Ultralekki iPhone i inne nowości. Kogo przekona kosmiczna elegancja inżynierów z Apple?
Książka „Apple in China” Patricka McGee kończy się prognozami autora na temat przyszłości firmy – nie tylko w kontekście jej uzależnienia od Chin, ale i dyszącej w kark konkurencji. Od kiedy Steve Jobs pokazał w 2007 r. iPhone’a, który zrewolucjonizował rynek komórek i stworzył paradygmat smartfona, kolejne odsłony były w zasadzie szybsze i lepsze. Poszukiwania kolejnej rewolucji wydają się nieco desperackie – oto McGee za przykład tego, że chińska konkurencja jest bardziej innowacyjna niż pionier smartfonów, uznaje firmę Huawei. „Zaledwie kilka godzin po premierze iPhone’a 16 we wrześniu 2024 r. Huawei zorganizował wydarzenie, podczas którego zaprezentował pierwszy na świecie składany potrójnie smartfon – Mate XT”. Smartfon, który transformuje się w tablet, ale kosztuje tyle, że starczyłoby na iPhone’a i iPada.
Popularnością – przynajmniej wśród tiktokowych influencerów – cieszą się smartfony składane na pół niczym stare komórki, jak Motorola Razr, która zresztą powróciła w chwale, idąc za tym trendem. Główny punkt programu to mały ekran, na którym po złożeniu można wyświetlać np. jakąś animację. Nie bez znaczenia jest też możliwość dramatycznego gestu zatrzaśnięcia klapki, żeby zakończyć rozmowę. Przedziwna nostalgia młodego pokolenia za minionymi czasami: kto dziś rozmawia w taki sposób przez telefon?
Komputer w uchu
Hasłem przewodnim tegorocznego Apple Event był dizajn. Projektowanie, które nie dotyczy tylko ogólnego wyglądu, ale skupia się na każdym detalu. Duch Steve’a Jobsa, który był znany z kompulsywnego przyłożenia do szczegółów, wciąż jest najwyraźniej żywy. Prezentacja dotyczyła trzech grup produktów, których używa się na co dzień – inteligentnych słuchawek AirPods Pro 3, zegarków Apple Watch oraz tego, co wciąż jest najważniejsze – iPhone’a 17.
Apple Watch i AirPods to jedne z cichych rewolucji, o których nie myślą za wiele osoby zarzucające gigantowi z Cupertino brak innowacyjności. Razem tworzą ekosystem, który ułatwia przetrwanie we współczesnym świecie. Słuchawki nie tylko generują przestrzenny dźwięk (potrafią podążać za pozycją głowy osoby słuchającej), ale są wyposażone w funkcję wyciszania. Model jest jeszcze bardziej rozbudowany dzięki nowym chipsetom.
To mały komputer noszony w uchu. Warto zwrócić uwagę na scenariusze przedstawiane w czasie prezentacji – ponieważ tych słuchawek używa się w czasie treningów, nie są odporne na pot i wilgoć, ale zostały wyposażone w czujnik pomiaru tętna. Inna funkcja – niedostępna w Europie z powodu ograniczeń stosowania AI – to automatyczny tłumacz. AirPodsy wyciszają rozmówcę i odpowiadają w języku użytkownika. Można też odpowiadać, a przetłumaczony tekst zostanie wyświetlony na iPhonie. Zabawne, ale czy praktyczne? To się okaże.
Czytaj też: Telefony komórkowe starego typu wracają do łask. Dziś to nowy wymiar luksusu
Cicha rewolucja
Apple Watch to chyba najbardziej przemilczana rewolucja. Inteligentny zegarek nie tylko wspiera aktywność fizyczną (przez sprytną grywalizację; nic tak nie cieszy jak medal od aplikacji Fitness), monitoruje zdrowie, ale i pozwala zapanować nad powiadomieniami. Gdy nie trzeba wyciągać smartfona, żeby zobaczyć powiadomienie o mailu – bo wystarczy rzut oka na tarczę zegarka – żyje się o wiele wygodniej. Brzmi to nieco jak z prawicowego bon mocika o socjalizmie, który dzielnie walczy z problemami, które sam spowodował, ale można go odnieść do większości systemów – kapitalizmu i tej rzeczywistości rozszerzonej, w której jesteśmy dręczeni powiadomieniami. Skoro nie można wrócić do dawnych czasów, pozostaje umilać te, w których żyjemy.
To nie pierwszy raz, kiedy Apple zaprezentował świadectwa użytkowników, którym Apple Watch ocalił życie – wykrywając zawał, upadek, wzywając pomoc. Zabawne, że kiedyś nad taką przyszłością rozpaczał Stanisław Lem – zlękniony zapewne, że maszyna odkryje, że zajada się słodyczami.
Nowy Apple Watch 11 wprowadza kolejne czujniki – będzie teraz alarmować w przypadku nadciśnienia, a także oceniać jakość snu. Budżetowa wersja Apple SE 3 otrzyma m.in. termometr, który może wykryć zbliżającą się menstruację, a wersja dla wyczynowców Apple Watch Ultra 3 pozwoli na wysyłanie sygnałów alarmowych, wiadomości i przekazywanie pozycji przez satelitę.
Twórzcie treści
W czasie prezentacji dużo mówiono o nowych układach scalonych, które w uchu laika mogą brzmieć jak brzęczenie pszczoły, ale w praktyce przełożą się na lepsze działanie urządzeń, prędkość i energooszczędność. Zarządzanie energią było kolejnym przewijającym się motywem – obok metali pochodzących z recyclingu.
Wspólną cechą nowych iPhone’ów jest wielofunkcyjna kamera tylna (iPhone 17 ma takie dwie, iPhone 17 Pro i Pro Max – trzy) oraz zmienione podejście do kamery przedniej. Osoby używające iPhone’ów zrobiły w zeszłym roku – jak twierdzi firma – 500 mld selfie, stąd mała rewolucja – czujnik nowej kamery Center Stage ma kształt kwadratu. Dzięki temu każde zdjęcie może mieć format nie tylko pionowy, ale i poziomy – bez konieczności niewygodnego obracania aparatu. Pozwoli to na łatwiejsze robienie zdjęć grupowych, a także nagrywanie filmów do vlogów i innych treści. Właśnie tworzenie treści było jednym z kluczowych scenariuszy – specjalna stabilizacja ma umożliwić nagrywanie w biegu.
To kolejna prezentacja Apple nagrana przy pomocy iPhone’ów – wersje profesjonalne Pro i Pro Max były przedstawione jako idealne narzędzia dla branży filmowej (warto przypomnieć, że sceny widziane z bolidów w widowiskowym filmie „F1” były nagrywane właśnie przy pomocy zmodyfikowanych iPhone’ów). Nie tylko dzięki doskonałej kamerze, ale opcji pojemności 2T i odpornej budowie, pokrytej specjalną warstwą ceramiczną. Podkreślono także walory systemu zarządzania rozchodzeniem ciepła – rzecz kluczowa przy maszynach o dużej mocy obliczeniowej.
Czytaj też: Głosówki, zmora milenialsów. Za co pokochały je zetki?
Lekki jak piórko
W nowych modelach uwagę zwraca kształt – „płaskowyż” kryjący kamery, ale nie tylko. Znajdujące się na górze urządzenia wybrzuszenie kryje elektronikę i antenę, która ma działać znaczniej lepiej niż w poprzednich modelach (może to efekt tego, że do dziś wypomina się firmie problemy z iPhone’em... 4. generacji). Pozwoliło to na zwiększenie rozmiaru baterii; na jej wielkość wpływ też miało przejście na eSIM, czyli kartę wirtualną, bez konieczności zajmowania miejsca. Jest też wygodniejsza przy przełączaniu się na SIM-y w czasie podróży zagranicznych (aktualnie eSIM mają w ofercie wszyscy główni operatorzy i spora część operatorów wirtualnych).
Te wszystkie nowe rozwiązania – przeniesienie elektrobebechów do „płaskowyżu”, eSIM, multikamera – pozwoliły na stworzenie zupełnie nowego iPhone’a Air. Pod tą nazwą Apple sprzedaje lekkie ultrabooki i iPady, teraz do linii „powietrznej” dołączył cienki i lekki smartfon, który jest wykonany z „kosmicznego” tytanu, ma wyświetlacz 6,5 cala, waży 165 gramów i ma 5,6 mm grubości. Podobno trzymając go w ręku, trzyma się przyszłość. „To paradoks – trzeba dotknąć, żeby uwierzyć” – twierdzi Apple na swojej stronie.
Teraz piłka po stronie influencerów – czy zachwycą się ultracienkim iPhone’em Air, tak jak zachwycili się możliwością dramatycznego odrzucania połączeń i obrazkami wyświetlanymi na złożonym w pół smartfonie, rzeczami dość kiczowatymi. Czy przekona ich kosmiczna elegancja inżynierów z Kalifornii?