Ludzie i style

Testy dziewictwa – czy w końcu uda się skończyć z tym barbarzyństwem?

W Afganistanie tzw. testy dziewictwa są plagą. W Afganistanie tzw. testy dziewictwa są plagą. ArmyAmber / Pixabay
Szwedzki rząd ma sfinansować kampanię adresowaną do personelu medycznego w Afganistanie, by przestrzegał zakazu przeprowadzania tych testów. Ale czy to wystarczy, by zwalczyć ten proceder?

W Afganistanie tzw. testy dziewictwa są plagą. Stosuje się je od lat wobec dziewcząt i kobiet. Mimo że w zeszłym roku oficjalnie zakazano tego typu praktyk, policjanci nadal zawożą kobiety do placówek medycznych, gdzie badania przeprowadza się najczęściej bez ich zgody i nierzadko w obecności osób postronnych.

„To przełom w walce o zakończenie testów dziewictwa w Afganistanie” – pisze „Guardian” o szwedzkiej kampanii adresowanej do lekarzy i pielęgniarek we wszystkich afgańskich prowincjach, by przekonać ich do zaprzestania wykonywania tych badań. Wydaje się, że zbyt wcześnie na odtrąbienie sukcesu.

Czytaj także: Dlaczego „ten pierwszy raz” obwarowany jest tyloma sprzecznymi zakazami i nakazami

Przemoc wobec kobiet

Mimo że testy dziewictwa (zwane też testami dwóch palców) Światowa Organizacja Zdrowia uznaje za poniżające, dyskryminujące i niemające żadnych podstaw medycznych, przeprowadza się je nadal nie tylko w Afganistanie, lecz także w innych krajach Azji, Afryki i Bliskiego Wschodu, gdzie panuje kult dziewictwa i czystości przedmałżeńskiej (oczywiście dotyczy ona tylko kobiet).

Tymczasem według specjalistów przerwanie błony dziewiczej nie musi oznaczać, że doszło do stosunku płciowego – mogło stać się to w inny sposób (np. w wyniku uprawiania sportu). Niektóre dziewczynki rodzą się bez błony dziewiczej. Mimo to w wielu krajach stan błony dziewiczej uważa się za wiarygodną informację o tym, czy kobieta lub dziewczynka miała kontakt seksualny. Dane te wykorzystuje się przeciw nim, nawet jeśli padły ofiarą przemocy. To nagminna praktyka stosowana wobec kobiet, które uciekają od mężów przed przemocą z ich strony. Za niepomyślne przejście testu grozi im ostracyzm społeczny, okaleczenie, więzienie, a nawet śmierć. Oficjalnych statystyk brak, jednak problem – mimo coraz drastyczniejszych przypadków i apeli organizacji pozarządowych czy instytucji międzynarodowych – nie znika.

Według danych Human Rights Watch z 2016 r. niemal wszystkie kobiety przebywające w afgańskich więzieniach i 95 proc. dziewczynek w ośrodkach dla nieletnich trafiły tam z powodu „przestępstw przeciwko moralności”, takich jak seks przedmałżeński. „Przestępstwa” te są zagrożone karą nawet 15 lat więzienia. Farhad Javid opowiedział „Guardianowi” o fatalnych warunkach, w których przetrzymuje się dziewczynki i młode kobiety w wieku od 13 do 21 lat: „Ponad 12 osób w bardzo małej celi. I choć nie powinny być tam dłużej niż trzy miesiące, wiele z nich przetrzymuje się rok, a nawet półtora” – mówił szef organizacji Marie Stopes International w Afganistanie.

Perspektywy dla aresztowanych są bardzo kiepskie. Nawet jeśli wyjdą na wolność, w większości przypadków nie będą miały dokąd wracać – rodziny nie zechcą przyjąć ich z powrotem, bo okryły je hańbą.

Badanie jak gwałt

Rodzice dwóch dziewczynek w wieku sześciu i siedmiu lat, zaniepokojeni silnymi bólami brzucha, które u nich występowały, zwrócili się o pomoc do położnej Faridy. W jej ocenie obrażenia świadczyły o doznanej przemocy seksualnej. Kobieta zawiadomiła prokuratora. Dziewczynki przez dwa miesiące trzykrotnie poddano testom, które miały określić, czy są „dziewicami”. Testy były dla nich traumatyczne i upokorzające. Błagały, by po raz kolejny ich nie wykonywać.

Za przestępstwo wobec dzieci skazano 17-latka. Test co prawda nie dowiódł, że doszło do penetracji, dlatego sędzia zagroził położnej, że „mógłby ją skazać za fałszywe zeznania”. Postanowił „jej wybaczyć”, bo jest kobietą, i zalecił ostrożność w przyszłości. Położna pniosła jednak konsekwencje – sąsiedzi uznali, że zhańbiła ich społeczność, donosząc o sprawie. Jej dalsze losy nie są znane, ale podobne historie mają przede wszystkim dawać do myślenia tym, którzy chcieliby zgłaszać takie przypadki. Przestępcy seksualni mogą więc czuć się bezkarni. Zmowa milczenia narasta, pogłębiając krzywdę ofiar. Tym bardziej że w większości przypadków osoby, które doznały przemocy lub ją zgłosiły, nie mają wsparcia rodziny, nawet jeśli test wykaże, że do stosunku nie doszło.

18-letnia Neda z miasta Bamian w środkowym Afganistanie przed trzema laty wracała z koleżanką wieczorem do domu po próbie w teatrze. Do dziś nie może sobie wybaczyć, że skorzystała z oferty powózki. Tłumaczyła, że chciała uniknąć dwugodzinnego spaceru, a pieniędzy na bilet czy taksówkę nie miała – matka nie dałaby jej następnego dnia obiadu, gdyby zapłaciła za przejazd.

Nie jest jasne, jak to się stało – na wniosek rodziny czy kogoś innego – ale Neda musiała poddać się badaniu dziewictwa w przychodni, oskarżana o seks pozamałżeński. Było to dla niej tym bardziej upokarzające, że badanie przeprowadzał znajomy lekarz. Test wykazał, że jej błona dziewicza nie została naruszona, a prokurator oczyścił ją z zarzutu, ale sprawa i tak trafiła do sądu i czeka na finał. Dziewczyna przestała chodzić do szkoły, rodzina oskarżyła ją o okrycie hańbą. Podkreślmy: jej jedyną winą było to, że nie chciała po nocy wracać piechotą do domu.

Krew na prześcieradle

Neda jest jedną z wielu ofiar uprzedzeń i drakońskiego prawa, które łamie życie kobietom i ich rodzinom. Ich inną formą są znane choćby z Indii „testy dziewictwa” dla panien młodych. Zwyczajowo para musi skonsumować związek w noc poślubną. Mąż wyjawia potem czekającym przed drzwiami rodzicom i krewnym, czy żona była dziewicą. Dowodem ma być krew na prześcieradle. A przecież, jak twierdzą lekarze, krew pojawić się nie musi. Sprawy przybierają więc często absurdalny obrót.

Niedawno BBC opisywała przypadek 22-letniej kobiety ze stanu Maharasztra w Indiach. Mąż, wskazując na czyste prześcieradło, nazwał ją „fałszywą”. Tymczasem pół roku wcześniej po naleganiach z jego strony para rozpoczęła regularne kontakty seksualne. Fakt, że nie była dziewicą, nie mógł go dziwić, a mimo to chciał małżeństwo unieważnić. Do unieważnienia nie doszło, ale życie kobiety zamieniło się w piekło. Mężczyzna regularnie ją bił i poniżał. Rada wioski odmówiła zapraszania małżonków na publiczne imprezy, a sytuacja nie poprawiła się nawet, gdy kobieta zaszła w ciążę. Mąż kwestionował ojcostwo, tak samo jak członkowie rady. Ostatecznie kobieta zabrała dziecko i zamieszkała z rodzicami. Problem się jeszcze pogłębił – jak wyznała, żadna z jej sióstr nie może znaleźć męża.

Czytaj także: Sytuacja kobiet w Indiach wciąż się pogarsza

Plaga testów „dwóch palców”

W Indiach organizowane są kampanie, które mają pomóc zerwać z tym przykrym rytuałem. Na razie nie spotykają się one z szerokim zrozumieniem, choć są zgodne z oficjalną polityką rządu. Tradycje plemienne, ignorancja są silniejsze niż prawo. Wciąż wykonuje się „test dwóch palców”. Aruna Kashyap z Women′S Rights Division twierdzi, że wielu lekarzy podczas badania ofiar gwałtów zapisuje liczbę palców umieszczanych w pochwie i na tej podstawie wyciąga wnioski, czy ofiara jest „przyzwyczajona do seksu”. Badania potępiły różne organizacje, część lekarzy, indyjskie Ministerstwo Zdrowia i Opieki Rodzinnej.

Testy „dwóch palców” są plagą także w Indonezji. Poddaje się im np. kandydatki do służby w formacjach siłowych, takich jak wojsko czy policja. HRW apelował niedawno do tamtejszych organizacji medycznych, by potępiły testy, uważane za formę przemocy, a nie wiarygodne badanie. Bez odzewu. W zdominowanych przez mężczyzn instytucjach trudno o krytyczną refleksję. Przeciwnie, wojskowi uważają, że badania pozwalają ocenić... postawę moralną. „Jeśli kandydatki nie są dziewicami, jeśli są zepsute, to znaczy, że z ich psychiką też nie jest dobrze” – stwierdził cytowany przez „Guardiana” rzecznik indonezyjskiej armii.

Testy nadal się wykonuje, mimo że według prawa międzynarodowego naruszają prawa człowieka, zwłaszcza w zakresie zakazu okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania. Indonezja ratyfikowała stosowne konwencje.

Dlatego działacze praw człowieka, choć mocno wspierają wszelkie kampanie społeczne, przyznają, że walka z tym procederem będzie żmudna i zajmie długie lata.

Czytaj także: Feministki od Argentyny po Japonię

Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama