Jeszcze do niedawna Polska żyła sprawą pomnika smoleńskiego. Kontrowersje budziły: projekt, miejsce i okoliczności powstania monumentu. Nie mniejsze emocje wzbudza pomnik, który po ponad dwóch latach perypetii stanie w Paryżu. Tzw. Bukiet tulipanów będzie poświęcony pamięci ofiar zamachów z listopada 2015 r. Autorem pracy jest Jeff Koons, jeden z najsłynniejszych artystów na świecie.
Pomnik, który podzielił Francuzów
Był listopad 2016 r. W imię „przyjaźni amerykańsko-francuskiej” artysta podarował władzom miasta nie tyle pomnik, ile projekt. I choć chciał oddać hołd ofiarom krwawych zamachów, swoim gestem skutecznie podzielił francuską opinię publiczną, budząc mieszane uczucia. Nie wszyscy uwierzyli w szczerość intencji artysty, doskonale zresztą znanego z zamiłowania do autopromocji. Projekt przedstawiał olbrzymią dłoń trzymającą tytułowy bukiet tulipanów. Koons w oczywisty sposób nawiązywał do nowojorskiej Statui Wolności – daru narodu francuskiego dla amerykańskiego.
Pomnik miał stanąć przed gmachem Palais de Tokyo. Krytycy wskazywali, że miejsce to nie ma żadnego związku z zamachami – w budynku mieści się muzeum sztuki nowoczesnej. Innym problemem był grunt, który mógłby nie wytrzymać ciężaru gigantycznego monumentu (ok. 12 m wysokości i 8 m szerokości). Najwięcej kontrowersji wzbudziła (jak zwykle) kwestia finansowa. Koszty wzniesienia i utrzymania pomnika miało pokryć miasto (według szacunków to inwestycja warta od 3 do 4 mln euro).
Dzieło „szokujące i niemile widziane”
Dyskusje między zwolennikami a krytykami projektu ciągnęły się miesiącami. Przy ich okazji wracało pytanie o to, dlaczego ofiary zamachu w Paryżu ma uczcić pomnik amerykańskiego artysty, a nie francuskiego. Na początku 2018 r. grupa kilkudziesięciu wpływowych postaci francuskiej kultury opublikowała w gazecie „Libération” list otwarty. Wzywała w nim władze miasta do rezygnacji z przedsięwzięcia. Projekt pomnika został określony jako „szokujący” i „niemile widziany”. Inicjatywę Koonsa sygnatariusze nazwali wprost „lokowaniem produktu”. Pod listem znalazły się podpisy m.in. światowej sławy artysty Christiana Boltanskiego oraz byłego ministra kultury Frédérica Mitterranda. W odpowiedzi na łamach „Le Monde” pojawił się kolejny list, tym razem biorący Koonsa w obronę.
Kłopotliwy prezent od Jeffa Koonsa
Sprawa przycichła, ale do czasu. W ostatni piątek zastępca burmistrza Paryża ogłosił w radiu, że pomnik zostanie wzniesiony, tyle że w innej lokalizacji. Zamiast na Palais de Tokyo „Bukiet tulipanów” stanie w pobliżu Petit Palais, czyli w ścisłym centrum miasta, znów bez większego związku z zamachami sprzed trzech lat. Odsłonięcie monumentu nastąpi prawdopodobnie w pierwszej połowie 2019 r. Dar Koonsa ma zostać sfinansowany z pieniędzy prywatnych sponsorów, a nie – jak początkowo planowano – z kieszeni podatników. Krótko mówiąc, artysta postawił na swoim. Zresztą nie po raz pierwszy w swojej karierze.
Plastikowy Jeff Koons
Kim jest autor całego zamieszania? Bez wątpienia jednym z bardziej kontrowersyjnych artystów na świecie. Cyniczny mistrz autopromocji i papież kiczu w oczach jednych. Geniusz objawiony i Marcel Duchamp naszych czasów według innych. Zanim w latach 80. na dobre zaistniał w świecie sztuki i stał się jedną z jego czołowych twórców, pracował m.in. jako makler giełdowy w Nowym Jorku. Na przestrzeni lat Koons wykreował swój charakterystyczny „plastikowy” styl. Artysta kontynuuje idee pop-artu i dadaizmu. Zajmuje się malarstwem i produkcją rzeźb, które przedstawiają zazwyczaj banalne przedmioty, np. balonowe pieski. Jedną z takich instalacji można podziwiać tuż pod nowojorskim kompleksem World Trade Center. Koons, idąc śladem Andy’ego Warhola, założył własną „fabrykę”. W wielkim studiu przy produkcji kolejnych dzieł pomaga mu cały sztab artystów.
Jak widać, nie tylko w naszym kraju pomniki zamiast łączyć, dzielą.