Policjanci przyłapani na kradzieży... koksu. Polskie służby psują się od głowy
Służba Ochrony Kolei zamontowała fotopułapkę w okolicach stacji Dąbrowa Górnicza Towarowa. Miała mieć szeroko otwarte oko na ewentualnych złodziei węgla i koksu. Złodzieje naszych cennych podziemnych skarbów otwierają burty węglarek w trakcie biegu pociągów albo na stacjach, bezczelnie robią wysypy, a potem kto może, zbiera urobek z torów i nasypów. Bez fedrowania. Węgiel i koks są w cenie, więc interes kwitnie. Coś o tym wiem, bo na spacery z psem chodzimy wzdłuż kolejowej linii towarowej, po której składy jeżdżą w tę i we w tę.
Poprzedniej nocy pułapka zadziałała, sokiści rzucili się łapać złodziei – no i pojmali na gorącym uczynku... dwóch policjantów. Starszy sierżant i starszy aspirant ładowali do przygotowanych uprzednio worków koks wysypany na tory. Ładowali jak swoje, nawet nie rozglądając się wokół. Stojący nieopodal policyjny opel corsa na cywilnych tablicach, zawnioskowany tej nocy do tajnych operacyjnych działań, brał udział w zmowie.
Czytaj też: „Nie potrzebuje pani węgla?”. Uwaga, grasują oszuści
Policja ma złą passę
Operacja była tajna, choć nie do końca skuteczna... Wartość upchniętego do worków koksu wstępnie oszacowano na 300 zł. Szkoda dla właściciela – pewnie niedalekiej Koksowni „Przyjaźń” w Dąbrowie Górniczej – minimalna. Zwykli złodzieje mogliby się z tego czynu wywinąć tanim kosztem. Ale to nie byli zwykli złodzieje – to byli złodzieje... elitarni. Wrażenie robi zuchwała brawura – policjanci postanowili grać w otwarte karty, nie przebierać się dla niepoznaki w łachmany – pozostali w służbowych uniformach, zwanych pospolicie mundurami.