Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Czarna kreska

Z różnych rodzajów dominacji, jakie organizują kobietom mężczyźni, jest również statystyka pierwszeństwa zgonu. Prozy Heissler dają pocierpieć wreszcie mężczyźnie, nie robiąc z niego od razu Orfeusza.

Po entuzjazmie nowego roku następuje najczęściej ekspansywny smutek przemijania. Krach górnolotnych postanowień przemienia się w stare przyzwyczajenia. Ten moment klęski domaga się najczęściej jakiejś lektury, jakiegoś pocieszenia i wytłumaczenia, dlaczego znowu nic nie wyszło z „życia na nowo”. Być może wszedłem już w smugę poważnego cienia, która zasłania mi horyzont nadziei, którą mógłbym żywić. Zostało mi spokojne tycie, kiedy już najadłem się strachu przed oczywistą starością. Jestem syty, lęk wychodzi mi już bokiem. Zewsząd wieje grozą.

Tzw. narracje każą przygotowywać się na najgorsze. Globalna korekta złudzeń o spokojnym życiu przechodzi w całkiem lokalny paraliż egzystencjalny, a przy tym wszystkim będzie trzeba jeszcze kiedyś umrzeć. Jeden z moich ulubionych polskich poetów – Bohdan Zadura – sformułował w pewnym wierszu podstawowe pytanie i udzielił równie pocieszycielskiej odpowiedzi: „Czy śmierć jest trudna? Jak może być trudne coś, co udało się tylu miliardom ludzi”. Jakże cieszy mnie to powinowactwo! Skoro każdy bliźni okazuje się funeralnym antenatem, to nie należy specjalnie silić się na oryginalność w literaturze przedmiotu. Z takim nastawieniem przeczytałem małe prozy Déborah Heissler, które pięknie przełożył Jan Maria Kłoczowski i elegancko wydał Państwowy Instytut Wydawniczy.

To jedna z intensywniejszych osobowości poezji francuskiej, akademiczka i znawczyni poezji Philippe’a Jaccotteta, którego „Ostatnią księgę Madrygałów” skądinąd równie pięknie Kłoczowski przetłumaczył. „Sorrowful Songs” to pierwsza publikacja tekstów Heissler po polsku i od razu mamy do czynienia z poetyckimi lamentacjami. Intertekstem tych poetyckich próz jest nasz dobry, polski fachowiec od żałoby Henryk Mikołaj Górecki. Wydaje się, że Heissler udało się za pomocą słów odegrać nową „Symfonię pieśni żałobnych”. Powołała do życia męskiego narratora, podstarzałego kochanka, „starca o brązowych rękach”, męża, który opłakuje śmierć ukochanej Blanche. Wszystko w tych tekstach odbywa się w ultrastabilnej konwencji miejsca, czasu i akcji utraty. Pejzaże to najczęściej jesienne i zimowe martwoty, gdzie okiem sięgnąć, wyziera pustka i otępienna nicość. W samym jej środku mamy truchło Blanche i medytacje jej partnera, uruchamiające wspomnienia miłosnych uniesień, jeszcze wczorajszych zażyłości, zapamiętałych stosunków, oddzielonych czarną kreską od dziś, w którym notuje: „Blanche nie żyje. Umarła wczoraj wieczorem”. Inauguracyjne zdanie książki Heissler z początku wydawało mi się szczytem bezpretensjonalności i kiczu, tymczasem jest ono zaledwie zapowiedzą siły, z jaką możliwa jest jeszcze w literaturze prostota, o jakiej dawno zapomniałem.

Heissler przybywa przecież z tradycji literatury francuskiej, odpowiedzialnej za wywłaszczenie języka z prawa do „mówienia wprost”. A jednak potrafiła przekroczyć całe ogromne dziedzictwo funeraliów spod znaku Maurice Blanchota, by dać świadectwo żywotności poetyckich nokturnów i ich ponadczasowej energii rażenia serca czytelnika. Dajmy na to taki fragment: „Zapomnijcie o wszystkim. Zapomnijcie, odpuście. Zapomnijcie, że to była ona, że to byłem ja – wspomnienie sprzed dwóch dni, starzec o brązowych rękach, jakim się stałem. Zostaną po nas tylko liście o zmierzchu. I nie poruszy się żaden z nich. / Tam, gdzie widać podszewkę prawdy”. Niby widać tu puszczenie oka do „śmierci podmiotów”, niby zdania te ustawione są blisko blanchotowskiej „chwili mojej śmierci”, a jednak transferują jakiś rodzaj wiarygodności i przejmującej, indywidualnej prawdy żałobnika.

Nade wszystko Heissler napisała prozy życia mężczyzny, który nie wstydzi się płaczu. W głębokim sensie teksty te – pracując na różnych konwencjach smutku i samotności – deregulują konwencję męskości rozumianej jako hardość w obliczu śmierci. Heissler daje w „Sorrowful Songs” szkic innej męskości, potrafiącej wysłowić się w kategoriach dalece bardziej zniuansowanych, otwartych na kruchość i rezygnujących z twardych, egzystencjalnych twierdzeń, jak w tekście „Linie”: „Których brakuje ustom, smugi śniegu chroniące ziemię przed wiatrem. Nieruchomieje twoja dłoń na mej dłoni – sprawna, namiętna. / Wyśniłem twoje usta i czaszkę, suche puenty bioder za linią horyzontu. Szkic”.

W kapitalnej, trzeciej części książki, zatytułowanej „Pokój utraty”, bohater Heissler zwiduje głębokie dzieciństwo swoje i swojej ukochanej, która nagle ożywa wespół z towarzyszką zabaw w dwóch doskonałych poetyckich obrazach: „Dwie małe dziewczynki, które wchodzą po schodach. Jedna z nich ciągnie lalkę. Teraz ta lalka leży na żwirze, na dziedzińcu, pod drzewem. / Pamiętam, że właśnie tam bawiły się pewnego popołudnia, grając zalotnie w łapki, ubrane w aksamitne halki, obcisłe, niebieskie”. A dwie strony dalej następuje grobowe dopowiedzenie: „I nagle poczułem, że zamieniłem się w starca, podczas gdy one urosły. A im są wyższe, tym wyżej niebo same”.

Książka Déborah Heissler, przy złożonej strukturze utworu muzycznego, nawiązującego tak do psalmów Dawida, jak i muzyki Debussy’ego i Bacha, okazała się dla mnie nade wszystko podręcznikiem transfiguracji w starca. Bardzo brakuje współczesnej męskości takich poetyckich kierunkowskazów, prowadzących wprost na brzeg Styksu, którym spływa już żałobna gondola z ukochaną. Figura wdowca słabo się ma w literaturze współczesnej. Z różnych rodzajów dominacji, jakie organizują kobietom mężczyźni, jest również statystyka pierwszeństwa zgonu. Prozy Heissler dają pocierpieć wreszcie mężczyźnie, nie robiąc z niego od razu Orfeusza.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną