Skejterzy Keire Johnson i Zack Mulligan na ekranie płynnie prześlizgują się przez puste ulice amerykańskiego Rockford, a reżyser Bing Liu jedzie z kamerą na swojej desce tuż za nimi. Choć wszyscy trzej młodzi ludzie poznali się podczas realizacji filmu, to Liu, wykorzystując również swoje i cudze archiwalne, domowe nagrania, stwarza wrażenie, jak gdyby przyjaźnili się i jeździli razem od kilkunastu lat. Sugerowana montażem bliskość między nimi ma chyba wytłumaczyć, dlaczego Keire i Zack otwierają się przed kamerą i rozmawiają o naprawdę trudnym, łączącym całą trójkę doświadczeniu. O przemocy fizycznej ze strony konserwatywnych ojców i o tym, jaki wpływ ma ona teraz na relacje budowane przez nich z kobietami. Liu nie pozostaje tylko za kamerą, rozmawia również ze swoją matką o jej wieloletnim przyzwoleniu na agresję ojczyma wobec niego i jego brata. Za ten dokumentalny debiut był nominowany do Oscara i dostał nagrody na festiwalu Sundance i w Polsce, na Millennium Docs Against Gravity. Jednak przyjęty przez niego chaotyczny sposób montażu, a także niekonkretny, nieszukający ogólniejszych społecznych analogii sposób prowadzenia historii, nie zawsze się sprawdza. I przez to nie wiadomo, z jaką konkretnie myślą Liu, łącząc deskorolkę z kozetką terapeutyczną, chciałby widza zostawić.
Jutro albo pojutrze (Minding the Gap), reż. Bing Liu, prod. USA 2018, 93 min