MEiN chce rozdysponować na projekty edukacyjne aż 723 mln zł, przy czym zdecydowaną większość tej kwoty (niemal 600 mln zł) ma wyłożyć Unia Europejska. To, dodajmy, suma bez precedensu, przed październikowymi wyborami MEiN planuje wydać niemal całość (!) środków zabudżetowanych w unijnej perspektywie finansowej 2021–27. Na przeszkodzie może jednak stanąć ministerialny hejt.
Komisja Europejska „nie może ryzykować”
„Wnosimy o tymczasowe zawieszenie Ministerstwa Edukacji i Nauki (MEiN) jako Instytucji Pośredniczącej Programu Fundusze Europejskie dla Rozwoju Społecznego na lata 2021–2027 (...) do czasu implementacji działań naprawczych” – apelują organizacje pozarządowe w petycji skierowanej do Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej oraz Komisji Europejskiej.
Powód? Aktywiści i aktywistki twierdzą, że działania ministra naruszają Traktat o Unii Europejskiej, Kartę Praw Podstawowych UE i inne akty prawa międzynarodowego. Przypominają w tym kontekście jego wypowiedzi o „ideologii LGBT” i „seksualizacji dzieci”, regularnie składane wariacje lex Czarnek, a także (może przede wszystkim) „jawne wykluczanie z dostępu do środków publicznych organizacji działających na rzecz osób LGBT+”. W tej sytuacji, konstatują, resort nie powinien ani pośredniczyć w wydatkowaniu pieniędzy unijnych, ani tym bardziej być ich beneficjentem.