Społeczeństwo

Gry uliczne, narodowe

Grupa osób miała odwagę blokować marsz ONR. Zatrzymała ich policja

Obywatele RP próbują zatrzymać marsz ONR. Ich działania udaremnia policja. Obywatele RP próbują zatrzymać marsz ONR. Ich działania udaremnia policja. Krystian Maj / Forum
Dziwny to kraj, w którym policja chroni faszystów, a zatrzymuje tych, którzy chcą się im przeciwstawić.

Obóz Narodowo-Radykalny w kilkusetosobowym składzie przemaszerował przez centrum Warszawy. Pod ochroną policji, która skutecznie rozbiła próbę blokady marszu. Dziwny to kraj, w którym nacjonalfaszyści wykrzykują nienawistne hasła całkowicie legalnie, a ci, którzy mają odwagę im się przeciwstawiać, łamią prawo.

W sobotę od przedpołudnia grupa Obywateli RP szykuje się do blokady marszu ONR. Ogłosili to na Facebooku, wiele osób zadeklarowało udział, ale nie wiadomo, ile przyjdzie w istocie. W ogródku kawiarni na Nowym Świecie kilkoro Obywateli RP omawia taktykę. Trzeba wbiec na środek skrzyżowania Nowego Światu i Świętokrzyskiej, tam rozwinąć baner i usiąść na jezdni.

Przy sąsiednim stoliku jakiś mężczyzna wydaje się skupiony na swoim telefonie. Ulicą przechadza się inny facet w charakterystycznych adidasach z pomarańczowym paskiem. Kiedy Obywatele rozchodzą się, za jednymi rusza mężczyzna w niebieskiej kurtce, a za drugą grupą ten w adidasach. Jezdnią wolno przemieszcza się fiat ducato z przyciemnionymi szybami. Kiedy wsiadamy do samochodu Pawła Kasprzaka, gość w adidasach wskakuje do fiata, który jedzie w tą samą stronę co my.

Zaczynamy kluczyć po ulicach, a fiat ducato za nami jak przyklejony. Kasprzak, opozycjonista z czasów PRL, mówi, że wtedy obserwacja była prowadzona sprytniej. Wówczas śledzono go, bo był wrogiem ustroju. Dzisiejszy ogon policyjny świadczy o tym, że chyba znów uznano go za wroga.

Zarzut walki z faszyzmem

Na skrzyżowaniu Nowego Światu i Świętokrzyskiej zebrało się jednak sporo ludzi. Kasprzak i towarzyszący mu Obywatele RP szykują się do akcji tuż obok, w sklepie Biedronka. Pada hasło i wypadają biegiem prosto na środek skrzyżowania. Skoro oni biegną, to biegnę i ja. Skoro oni siadają na jezdni, to i ja siadam. W końcu jestem przecież jednym z tych obywateli RP, którzy sprzeciwiają się marszom nacjonalistów.

Siedzimy w kilkadziesiąt osób. Kobiety, mężczyźni, młodzi, ci w sile wieku i całkiem niemłodzi. Otaczają nas policjanci. Niezadowoleni, bo chociaż próbowali, to nie zdążyli zablokować wtargnięcia na skrzyżowanie. Prawdę mówiąc są wściekli. Wielki policjant napiera na nas i akurat mnie ugniata kolanem. Średnia przyjemność.

Próbują wyrwać nam baner, ale nie pozwalamy im na to. Ten sitting trwa kilkanaście minut. Siedzący wznoszą stosowne hasła, policjanci czekają na rozkazy. Chyba w końcu rozkaz pada, bo nadbiega nowa grupa funkcjonariuszy i po kolei wynoszą siedzących z ulicy. Są dobrze wytrenowani. Chwytają ofiarę w kilku i nie ma zmiłuj. Komuś łamią okulary, innego siedzącego brutalnie ściskają za głowę i uszkadzają mu nos. Mnie niesie czterech i w miarę delikatnie. W docelowym punkcie nie rzucają mną o trotuar, ale po prostu kładą na chodnik. Okulary całe, nos też.

Jesteśmy teraz otoczeni kordonem mundurowych i kilkoma policyjnymi busami. Można powiedzieć, że to rodzaj aresztu na wolnym powietrzu. Dowiadujemy się, że jesteśmy zatrzymani na podstawie artykułu 52 kodeksu wykroczeń („kto przeszkadza w organizowaniu niezakazanego zgromadzenia podlega karze aresztu do 14 dni, karze ograniczenia wolności lub karze grzywny”).  Zostaniemy spisani i dopiero wtedy będzie można opuścić to miejsce internowania.

Tymczasem Nowym Światem przechodzi marsz nacjonalistów. Krzyczą to, co zwykle: „Śmierć wrogom ojczyzny”, „Wielka Polska narodowa”, „Precz z lewacką demokracją” i „My nie chcemy tu islamu, terrorystów, muzułmanów”. Idą karnie, w rytmie, jak wojsko. Dźwigają flagi z symbolem Falangi (ręka z mieczem). Biała siła – tak mówią sami o sobie. Chcą budzić strach, ale jak są tacy mężni, to po co musi ich chronić tak wielu policjantów? 82-letni Bogusław Zalewski, jeden z Obywateli RP, próbował stanąć na ich trasie z transparentem. Kilku policjantów powaliło go na ziemię i solidnie poturbowało. Takich scenek było więcej.

Który tu kumaty?

Spisywanie zatrzymanych ślimaczy się, bo dowódca wyznaczył do tej czynności tylko jednego policjanta. Mozolnie zapisuje w notatniku dane z dowodu, potem łączy się przez radiotelefon z centralą i sprawdza, czy osoba nie jest poszukiwana. Zatrzymani domagają się, aby trochę przyspieszyć, przecież obok stoi bezczynnie wielu funkcjonariuszy. Ktoś żartuje, że pewnie mają kłopot ze sztuką pisania. Dowódca też ma poczucie humoru, bo rozgląda się po swoich podwładnych i pyta: no, który tu kumaty?

Wreszcie zaczyna nas spisywać kilku policjantów. Wkrótce jesteśmy wolni. W tym samym czasie na Nowym Świecie policja przyparła do ścian budynków inną grupę protestujących przeciwko faszyzmowi. Ich także spisano, pewnie dostaną zarzut przeszkadzania legalnemu marszowi polskich faszystów.

Marsz ONR odbył się w 83. rocznicę powstania tej organizacji. Założono ją w 1934 r. i już po kilku miesiącach decyzją ówczesnych władz rozwiązano. Wtedy sanacyjny rząd uznał, że jawne propagowanie faszyzmu jest nielegalne. Dzisiaj ONR maszeruje ulicami stolicy zgodnie z prawem. Wznosi salut faszystowski wyciągniętym ramieniem, a prokurator twierdzi, że to zwykły salut rzymski, nic groźnego. Wzywa do nienawiści wobec obcych, nawołuje do przemocy i wszystko całkowicie legalnie. Nielegalni zaś są ci, którzy stają nacjonalistom na drodze. Świat stanął na głowie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną