Rok, więc niby różnica niewielka, ale zasadnicza, bo wcześniej sąd okręgowy skazał Karolinę B. za zabójstwo z premedytacją. To znaczyło, że wbiła swojemu chłopakowi Igorowi nóż w brzuch, bo chciała go zabić.
Dramat w majówkowy wieczór
Proces przed sądem pierwszej instancji opisaliśmy w lutym w reportażu „Miłość aż po grób”. Wtedy znajomi dużo mówili o relacjach tej pary. Ona – 26 lat, efemeryczna blondynka, wpływowa działaczka polityczna na prawicy (jej mieszkanie było opłacane z pieniędzy fundacji, którą założyła i na którą dostawała państwowe dotacje). On – 21-letni działacz z Lublina. Ona wybuchowa, apodyktyczna, gniewem reagowała na każdy sprzeciw. Kupiła już suknię ślubną, planowała z Igorem ślub. Chłopak coraz bardziej się wycofywał, coraz częściej znikał, wyjeżdżał do Lublina, nie odbierał telefonu – co wywoływało u niej, jak mówili jej znajomi, ataki paniki i złości.
Dramat rozegrał się w majówkowy weekend 2021 r. kiedy Igor przyjechał do mieszkania Karoliny w warszawskim Wilanowie. Byli znajomi, ale wyszli po godz. 1 w nocy. Zostawili ich leżących przytulonych do siebie. Koło godz. 3 sąsiadów zbudził krzyk Igora na patio, jego wołanie o pomoc. W brzuchu chłopaka tkwił nóż, niedługo później zmarł.
Sąd pierwszej instancji w wyroku uznał, że Karolina B. pchnęła Igora nożem, ponieważ chciała zabić, bo on chciał od niej odejść. Przypomniał, że skazana sama przyznała, iż zaczęło się między nimi psuć. Czyli prawniczo to „zabójstwo z zamiarem bezpośrednim”. Wyrok: 15 lat więzienia.
Odwołały się obie strony
Apelację złożyła prokuratura – domagając się 25 lat więzienia – i obrona, która chciała z kolei zmiany kwalifikacji czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci i uznania, że to był wypadek.