Tekst ukazał się w POLITYCE w listopadzie 2016 r.
Julcia ma 4 latka i rączki przypominające szczypce kraba, bez dłoni. Poważną wadę serca, padaczkę. Jest maleńka, prawie nic nie widzi i nie słyszy. Nigdy nie będzie chodzić. Jej serce średnio raz do roku zatrzymuje się. Wówczas – reanimacja i helikopterem do szpitala. I znów – do ośrodka opiekuńczego, który jest dla niej domem. Jedynego na Mazowszu, jednego z nielicznych w Polsce. Julcia urodziła się z tzw. wielowadziem, zespołem mnogich wad rozwojowych. Jej opiekunką prawną jest Katarzyna Stępińska, wiceprezes Fundacji Odzyskać Radość i dyrektor ekonomiczny Grupy Zdrowie, w skład której wchodzi Zakład Opiekuńczo-Leczniczy dla dzieci w Kraszewie-Czubakach pod Płońskiem.
Rocznie rodzi się w Polsce ok. 8–10 tys. dzieci z przynajmniej jedną wadą wrodzoną. Około 20 proc. z nich to ciężkie przypadki – wady złożone, wielonarządowe. Środowiska pro-life domagają się całkowitego zakazu aborcji, także w wypadkach stwierdzenia ciężkiego, nieodwracalnego uszkodzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu dziecka. Związane z tym środowiskiem Warszawskie Hospicjum dla Dzieci dr. Tomasza Dangla opracowało już „program ochrony życia w przypadku rozpoznania wady letalnej w badaniach prenatalnych” i chce zostać ośrodkiem referencyjnym i koordynatorem rozwoju matczyno-płodowej opieki paliatywnej. Część polityków PiS, szukając kompromisu z radykalnymi obrońcami życia, chciałoby doprecyzować, co to znaczy „ciężkie i nieodwracalne”. – Ale to nierealne, nie da się stworzyć katalogu wad rozwojowych kwalifikujących do przedwczesnego ukończenia ciąży – twierdzi prof. Maria Respondek-Liberska, kierownik Zakładu Kardiologii Prenatalnej Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki i Zakładu Diagnostyki i Profilaktyki Wad Wrodzonych UM w Łodzi.