, bo zniechęciło elektorat lewicowy i zmobilizowało prawicowy. O obu swoich rozmówcach mówił krytycznie i z dużym dystansem. Podkreślał „duże problemy z wiarygodnością Nawrockiego”, wspominając, że można by o jego młodości nakręcić film (o teraźniejszości tym bardziej, jak sądzę). Trzaskowskiemu dostało się głównie za to, że podczas rozmowy z nim czekający w kuluarach jego ludzie „zrobili syf”.
Na koniec Mentzen bardzo mocno podkreślił swój jednaki dystans do PiS i PO, które na równi chce zwalczać („rozbić duopol”). Nikomu się nie zaprzeda, a jeśli będą po wyborach w 2027 r. jakieś negocjacje o utworzeniu rządu, to będzie negocjował twardo. Słowem: nie będzie przystawką.
Koalicja z PiS raczej wykluczona
Cóż, PiS nie uznaje „nieprzystawkowych” koalicjantów, więc jeśli słowa Mentzena brać poważnie, to koalicja z PiS jest raczej wykluczona. Zobaczymy. Na razie musimy przyznać, że Sławomirowi Mentzenowi poszczęściło się w tej kampanii. Zakończył jednakże tak sobie, bo jego przydługie przemówienie było defensywne i pozbawione konkluzji. Zamiast opowiadać bajki o demobilizującym wpływie piwa na lewicę i mobilizującym jego wpływie na prawicę, mógł po prostu poprzeć Trzaskowskiego, żeby potem przez trzy dekady przypominać centrystom, że „uratował im cztery litery”. A do PiS drzwi by sobie i tak przez to poparcie nie zatrzasnął (nomen omen), bo to środowisko całkowicie pragmatyczne, a właściwie cyniczne. Za dwa lata nikt tam nie będzie się interesował, co na YT powiedział Mentzen w sprawie głosowania w drugiej turze w zamierzchłym 2025, a po przegranym Nawrockim najpewniej nie będzie już w polityce śladu.
Osobiście przypuszczam, że Sławomir Mentzen w końcu odda głos na Rafała Trzaskowskiego, tak jak co trzeci jego wyborca. Sądzę, że oni też tak przypuszczają. Tak czy inaczej, Konfederacja nie dowiezie Nawrockiego do pałacu, jak to sobie PiS wymarzył. Za to Rafał Trzaskowski zaliczył kolejny dobry dzień na finiszu kampanii.