Szczyt za szczytem: inflacja już ponad 17 proc.! Jest gorzej, niż oczekiwali analitycy
Scenariusz we wrześniu był podobny jak w sierpniu. Znów nieco staniało paliwo i znów była to w zasadzie jedyna dobra informacja dla naszych portfeli. Spadek cen benzyny nie był w stanie zrekompensować dalszych podwyżek cen żywności i nośników energii, czyli przede wszystkim węgla dla wszystkich oraz prądu i gazu dla firm i samorządów. Efekt to stopa rocznej inflacji wynosząca już 17,2 proc. W szybkim tempie zbliżamy się do 20 proc. Czy taki wątpliwy prezent czeka nas na Boże Narodzenie?
Koniec górki inflacyjnej? Mamy szczyt za szczytem
Tymczasem jeszcze niedawno prezes NBP Adam Glapiński wieszczył, że górka inflacyjna będzie latem, a potem drożyzna nieco odpuści. Nawet bankowi analitycy nie nadążają za przykrą rzeczywistością. Wczoraj większość z nich oczekiwała inflacji za wrzesień na poziomie ok. 16,5 proc. Musimy pogodzić się z tym, że jakiekolwiek prognozy są dziś mało wiarygodne.
Co dalej? Na wciąż taniejące paliwo raczej nie ma co liczyć, bo bardzo mocny jest dolar, którego kurs chwilowo przekroczył 5 zł. W sklepach spożywczych ceny rosną praktycznie cały czas, gdyż producenci i handlowcy przerzucają rosnące koszty na konsumentów. Do tego rząd zwiększa wydatki poprzez różne mniej lub bardziej trafne dopłaty i dodatki, a zatem działa, mówiąc fachowo, proinflacyjnie.
Czytaj także: Wzrost płacy minimalnej. Więcej w portfelu, mniej w koszyku
Stopy procentowe znów w górę
W takiej sytuacji znów patrzymy na Radę Polityki Pieniężnej, która zgodnie z deklaracjami prezesa NBP i części członków miała już kończyć cykl podwyżek stóp procentowych. Zakładano, że stopa referencyjna dojdzie do maksymalnie 7 proc. Dziś jest na poziomie 6,75 proc., a zatem prawdopodobna wydawała się już tylko jedna, skromna podwyżka na początku października.
Czytaj także: Po ostatnich podwyżkach stóp zostają już tylko drastyczne rozwiązania
Jednak te wszystkie założenia oparte były na zupełnie innym scenariuszu inflacyjnym niż obecny. W tej chwili różnica pomiędzy stopą referencyjną a inflacją przekracza już 10 pkt proc. To wartość bardzo duża, działająca niekorzystnie przede wszystkim na złotego, bo o losie oszczędzających już nawet nie ma co myśleć. Dalszy wzrost stóp wydaje się zatem koniecznością, aby powstrzymać naszą i tak bardzo słabą walutę przed jeszcze gorszą kondycją. Złoty bowiem przyczynia się do coraz droższego importu, czyli coraz wyższej inflacji. Rządzący na każdym kroku podkreślają błogosławieństwo posiadania własnej waluty. Niech zatem wreszcie zaczną dbać o jej wartość.