Recenzja filmu: „20 000 gatunków pszczół”, reż. Estibaliz Urresola Solaguren
Porównania z „Dziewczyną” Lukasa Dhonta wydają się nieuchronne, lecz mimo oczywistych podobieństw tematycznych to nie taka sama historia.
Porównania z „Dziewczyną” Lukasa Dhonta wydają się nieuchronne, lecz mimo oczywistych podobieństw tematycznych to nie taka sama historia.
Film wygląda jak radosna pocztówka wysłana z miło spędzonych wakacji.
Wyjątkowy portret zbiorowy cywili, pierwszych ofiar wojny w Ukrainie.
Fabuła jest rozpisana na dwie osoby, a właściwie jedną osobę i robota.
Anglojęzyczny debiut greckiego reżysera Christosa Nikou, który kilka lat temu zachwycił krytyków swoją debiutancką „Niepamięcią”, jest bardziej intrygujący, niż może się na pozór wydawać.
Francuskojęzycznej komedii kryminalnej Woody’ego Allena rozgrywającej się w salonowym środowisku paryskich milionerów brakuje bon motów, błyskotliwego humoru oraz gwiazdorskiej obsady niemal zawsze stanowiącej najmocniejszą stronę filmów Amerykanina.
Film roi się od zabawnych scen sytuacyjnych, sporo w nim świeżych pomysłów, ma świetnie napisane dialogi, a obok doskonale sobie radzących mało znanych twarzy pojawiają się dawno niewidziane gwiazdy.
Grający zawodowego killera Fassbender faktycznie sprawia wrażenie perfekcyjnie kontrolującej się maszyny do zabijania, ponieważ jednak w rzadkich chwilach bywa człowiekiem, potrafi się też mylić.
Otrzeźwiający kubeł zimnej wody wylany na rozpalone wojną polsko-polską głowy rodaków.
Trzeba przyznać, że Ira Sachs, autor tego dramatu rozgrywającego się współcześnie w Paryżu, w oczywisty sposób nawiązującego do nowofalowej legendy „Jules i Jim”.
Benicio Del Toro przynajmniej od czasu „Sicario” musiał czekać na rolę, która pozwoliłaby mu znów pokazać aktorskie możliwości. Szkoda, że nie trafił mu się lepszy scenariusz (uczciwie trzeba dodać, że do „Gada” sam przyłożył rękę), bo w roli detektywa Toma Nicholsa jest znakomity.
Zaczynała jako dziewczyna z gitarą grająca country, dziś jest nie tylko sławną piosenkarką, tekściarką i kompozytorką, ale też reżyserką i producentką.
Schematyzmu ani stereotypowego ujęcia charakterystycznego dla kina historycznego prawicy tu nie ma.
Jest to fikcja polityczna rozgrywająca się w czasie hipotetycznych wyborów prezydenckich we współczesnej Polsce rządzonej przez silną partię konserwatywną.
Druga animacja malarska małżeńskiego duetu DK i Hugh Welchmanów zaskakuje o wiele bardziej niż „Twój Vincent”, i to na wielu poziomach.
Delikatny niczym poetycka strofa debiut fabularny Celine Song składa hołd uczuciu, które w naszej kulturze nazywamy romantycznym.
Realizowana przez siedem miesięcy produkcja, poświęcona współczesnej psychiatrii, przedstawia ten eksperyment jako odbicie „normalnej” rzeczywistości, pozwalające lepiej się przyjrzeć, kim jesteśmy my – ci „zdrowi”.
Autorka przebojowych „Moich córek krów” oraz m.in. „Zupy nic” przyzwyczaiła widzów do własnej wizji kina polegającej na umiejętności opowiadania o skrajnie trudnych sytuacjach – takich jak odchodzenie bliskich, trudy życia w PRL czy alkoholizm – w sposób lekki, niekiedy jaskrawo zabawowy.
Film akcji zainspirowany m.in. biografią Jerzego Kaczmarka – jednego z najsłynniejszych szpiegów dawnego bloku wschodniego.
Dzianowicz mówi o cenie udzielania pomocy, ale i o lęku wywołanym perspektywą dziedziczenia choroby. Bez prostych rozwiązań, happy endu.