Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Jak się włamać do snów, czyli 10. rocznica „Incepcji”

Kadr z filmu „Incepcja” Kadr z filmu „Incepcja” mat. pr.
Podróż do świata snów w przestrzeni wymyślonej przez Nolana wciąż jest silnym przeżyciem. Nie jest też przypadkiem, że wkrótce ma premierę „Tenet”, nowe dzieło tego twórcy.

8 lipca mija dziesięć lat od światowej premiery „Incepcji” Christophera Nolana. Przebój, który zarobił 830 mln dol., przyniósł twórcom olbrzymi rozgłos. Poza rozmachem inscenizacyjnym i wielopoziomową fabułą zafascynował psychoanalitycznym, zagadkowym pojęciem świadomego snu.

Idea świadomego śnienia

Termin „reve lucide” – z francuskiego „świadomy sen” – został wymyślony w XIX w. przez Herveya de Saint-Denysa, uważanego za ojca współczesnej oneironautyki, czyli sztuki śnienia. Saint-Denys przez większość życia zajmował się badaniem kultury i historii Chin, ale skrywał w sobie także pasję do zgłębiania tajemnicy snów. Już jako nastolatek zapisywał je na kartce, a także je rysował. Aby zapamiętać ich jak najwięcej, sinolog zaczął prowadzić szczegółowe dzienniki. Napisał ich 22, zawarł w nich w sumie 1946 snów. Jeden okazał się przełomowy. Śniący funkcjonował w nim, jakby był na jawie. „Reve lucide” powtarzały się, a uczony doszedł do wniosku, że potrafi je przeżywać codziennie. Jego książka „Marzenia senne i sposoby kierowania nimi – uwagi praktyczne”, wydana w niewielkim nakładzie w 1867 r., zyskała miano prekursorskiej, inspirując w 1913 r. holenderskiego pisarza i psychiatrę Frederika Willema van Eedena do stworzenia pojęcia „świadomego śnienia”. Stając się fundamentem oraz punktem wyjścia do dalszych badań i rozważań w tej dziedzinie.

O „świadomym śnieniu” pisał w XX w. William Wharton w „Ptaśku”. W kinie elementy świadomego snu można znaleźć m.in. u Davida Lyncha w „Zagubionej autostradzie”, animacji Richarda Linklatera „Życie świadome” czy hiszpańskim dramacie „Otwórz oczy”, który przyczynił się do powstania amerykańskiego remake’u „Vanilla Sky” z Tomem Cruisem i Penelope Cruz w rolach głównych. „Incepcja” powstała dziewięć lat po filmie Camerona Crowe’a i szybko stała się hitem. Największym i najgłośniejszym po trylogii Batmana („Batman: początek”, „Mroczny Rycerz”, „Mroczny Rycerz powstaje”) dziełem Nolana.

Czytaj też: Zagadki świadomego snu

Kino halucynogenne

Film opowiada historię Dominicka Cobba, mistrza wykradania wspomnień i szefa zespołu „włamywaczy do snów” (Leonardo DiCaprio uważa tę rolę za jedną ze swoich najlepszych). „Incepcja” skupia się na ostatnim zadaniu tej grupy. Nie jest nim kradzież myśli, tylko wszczepienie nowej idei do umysłu spadkobiercy wielkiej fortuny, która niczym wirus ma doprowadzić do upadku imperium jego ojca. Na przeszkodzie stoi jednak pewna nierozliczona sprawa z przeszłości Cobba – śmierć jego żony Mai, która pojawia się w jego snach jako projekcja podświadomości, z którą bohater – obwiniający się o śmierć ukochanej – nie może sobie poradzić.

To zaledwie zarys fabuły. Jednym z największych osiągnięć filmu jest stworzenie kilku plastycznych przestrzeni wyglądających jak wiele połączonych rzeczywistości. Obrazy te, oddziałując na odbiorcę niczym halucynacje (zderzające się wymiary, upadające na siebie miasta), potęgują wrażenie zagadkowości, iluzji, nieprzewidywalności i niepokoju. Dzieło Nolana niewątpliwie nawiązuje także do estetyki kina neo-noir, do którego zaliczany jest jego wcześniejszy film „Memento”.

Czytaj też: „Dunkierka”. Zwycięska porażka

„Incepcja” zawiesza prawa fizyki

„Incepcja” stała się wizualnym fenomenem. Mistrzowskie zabiegi w filmie – takie jak stworzenie kilku poziomów snu, obrazów odzwierciedlających podświadomość, które czasem zachwycają, a czasem szokują – wywołują napięcie, ekscytację. Połączenie tych odczuć daje niepowtarzalne wrażenie: kinowe, psychologiczne, ale i wręcz metafizyczne. Nolan w porywający sposób daje do zrozumienia, jak bardzo nieprzewidywalny i nieprzenikniony jest nasz umysł. Pyta, jak głęboko można w niego wniknąć.

„Incepcja” ma też wymiar technologiczny i popkulturowy. Film został nominowany do Oscara w ośmiu kategoriach, otrzymał cztery statuetki: za zdjęcia, efekty specjalne, dźwięk i montaż dźwięku. Połączenie niejednoznacznej, skomplikowanej, wielowymiarowej fabuły z efektami specjalnymi wciąż robi wrażenie. Zaledwie część tych efektów wykonano w technice CGI, a w przypadku większości, m.in. słynnych scen ze zmianą grawitacji, zastosowano niekonwencjonalne rozwiązania, jak scenografie „oszukujące” prawa fizyki dzięki gigantycznej centryfudze (podobnego zabiegu dokonano w filmie „2001: Odyseja Kosmiczna” Stanleya Kubricka). Sceny te wraz z emocjonalną muzyką Hansa Zimmera stanowią mocny rdzeń dzieła, dowodząc, że „stara” szkoła filmowa może dać nowoczesny, hipnotyzujący efekt.

Czytaj też: Christopher Nolan – najważniejszy reżyser naszych czasów?

Zagadka w zagadce, jawa czy sen

Jedną z największych zagadek „Incepcji” jest zakończenie. Nie wiadomo, czy limbo (kręcący się bączek) symbolizuje sen, czy jawę. Przewróci się czy nie. Dwa lata temu Michael Caine, odtwórca roli Milesa, jeden z ulubionych wykonawców Nolana, zdradził, że sceny, w których pojawia się na ekranie, są tymi „na jawie”. A ponieważ postać Milesa występuje także w zakończeniu, można domniemywać, że „Incepcja” ma pozytywny finał.

Zagadek i ciekawostek jest więcej. Jedną z nich, potwierdzającą kunszt i dopracowanie historii na każdym poziomie, jest znaczenie imion i nazwisk bohaterów. „Cobb” we współczesnych językach indyjskich (m.in. hindi, urdu, pendżabi) oznacza „sen”, a imiona bohaterów: Dominick, Robert, Eames, Arthur, Mal i Saito, układają się w wyraz „DREAMS”. Dodając do zestawienia kolejne trzy postaci: Petera, Ariadne i Yusufa, otrzymamy frazę „DREAMS PAY”, czyli „marzenia się opłacają”. Jeszcze innym ciekawym zabiegiem jest powiązanie „Incepcji” ze słynną piosenką „J’ai ne regrette rien”. Szlagier Édith Piaf wpleciony w ścieżkę Zimmera symbolizuje wybudzenie ze snu (chociaż bardziej tu pasuje słowo „kopnięcie” czy „impuls”, na co wskazuje określenie „kick song”).

Co ciekawe, jak wyznał reżyser, utwór był zapisany w scenariuszu na długo przed pojawieniem się Marion Cotilliard jako odtwórczyni Mai, żony Cobba, która trzy lata wcześniej zagrała francuską piosenkarkę w biograficznym filmie „Niczego nie żałuję – Édith Piaf” Oliviera Dahana. Związku „Incepcji” z tym utworem można doszukiwać się, porównując metraż filmu (2 godziny i 28 minut) z długością piosenki (2 minuty 28 sekund). W filmie jest więc pełno elementów świadczących o dyskretnej, intelektualnej grze z widzem.

Czytaj też: Czym zachwyca „Dunkierka” Nolana? Dźwiękiem!

„Tenet”, ta sama opowieść?

Między innymi z tego powodu „Incepcja” przez długi czas po premierze była szeroko omawiana i komentowana. Podróż do świata snów w przestrzeni wymyślonej przez Nolana po każdym kolejnym obejrzeniu wydaje się silniejszym przeżyciem. Nie jest także przypadkiem, że już za miesiąc na ekrany ma wejść najnowsze widowisko tego reżysera „Tenet” (z ang. „dogmat”). Premiera została przesunięta na 12 sierpnia ze względu na pandemię. Pierwotnie miała się odbyć 17 lipca, czyli niemal równo dekadę po „Incepcji”. Oprócz zwiastunów i zdawkowych wypowiedzi twórców wiemy o tym projekcie bardzo niewiele. Na pewno można się spodziewać bliskich pokrewieństw z „Incepcją”.

Reżyser, podobnie jak w przypadku filmu z 2010 r., wymyślał i dopracowywał „Tenet” bardzo długo. Jak zdradził portalowi IndieWire – sześć lub siedem lat. Wiadomo też, że ukrytym tematem filmu będzie funkcjonowanie czasu – motyw przewijający się w „Incepcji”, „Interstellarze” czy „Memento”. Z materiałów prasowych można wysnuć wniosek, że ponownie różne wymiary i przestrzenie połączą się w wizualno-psychologiczną opowieść, w której nic nie będzie oczywiste. Kto wie, może Nolan nie skończył opowiadać historii zaczętej dziesięć lat temu?

Czytaj też: O czym mówią nasze sny?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną