Recenzja filmu: „Power”, reż. Henry Joost, Ariel Schulman
Popularność filmów o superbohaterach sprawia, że reżyserzy chętnie sięgają nie tylko po komiksowe pierwowzory, lecz także po oryginalne scenariusze.
Popularność filmów o superbohaterach sprawia, że reżyserzy chętnie sięgają nie tylko po komiksowe pierwowzory, lecz także po oryginalne scenariusze.
Świat bohaterów to emocjonalny matrix, w którym każdy gra jakąś rolę, a wszyscy dookoła mogą okazać się statystami.
Realizację tego filmu wspomogła crowdfundingowa zbiórka funduszy.
Film ten jest podsumowaniem artystycznej drogi reżysera, który dosadnie, za pomocą zgrabnej metafory pokazuje, na co współczesny, bezbożny świat zasługuje.
Tom Hardy gra tytułową postać z poświęceniem, choć na granicy aktorskiej szarży.
Przekrój palących problemów społecznych, które powiew wolności tunezyjskiej rewolty dotkliwie obnażył.
Wyssane z palca teorie, powielane przez prawicowe portale i media, motywują i usprawiedliwiają realne akty przemocy. I o tym też jest ten świetny dokument.
Skupienie uwagi na otoczeniu i dysfunkcyjnej rodzinie skutkuje prowokującymi pytaniami w stylu: kto tu jest bardziej chory.
„Maggie” to projekt zrealizowany na potrzeby edukacji.
Dużą zaletą tego dokumentu jest fakt, że jego realizator Alex Winter zna temat z własnego doświadczenia.
Ksiądz Adam Boniecki jest w ciągłym ruchu. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie po seansie poświęconego mu dokumentu.
Choć od premiery pierwszych odcinków serialu o Scooby-Doo minęło ponad pół wieku, tchórzliwy psi detektyw wciąż nie pozwala o sobie zapomnieć.
Kamera rzadko opuszcza pokład okrętu, trzyma się blisko bohaterów niczym w kręconym na miejscu zdarzeń dokumencie.
Fabularny schemat filmu o dojrzewaniu na amerykańskiej prowincji.
Życiorys Harriet Tubman to zaiste niezwykła opowieść.
Edward Kelly, znany jako Ned, był synem irlandzkiego złodzieja zesłanego do kolonii karnej na antypody, buntownikiem i australijską legendą, budzącą od ponad stu lat skrajne emocje.
Film Erica Lartigaua jest swoistą satyrą na szaleństwo wzniosłych celów.
Gdyby Eurowizja była amerykańskim filmem, nie byłaby nawet w połowie tak zabawna, jak jest.
Kolejny dokument, po filmach o Trumpie i Jeffreyu Epsteinie, będący oskarżeniem Ameryki, kraju, który niszczy za słabości i nagradza za bezwzględność.