Wśród ponad połowy polskiego społeczeństwa – jak pokazują różne badania CBOS i TNS OBOP – brakuje świadomości na temat konieczności zabezpieczenia od strony materialnej swojej sytuacji na przyszłość. Ludzie nie dostrzegają potencjalnych zagrożeń, jakie mogą pojawić się w ich życiu. Z czego będą się utrzymywać, gdy w wyniku wypadku lub przewlekłej choroby nie będą mogli pracować. Nie potrafią też realnie ocenić, jak będzie wyglądało ich życie na starość, gdy przejdą na emeryturę. I dlaczego już dziś powinni płacić składki na ubezpieczenia społeczne, z których – wydaje im się – nigdy nie skorzystają? Nie wszyscy przecież będą chorować, nie każdy zostanie rencistą i nie wszystkie rodziny będą mieć gromadkę dzieci. Ale dziś nikt nie wie, co się w przyszłości zdarzy.
Obowiązek społecznie uzasadniony
Tego typu wątpliwości podsycają też wypowiedzi niektórych polityków i przedsiębiorców, którzy uważają, że nie potrzebują państwowych świadczeń, a o swoją przyszłość mogą zadbać sami, bo ich na to stać. A obowiązkowe ubezpieczenie traktują jak niepotrzebną daninę płaconą państwu.
Takie podejście stoi jednak w sprzeczności z samą ideą ubezpieczeń społecznych. Z solidarnym, powszechnym i obowiązkowym ponoszeniem przez obywateli określonych kosztów, kiedy są zdrowi i aktywni zawodowo, po to, by w sytuacjach utraty pracy, choroby czy na starość mogli partycypować w ich wykorzystaniu. To rodzaj umowy społecznej, pod którą powinni „podpisać” się wszyscy członkowie danej społeczności. Bez względu na to, czy im się to podoba czy też nie. Będąc częścią tej samej wspólnoty obywateli, wszyscy solidarnie powinni ponosić koszty na ubezpieczenia. Jak powszechnie wiadomo, co zresztą potwierdzają niejedne badania, w większości nie myślimy o jutrze. Liczy się dla nas tu i teraz. Stąd gdyby ubezpieczenia społeczne były dobrowolne, to maksymalnie 20 proc. osób zdecydowałoby się w nich uczestniczyć. To z kolei spowodowałoby, że 80 proc. obywateli znalazłoby się na garnuszku państwa.
Chcąc przeciwdziałać takiej sytuacji, państwo musi realizować obowiązkowe ubezpieczenia społeczne. Dają one gwarancje, że po spełnieniu określonych kryteriów w razie choroby czy starości otrzymamy świadczenia. Diagnoza Społeczna 2013 pokazuje, że podobnie tylko 23,6 proc. osób odkłada indywidualnie na starość i liczba ta maleje (w 2009 r. było to 26,4 proc.). Obowiązkowe płacenie składek ma także ekonomiczne uzasadnienie, które sprowadza się do efektywnego funkcjonowania samego systemu. Z jednej strony bowiem każdy ubezpieczony ma taki sam dostęp do świadczeń – oczywiście w obszarze oferty produktowej. Z drugiej – kiedy płacą wszyscy, system ubezpieczeniowy wykorzystuje efekt skali. Składki mogą więc być tańsze niż w przypadku ubezpieczeń dobrowolnych, gdyż ewentualne ryzyko rozkłada się na dużą grupę obywateli. Obowiązkowy system jest też gwarantem świadczeń. Prywatny ubezpieczyciel, jeśli zakwalifikuje osobę do grupy wysokiego ryzyka, może nie zechcieć jej ubezpieczyć lub drastycznie podniesie wysokość ubezpieczenia.
I choć w praktyce nie wszyscy skorzystają ze wszystkich świadczeń, to powszechny obowiązek ubezpieczenia społecznego sprawia, że respektowana jest konstytucyjna zasada sprawiedliwości społecznej, zgodnie z którą państwo ma chronić obywateli m.in. przed brakiem środków utrzymania na starość.
Kto płaci składki?
W Polsce składki na ubezpieczenia społeczne płacą osoby aktywne zawodowo: prowadzące własny biznes oraz zatrudnione na etacie lub na umowę-zlecenie. Niektóre grupy zawodowe mają odrębne systemy zabezpieczenia społecznego – np. rolnicy ubezpieczają się w KRUS.
Bez względu na to, gdzie trafiają składki na ubezpieczenia społeczne, to na koniec gwarantem wypłaty świadczeń jest zawsze państwo, które tworzy ramy prawne systemu ubezpieczeń społecznych. Państwo również – a nie ZUS, jak niektórzy sądzą – ustala wysokość składek. ZUS je księguje, rozlicza i potem z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wypłaca świadczenia wszystkim do nich uprawnionym.
Wysokość comiesięcznej składki jest wyliczana procentowo od otrzymywanego przychodu (patrz lista na końcu artykułu). Dzięki temu, płacąc wyższe składki, można otrzymać potem wyższe świadczenia. Dla osób pracujących na etacie podstawą wymiaru składki jest ich miesięczne wynagrodzenie. Zaś w przypadku prowadzących działalność gospodarczą przepisy określają minimalną podstawę, od której opłacane są składki. To 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, określonego na dany rok (lub 30 proc. minimalnego wynagrodzenia przy przedsiębiorcach zaczynających swoją przygodę z biznesem). Oczywiście przedsiębiorcy mogą opłacać wyższe składki i dzięki temu mieć gwarancję wyższych świadczeń. Warto więc wiedzieć, co dostajemy w zamian za opłacanie składek. Na jakie świadczenia i w jakich sytuacjach możemy liczyć (patrz lista na końcu artykułu).
Na straży świadczeń
A co dzieje się z pieniędzmi, które co miesiąc wpłacają obywatele do ZUS? Nie są one gromadzone w gotówce na indywidualnych kontach ubezpieczonych ani nie są też inwestowane na rynku kapitałowym. Ich wartość księgowa jest natomiast zapisywana na indywidualnym koncie emerytalnym i w przyszłości posłuży do wyliczenia naszego świadczenia. Wynika to z takiej, a nie innej konstrukcji systemu ubezpieczeń, który funkcjonuje na zasadach redystrybucji gromadzonych funduszy. W praktyce oznacza to, że pieniądze ze składek są wydawane na bieżące potrzeby związane z wypłatami różnych świadczeń dla osób, które aktualnie mają do nich prawo. Pamiętajmy jednak, że płacąc składki, nie finansujemy tylko świadczeń ludzi nam nieznanych, ale również świadczenia swoich rodziców i dziadków. Jednocześnie też nabywamy prawo do świadczeń w przyszłości dla siebie, które będą finansować nasze dzieci. Zwróćmy też uwagę, że od wielu lat okazuje się, że comiesięcznie wpłacane składki nie pokrywają niezbędnych wydatków ZUS na świadczenia. Dla przykładu, w 2013 r. ZUS zebrał nieco ponad 131 mld zł składek, gdy tymczasem na wypłatę świadczeń wydał 184 mld zł. Brakujące prawie 53 mld zł musiało zostać sfinansowane z budżetu państwa. Dlaczego ten deficyt jest tak wysoki?
Niezbędna solidarność międzypokoleniowa
Problemy z finansowaniem ubezpieczeń społecznych ma nie tylko polskie państwo. Wynikają one przede wszystkim ze zmian na rynku pracy, jak również ze względu na zmiany demograficzne zachodzące na całym świecie, także w Polsce. Przede wszystkim rozwój medycyny i moda na zdrowy styl życia doprowadziły do tego, że ludzie żyją coraz dłużej. Według GUS przeciętny Polak przechodzący dziś na emeryturę dożyje 80 lat, a Polka – 83,5 roku. To o trzy lata dłużej niż na początku transformacji ustrojowej. Spada natomiast liczba rodzących się dzieci. To oznacza, że dłużej żyjący obywatele będą dłużej korzystać z różnych świadczeń, na które będzie pracować coraz mniej liczne pokolenie ludzi aktywnych zawodowo. W efekcie będą mniejsze wpływy do ZUS i większe wydatki na świadczenia. Jako obywatele naszego państwa wszyscy za to zapłacimy. Ostatnie zmiany w funkcjonowaniu systemu, polegające na wydłużeniu i zrównaniu wieku emerytalnego, przesuwają granicę przejścia na emeryturę i rozkładają zwiększone wydatki w czasie. Ponadto dłuższa praca to więcej składek i mniej lat braku aktywności zawodowej. To oznacza, że przy wyliczaniu emerytury większa pula zgromadzonych pieniędzy zostanie podzielona przez mniejszą liczbę miesięcy, jaka nam pozostaje statystycznie do przeżycia na świadczeniu. Tym samym kwota emerytury będzie wyższa. Dla kobiet może to być wzrost o 65 proc., a dla mężczyzn – o 20 proc.
Co to oznacza dla systemu ubezpieczeń społecznych? Mimo że jesteśmy nadal epatowani wzrostem nakładów na pokrycie deficytu w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, to dzięki zmianom procentowo w zestawieniu do PKB dofinansowanie to będzie systematycznie spadać. Nadal system emerytalny bazować będzie na redystrybucji i solidarności międzypokoleniowej.
W obecnej chwili istota solidaryzmu międzypokoleniowego zyskuje na znaczeniu, ale nie można wszystkiego zrzucać na barki młodego pokolenia. Już dziś warto pomyśleć o dodatkowym zabezpieczeniu swojej przyszłości na starość. O szukaniu innych, dodatkowych źródeł oszczędzania i przyszłego finansowania emerytury. Bo choć oszczędności nie uchronią nikogo przed zdarzeniami losowymi, to mogą pomóc lepiej znosić trudy życia.
Ile płacimy na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne?
Emerytalne – 19,52 proc. podstawy wymiaru wynagrodzenia (przychodu) – finansowane są w równym stopniu przez ubezpieczonych i pracodawców, tj. każda z tych dwóch grup wpłaca 9,76 proc. podstawy wymiaru.
Rentowe – 8 proc. podstawy wymiaru – finansowane są przez ubezpieczonych (1,5 proc. podstawy wymiaru) i przez pracodawców (6,5 proc. podstawy wymiaru).
Chorobowe – 2,45 proc. podstawy wymiaru – w całości płacone są przez ubezpieczonych.
Wypadkowe – od 0,67 proc. do 3,33 proc. podstawy wymiaru – w całości finansowane są przez pracodawców.
Fundusz Pracy – 2,45 proc. – w całości finansowane są przez pracodawców.
Zdrowotne – 9 proc. – w całości płacone jest przez ubezpieczonych (ZUS jest tu tylko pośrednikiem).
Co nam się należy, gdy płacimy składki?
W ramach ubezpieczenia chorobowego:
zasiłek chorobowy (osoba przebywa na zwolnieniu lekarskim nie dłużej niż 182 dni) w wysokości 80 proc. wynagrodzenia, a za czas pobytu w szpitalu – 70 proc. Gdy choroba przypada na okres ciąży lub jest wynikiem m.in. wypadku w drodze do lub z pracy, chory dostaje 100 proc. swojego miesięcznego wynagrodzenia;
świadczenie rehabilitacyjne (przysługuje do roku, gdy chory po 182 dniach jest nadal niezdolny do pracy). Za kolejne 90 dni – 90 proc. podstawy, 75 proc. – za pozostały okres;
zasiłek wyrównawczy – maksymalnie przez 24 miesiące, gdy chory w wyniku choroby i rehabilitacji ma mniejszą sprawność w pracy i tym samym otrzymał niższe wynagrodzenie;
zasiłek macierzyński – dla kobiety, która urodziła dziecko albo też przysposobiła lub wzięła na wychowanie w ramach rodziny zastępczej dziecko w wieku do 7 lat. Wysokość zasiłku to 100 proc. podstawy przeciętnego wynagrodzenia lub przychodu z ostatnich 12 miesięcy. Ojciec ma prawo m.in. do dwutygodniowego urlopu ojcowskiego;
zasiłek opiekuńczy – z powodu opieki nad dziećmi i innymi członkami rodziny (nie może przekroczyć 60 dni w roku) – 80 proc. podstawy wynagrodzenia przysługuje matce i ojcu, ale także babci, jeśli przerwą swoją pracę, by opiekować się dzieckiem.
W ramach ubezpieczenia wypadkowego (przy pracy):
zasiłek chorobowy – z tytułu niezdolności do pracy spowodowanej wypadkiem przy pracy lub chorobą zawodową – 100 proc. podstawy wynagrodzenia, także za okres leczenia w szpitalu;
świadczenie rehabilitacyjne – po zasiłku chorobowym, przez 12 miesięcy, gdy dalsze leczenie może przywrócić zdolność do pracy;
renta wypadkowa – gdy po wypadku chory jest niezdolny do pracy;
jednorazowe odszkodowanie – gdy w wyniku wypadku lub choroby zawodowej osoba była niezdolna do pracy co najmniej przez 6 miesięcy, ale potem nastąpiła poprawa.
W ramach ubezpieczenia rentowego:
renta z tytułu niezdolności do pracy – oceny niezdolności dokonuje lekarz orzecznik ZUS, orzeka się ją na okres do 5 lat lub dłużej (jeśli nie można oczekiwać powrotu zdolności do pracy);
renta szkoleniowa – gdy osoba niezdolna do pracy wymaga przekwalifikowania zawodowego;
renta rodzinna – przysługuje rodzinie zmarłej osoby ubezpieczonej, np. dla jednej osoby 85 proc. świadczenia przysługującego zmarłemu, 90 proc. – do podziału, dla dwóch osób;
zasiłek pogrzebowy – stała kwota 4 tys. zł przysługuje osobie, która pokryła koszty pogrzebu osoby ubezpieczonej.