Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Nieśmiałe otwarcie żłobków i przedszkoli. To się nie mogło udać

Żłobek pusty w czasach pandemii koronawirusa Żłobek pusty w czasach pandemii koronawirusa Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Uruchomienie instytucjonalnej opieki nad dziećmi 6 maja, w terminie zapowiedzianym przez rząd, okazało się raczej symboliczne. I już wyłoniły się problemy.

Nie 6, a 18 maja – to najczęściej wymieniana realna data otwarcia publicznych żłobków i przedszkoli na szerszą skalę. Ku takiemu rozwiązaniu skłaniają się władze Warszawy, Gdańska, Katowic czy Chorzowa, a także mniejszych miejscowości, jak podkrakowska Modlnica. Gdzieniegdzie pod uwagę brany jest wcześniejszy termin – 11 maja. Dość często ta data przewija się na Podkarpaciu.

Rodzicom nie spieszy się do żłobków

Uruchomienie instytucjonalnej opieki nad dziećmi w terminie zapowiedzianym przez rząd, 6 maja, okazało się raczej symboliczne. Na wpuszczenie podopiecznych do samorządowych przedszkoli i żłobków zdecydowano się w nielicznych miastach, m.in. w Rzeszowie (przez cały okres epidemii zachorowań było tu bardzo niewiele; nie odnotowano ani jednego przypadku śmierci), w Jaśle i Zielonej Górze. Ruszyły także pojedyncze placówki prywatne – również tam, gdzie publiczne nie zostały otwarte. Z drugiej strony nie otworzyło się wiele niepublicznych tam, gdzie miejskie otwarto, jak np. w Zielonej Górze.

Czytaj też: Rząd za szybko i bez namysłu otwiera żłobki i przedszkola

Jak tłumaczą samorządowcy i przedsiębiorcy, aby otwierać, warunki musiały być spełnione w trzech obszarach: zainteresowania rodziców korzystaniem z opieki, zapewnionych zabezpieczeń, a wreszcie gotowości nauczycielek i opiekunek do pracy.

Zainteresowanie rodziców sprawdzano ankietami. W Rzeszowie dyrektorzy placówek rozesłali je jeszcze w czwartek przed majówką – tego samego dnia, w którym władze miasta z telewizyjnej konferencji

  • Dariusz Piontkowski
  • edukacja
  • koronawirus w Polsce
  • Ministerstwo Edukacji Narodowej
  • Reklama