Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Twierdzą, że „wilki zjadły człowieka pod Ostródą”. Czy to się mogło wydarzyć? Badamy tropy

Biała i szczeniaki Biała i szczeniaki Nagrania z fotopułapek / Maciej Szewczyk, Uniwersytet Gdański / Polityka
Pod Ostródą odnaleziono ludzkie szczątki. Myśliwy wypuścił do sieci ich zdjęcie, szczując na wilki. Nie pomyślał o rodzinie osoby zmarłej.

Niedziela 10 marca w Ostródzie na Mazurach jest bardzo słoneczna. Mężczyzna, który tego dnia jeździ kładem na pograniczu miasta i przylegającej do niego wsi Kajkowo, natrafia na makabryczne znalezisko. Ciemnoczerwony ludzki szkielet. Zawiadamia policję.

Trzy dni później dostaję od kolegi link do dwóch artykułów na ten temat. W obu jest bezpośrednie wskazanie, że to wilki zjadły, a być może i zabiły człowieka. Są jakieś niejednoznaczne cytaty wskazujące, jakoby to rzecznik ostródzkiej policji zasugerował taki scenariusz. Wybieram numer komendy w Ostródzie. Odbiera cytowany w mediach Michał Przybyłek. Udziela mi rzeczowych informacji ze wskazaniem, że szkielet został obgryziony przez zwierzęta. Nie podejmuje się stwierdzenia jakie. Dziwne byłoby, gdyby oficer prasowy próbował identyfikować gatunki zwierząt, w dodatku jedynie na podstawie pobieżnych oględzin kości czy zdjęć.

Po więcej informacji zwracam się do prokuratury w Ostródzie. Prowadząca sprawę Małgorzata Hrybek mówi, że prokuratura odcina się od medialnych doniesień, a udziału wilków czy innych zwierząt w spowodowaniu śmierci nie rozważa. Widocznie ma ku temu podstawy, myślę. Może na miejscu zdarzenia znaleziono lub stwierdzono coś, co sugeruje inny scenariusz. A to, jakie zwierzęta objadły zwłoki po śmierci, nie jest dla przebiegu śledztwa istotne. Istnieje podejrzenie, czyje szczątki znaleziono. Ostatecznie potwierdzą to dopiero szczegółowe badania DNA. Prokuratura próbuje ustalić, w jaki sposób doszło do zgonu i czy były w to zaangażowane osoby trzecie.

Czy wilki w ogóle się pojawiły?

Znajduję na Instagramie profil mieszkańca Ostródy, myśliwego, który sześć godzin wcześniej zamieścił zdjęcie szczątków z podpisem: „Wilki zjadły człowieka pod Ostródą”. Post ma już ponad 2,5 tys. polubień. Na zdjęciu widać goły szkielet pozbawiony dwóch kończyn i ręki. Trafiam też na portal łowiecki, na którym czytam: „Na szczątkach widoczne były ślady pogryzienia przez wilki. Śledczy ustalają, czy zwierzęta rozszarpały je przed czy po śmierci zmarłego. Na ten moment przyczyny zgonu są nieustalone”. Autor, również myśliwy, powołuje się rzekomo na słowa podkomisarza Przybyłka.

Ponownie wybieram numer ostródzkiego biura prasowego. Słyszę, że policja nie udzieliła jakimkolwiek mediom takich informacji. Mówić miała jedynie o rozpatrywaniu różnych hipotez, w tym czy doszło do ataku zwierząt.

Tak się składa, że jestem akurat w Ostródzie, gdzie się wychowałam. To małe miasto. Jeszcze w środę dostaję dwie wiadomości od znajomych z informacją, do kogo należały szczątki. Lista zaginionych nie jest bardzo długa. Jedną z nich znam. Pocztą pantoflową docierają do mnie jeszcze inne doniesienia.

W czwartek po południu udaje mi się wygospodarować czas (moja wizyta jest nieplanowana, a jej powód przykry), żeby otropić teren. Chcę się przekonać, czy w miejscu zdarzenia wilki w ogóle się pojawiły. Wiem już, że dr hab. Sabina Nowak, badaczka z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, została powołana na biegłą w sprawie. Kontaktuję się z nią i ustalam, że ewentualne znalezione próbki – odchody czy włosy, nie tylko te wilcze – prześlę do badań.

Czytaj też: Masakra kormoranów. Niespotykane dotąd okrucieństwo

Tego dnia zbieram odchody

Przede mną tego dnia rano teren ponownie przeszukuje duża grupa funkcjonariuszy policji. Choć nie jest w żaden sposób zabezpieczony, zachowuję zasady, które obowiązują także, kiedy tropi się zwierzęta – nie zadeptywać. Samochód zostawiam na parkingu nowo wybudowanego osiedla przed jeszcze niezamieszkanym blokiem. Dalej powstają kolejne. Na prawo rozciągają się pola uprawne. W oddaleniu paruset metrów widać domy we wsi.

Wzdłuż błotnistego pola ciągną się ślady butów i tropy psów. Tam, gdzie nieogrodzony w tej części teren budowy kończy się dużym nasypem ziemi, zaczynają się podmokłe zakrzaczenia. Gdzie musiało dojść do zjedzenia ciała, widać po szczególnie dużym nagromadzeniu białych placków – ptasich odchodów. Bez względu na to, jakie zwierzęta napoczęły zwłoki, padlinożerne kruki, myszołowy czy powszechne nad jeziorami bieliki, a nawet sikorki intensywnie z takiego posiłku korzystały.

Wokół w błocie najwięcej jest tropów borsuków, w pobliżu znajduję ich nory i latryny z odchodami. Dalej są tropy i odchody dzików (od początku podejrzewałam, że ci niepozorni wszystkożercy mogli mieć tu spory udział), psów, lisów (choć ich akurat mniej, niż spodziewałam się znaleźć) i wreszcie wilka lub wilków. Jeśli szare drapieżniki posilałyby się na zwłokach, gdzieś w okolicy powinny leżeć odchody. Zanim jednak zdążę to zbadać, zza górki wyłania się trzech mężczyzn w niebiesko-żółtych ubraniach.

Pracownicy pobliskiej budowy, zaniepokojeni poranną akcją policji, chcą wiedzieć, co tu zaszło. Jak mówią, nie zauważyli, żeby w ostatnich tygodniach latało tu więcej ptaków. I wilków też nie widzieli, ale ponoć osiedlowy stróż zaobserwował je jakiś czas temu. Kilkadziesiąt metrów dalej, za pasmem zadrzewień, odkrywam podziemne przejście dla zwierząt pod drogą szybkiego ruchu, wzdłuż której ciągnie się płot. Obecność wilków nagle staje się bardziej zrozumiała. Początkowo wątpiłam, że w tym miejscu znajdę cokolwiek z nimi związanego. Tego dnia zbieram odchody, ale tylko lisie i borsucze. Resztę okolicy do sprawdzenia odkładam na kolejny dzień.

Wilki nie polują na ludzi

W piątek towarzyszy mi już badający wilki dr Maciej Szewczyk z Katedry Ekologii i Zoologii Kręgowców Uniwersytetu Gdańskiego, dwie doktorantki i pomagający w tropieniach pies Fika. Już z daleka dostrzegam, że ktoś nas uprzedził. Zbliżam obiekt lornetką – postać ubrana w moro. Moje przypuszczenie, że to myśliwy, później się potwierdza. Weterynarz z SGGW, nawołujący do przywrócenia odstrzałów na wilki, trochę dalej na polach zebrał wilczą kupę z sierścią jelenia, jak twierdzi. Nam, dzięki nosowi Fiki, też udaje się znaleźć odchody, potencjalnie wilcze, a także coś, co przypomina ludzkie jelita, o czym z kolei informujemy policję.

Na to pierwsze znalezisko trafiamy na ścieżce do podziemnego przejścia od strony pól. Dopóki nie było osiedla, różne zwierzęta przechodziły tędy zupełnie swobodnie. Teraz są pewnie bardziej zestresowane, muszą szybciej omijać ludzkie konstrukcje, ale nie zrezygnują przecież tak szybko ani ze źródła pożywienia, jakim są rosnące na polach uprawy, ani z utartych ścieżek migracyjnych. To właśnie za dzikami czy sarnami z pobliskich lasów mogą zachodzić tu wilki. Maciej mówi, że jest jeszcze jedna możliwość.

Nieraz dostajemy zgłoszenia, że ktoś widział wilka idącego wzdłuż ogrodzenia dróg szybkiego ruchu czy autostrad. Podobne zachowania obserwowaliśmy u wilków z obrożami z nadajnikiem GPS/GSM. Podejrzewam, że to najczęściej młode osobniki w trakcie dyspersji – Maciej ma na myśli szukanie przyszłego domu.

Dla takich zwierząt przemieszczanie się otwartymi terenami, w tym polami uprawnymi, jest bezpieczniejsze niż zapuszczanie się głęboko w las, gdzie można natknąć się na wilcze rodziny. One dla intruza mogą być niebezpieczne. Poza tym płoty ciągną się kilometrami. Zwierzęta, natykając się na nie, idą wzdłuż siatki, aż trafią na jakieś przejście, a te, niestety, umiejscowione są o wiele za rzadko. A zatem fakt, że wilki tu były, o niczym jeszcze nie świadczy. Natomiast niewątpliwie stanie się powodem społecznego niepokoju.

A przecież nawet zakładając, że Canis lupus pośród innych zwierząt doprowadziły do oczyszczenia znalezionego szkieletu, nie oznacza, że teraz staną się niebezpieczne dla człowieka. Bo oczywiście pojawiły się głosy, że drapieżniki należałoby zastrzelić. Tyle że po fakcie nie będziemy w stanie zidentyfikować, które (jeśli w ogóle) dopuściły się tego niefortunnego dla siebie aktu. Co więcej, podążając tym tokiem myślenia, powinniśmy wydać także wyrok na „winne” dziki, borsuki, lisy, ptaki i okoliczne psy. Skoro wilki nagle miałyby poczuć zew i atakować ludzi, takiego samego ryzyka powinniśmy dopatrywać się u wszystkich wymienionych gatunków, a zwłaszcza żyjących najbliżej nas Reksiów. – Dobrym przykładem jest Ukraina, gdzie bezpańskie psy i koty zjadają martwych żołnierzy, co nie przekłada się na to, żeby zaczęły atakować ludzi w celu ich zjedzenia – dorzuca Maciej.

Tę wersję potwierdza wstępna opinia sądowo-lekarska szczątków: „wygląd ubytków i ich krawędzie w obrębie powłok miękkich i kości dowodzą, że powstały w wyniku żerowania/działania zwierzyny”. Jednak już po śmierci.

Maciej ocenia, że niektóre ze śladów, które mogą być wilcze, są sprzed tygodnia, może dwóch. Nie ma ich jednak tak wiele, jak oboje widujemy wokół wilczych ofiar, czyli w miejscach, gdzie stołują się przez kilka godzin czy nawet dni. Tam jest po prostu nadeptane trop przy tropie.

Czytaj też: Nerkę drogo sprzedam. Bezdomne psy jak magazyn części zamiennych

Lekcja empatii

Więcej wyjaśni się zapewne w kolejnych tygodniach, jednak antywilcza kampania trwa od momentu wycieku zdjęcia szczątków. W tej sprawie prokuratura wszczęła śledztwo z art. 241 par. 1 o rozpowszechnianiu wiadomości z postępowania przygotowawczego. Bo wyciek takich materiałów może utrudnić śledztwo.

Mnie najbardziej porusza brak przyzwoitości osób publikujących takie fotografie, nie tylko z pominięciem ustalenia rzeczywistej wersji zdarzeń, ale przede wszystkim z kompletną obojętnością wobec tragedii bliskich osoby zmarłej. A dzieje się to nie pierwszy raz. Kiedy w styczniu 2023 r. na Pogórzu Przemyskim odnaleziono obgryzione szczątki mężczyzny, sytuacja wyglądała niemal identycznie. Zdjęcie wyciekło ze służb, myśliwi upublicznili je w swoich mediach społecznościowych z podpisami straszącymi wilkami. Choć najprawdopodobniej nie miały z tamtą sprawą nic wspólnego, informację tę powtarza się do dziś. Ba, to samo zdjęcie kilka miesięcy później trafiło na łamy portali w Bośni z podpisem, który mówił, że tamtejsi myśliwi odnaleźli ciało objedzone przez wilki. Szybko doszło do demistyfikacji tego fake newsa. Okazało się, że nikt tam nawet nie zaginął.

W polskim prawie brakuje przepisów, dzięki którym można by skutecznie i bez zaangażowania rodziny – i tak już straumatyzowanej – za takie działania pociągać do odpowiedzialności. Na razie pozostaje więc ostro je potępiać. Demaskować nieprawdziwe informacje. I mieć nadzieję, że jako społeczeństwo odbierzemy wreszcie lekcję z empatii.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną