PiS wycofuje się z własnych zmian i łagodzi Kodeks drogowy. Szuka poparcia za wszelką cenę
Chodzi oczywiście o najbardziej bolesny dla kierowców system punktów karnych, zasad ich naliczania i kasowania, możliwości redukowania punktowego konta. No i mandatów, które w zeszłym roku radyklanie poszły w górę. Wszystko to miało służyć poprawie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Czy zadziałało? A kto to może wiedzieć? Po roku trudno o jednoznaczną ocenę, trudno też wyodrębnić te czynniki spośród wielu innych wpływających na bezpieczeństwo drogach. A nasze drogi wciąż należą do jednych z najniebezpieczniejszych w Europie.
Kodeks drogowy. Co się zmieni, żeby było jak wcześniej?
Może zadziałało, może nie, niewątpliwie jednak zadziałało na polityków PiS, którzy czując zbliżające się wybory, starają się przypodobać elektoratowi, zwłaszcza temu zmotoryzowanemu. Trochę to przypomina znany dowcip z kozą. W ubiegłym roku wprowadzono kozę (to znaczy zaostrzono przepisy), by teraz tę kozę wyprowadzić, co ma dać poczucie ulgi. Zwłaszcza tym, którzy sporo jeżdżą i mają ciężką nogę. Dlatego poseł Jerzy Polaczek, były minister transportu, przekonywał podczas prac sejmowych, by przywrócić szkolenia reedukacyjne dla kierowców, którzy chcą zmniejszyć liczbę punktów karnych, bo w zeszłym roku reedukację zlikwidowano. Kierowcy znów, maksymalnie raz na pół roku, będą mogli wziąć udział w odpłatnym szkoleniu, które pozwoli zredukować 6 punktów karnych. Przywrócony ma zostać roczny okres, po którym usuwa się punkty karne, zamiast dwuletniego, jak było to przez ostatni rok. Przywrócony ma też zostać mechanizm, zgodnie z którym zatrzymane prawo jazdy – po okresie, na który zostało zatrzymane – będzie automatycznie zwracane, bez konieczności składania wniosku.