Premier Kanady Justin Trudeau realizuje jedną ze swoich najważniejszych wyborczych obietnic sprzed trzech lat. Gdy w Polsce do władzy dochodził PiS, Kanadyjczycy zaufali młodemu, liberalnemu politykowi, którego ojciec rządził krajem przez 15 lat. Trudeau przekonuje, że handel marihuaną powinien odbywać się w sposób legalny. W ten sposób utrudni się do niej dostęp nieletnim i zabierze ogromne zyski przestępczemu podziemiu. Przeciwnicy legalizacji marihuany biją zaś na alarm i argumentują, że w ten sposób od narkotyków uzależni się znacznie więcej osób, a czarnego rynku i tak nie uda się wyeliminować.
Marihuana rekreacyjna legalna w Kanadzie
Chociaż od dziś w Kanadzie obowiązują nowe przepisy, wcale nie oznacza to, że rynek marihuany nie będzie regulowany. Przeciwnie – obostrzeń jest bardzo dużo i różnią się one w zależności od prowincji. Wszędzie Kanadyjczycy mogą kupować marihuanę przez internet, ale już zasady sprzedaży w sklepach są dość restrykcyjne. Do tego wolno ze sobą posiadać w miejscach publicznych najwyżej 30 gramów marihuany, a w domu mieć maksymalnie cztery rośliny. Zaś zaopatrywać można się w substancję tylko w legalnych źródłach. Z opóźnieniem na rynku pojawią się napoje i jedzenie zawierające marihuanę.
Rynek wart 7 miliardów dolarów kanadyjskich
Od skutków kanadyjskiego eksperymentu zależy bardzo wiele. Inne kraje patrzą z uwagą, bo w zachodnich społeczeństwach presja na liberalizację przepisów jest ogromna. Poza tym w ten sposób można znaleźć nowe źródło przychodów dla budżetu, bo przecież legalna marihuana to konkretne podatki.