Warszawę od reszty Mazowsza dzieli ekonomiczna przepaść. Jej zamożność (miasto plus otaczające je powiaty) mierzona wskaźnikiem PKB na głowę osiągnęła 218,9 proc. średniej krajowej. Mazowsze bez Warszawy – zaledwie 85,4 proc. Równie mocne wrażenie robi odniesienie wskaźników ekonomicznych do średnich unijnych. Wówczas okaże się, że Warszawa może pochwalić się PKB na głowę w wysokości 152 proc. średniej, Mazowsze – niespełna 60 proc.
Mazowsze statystycznie podzielone
Od stycznia 2018 r. Mazowsze jest podzielone pod względem statystycznym na dwa regiony po to, żeby przy podziale środków unijnych jeden z najbogatszych regionów Unii, czyli Warszawa, nie przesłaniał biedy regionu zaliczanego do uboższych, czyli Mazowsza. Ale Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi o to samo. Dlaczego chce iść dalej i podział statystyczny umacniać podziałem administracyjnym?
Prezes wraca do starego pomysłu, który pojawiał się już w debacie wielokrotnie. Gdyby rząd koalicji PiS-LPR-Samoobrona nie rozpadł się w 2007 r. i wcześniejsze wybory nie skróciły kadencji, najprawdopodobniej podział nastąpiłby już w 2008 r. Tak przynajmniej zapowiadano przed dekadą.
Czytaj także: Warszawa województwem?
Decentralizacja jak w PRL
Można sięgnąć jeszcze dalej w historię i przypomnieć, że Warszawa jako miasto stołeczne była wydzielona z województwa warszawskiego w okresie II RP i w PRL do 1975 r. Podobnie wydzielone były jeszcze cztery miasta: Łódź, Wrocław, Poznań i Kraków. Można więc odwoływać się do różnorodnej tradycji ustrojowej i politycznej.
Dziś jednak zapowiedź Kaczyńskiego należy odczytywać głównie w kontekście kampanii i kalkulacji politycznej. Preferencje mieszkańców Mazowsza układają się inaczej niż warszawiaków. Wystarczy przypomnieć wyniki wyborów samorządowych 2018 i tegorocznych do europarlamentu.
Czytaj także: Ściekowa wiarygodność. Jak PiS wykorzystał awarię oczyszczalni
Rozbicie dzielnicowe Mazowsza
Najwyraźniej lider PiS, nieprzejednany przeciwnik decentralizacji kraju, uznał, że jedynym sposobem na Mazowsze i zwiększenie wpływu partii w tym regionie jest jego decentralizacja. Czy długofalowo takie regionalne rozbicie dzielnicowe pomoże biednemu Mazowszu? Niestety, statystyki pokazują ponurą prawdę i nawet prezes z próżnego nie naleje, zwłaszcza gdy zmniejszy się strumień unijnych pieniędzy.
Warszawa, o ile pomysł Kaczyńskiego nie zawiera także planów na podporządkowanie stolicy władzy centralnej (jak np. jest w Ukrainie w przypadku Kijowa), na podziale nie straci, żyje bowiem swoim coraz bardziej metropolitalnym, oderwanym od regionu życiem. Region z kolei nie zyska więcej, niż wynika z wyodrębnienia statystycznego. Przeciwnie, może nawet stracić ze względu na administracyjne oddzielenie od zasobów stołecznych instytucji.
Czytaj także: Jak Warszawa walczy z kryzysem klimatycznym