Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Sieć wszystkich i wszystkiego

Buntownicy z sieci

Władzę ma ten, kto kontroluje i programuje przepływy informacji. Cała reszta rzeczywistości musi dostosować się do tych przepływów, co oznacza przekształcenie podstawowych parametrów opisujących codzienne życie. Władzę ma ten, kto kontroluje i programuje przepływy informacji. Cała reszta rzeczywistości musi dostosować się do tych przepływów, co oznacza przekształcenie podstawowych parametrów opisujących codzienne życie. Artur Figurski / Getty Images
Cyfrowa rewolucja zmieniła postrzeganie rzeczywistości. Rzecz nie tylko w tym, że coraz trudniej odróżnić prawdę od fałszywych informacji. Nieodwracalnie zmienia się przestrzeń, przekształcając w hybrydowy, wielowymiarowy twór.
Miasto dla coraz większej liczby jego „użytkowników” przekształca się w zbiór punktów na cyfrowej mapie, która prowadzi z miejsca na miejsce bez konieczności uruchamiania wyobraźni przestrzennej.John M. Lund Photography Inc./Getty Images Miasto dla coraz większej liczby jego „użytkowników” przekształca się w zbiór punktów na cyfrowej mapie, która prowadzi z miejsca na miejsce bez konieczności uruchamiania wyobraźni przestrzennej.

Dwie osoby siedzą razem przy stole w kawiarni na Rynku w Krakowie, każda wpatruje się w ekran swojego smartfona. Gdzie są, gdy na nie patrzymy? Ich ciała można łatwo zlokalizować, zarówno odnosząc do konkretnego miejsca, jak też używając współrzędnych GPS. Gdzie jednak są ich osoby – świadome, czyli myślące i komunikujące się formy istnienia?

Czy są w kawiarni razem, ale osobno, za pomocą smartfonów porozumiewając się ze swoimi społecznymi światami, czy też zanurzone są we wspólnej sieci poszerzonej o przyjaciół, których ciała w tym samym momencie mogą znajdować się w Warszawie, Londynie lub Pcimiu? Wagę tego niewinnego pytania ujawniły niedawne protesty „żółtych kamizelek” we Francji. Zainicjowane w serwisach społecznościowych, szybko zmaterializowały się pod postacią ugrupowań wściekłego tłumu blokującego autostrady, skrzyżowania i główne place francuskich miast.

Bez centrum dowodzenia, bez formalnej struktury partyjnej lub związkowej organizującej bunt, rzesze protestujących potrafiły zmieniać taktykę, przegrupowywać się i podejmować walkę z siłami porządkowymi mierzącymi się z pytaniem: gdzie i kim są protestujący? Jak ważne było to pytanie, ujawniały kwestionariusze policyjne z przesłuchań zatrzymanych: obok casseurs rozwalających wszystko, co znajdą po drodze, wśród aresztowanych znaleźli się zwykli mieszkańcy francuskiej prowincji, drobni sklepikarze i pracownicy usług, którzy po raz pierwszy w życiu wyszli na ulice, by wyrazić swój gniew.

Podobnie działo się w 2011 r. w Londynie, choć wówczas inne były motywy i przekrój społeczny uczestników buntu, który ogarnął wiele dzielnic miasta. Dodatkową trudność sprawiał policji fakt, że buntownicy posługiwali się głównie smartfonami Blackberry, które umożliwiały darmową komunikację między ich użytkownikami, niedostępną jednak metodom policyjnego elektronicznego monitoringu.

Polityka 51/52.2018 (3191) z dnia 18.12.2018; Nauka; s. 87
Oryginalny tytuł tekstu: "Sieć wszystkich i wszystkiego"
Reklama