Flaga UPA na koncercie Korża w Warszawie. To przekracza wszelkie granice i normy
Koncert Maxa Korża miał uświetnić obchodzoną w Polsce piątą rocznicę wyborów prezydenckich na Białorusi. Fałszerstwa Alaksandra Łukaszenki wyprowadziły wówczas ludzi na ulice Mińska, skończyło się krwawymi zajściami i ciężkimi represjami. Tysiące osób trafiło do więzień. Dziesiątki tysięcy musiało wyjechać, także – lub głównie – do Polski. Koncert rapera odbył się na Stadionie Narodowym.
Flaga OUN-UPA na Narodowym
Max jest uwielbiany na Białorusi, ale też w Ukrainie i Rosji. Jego fani szybko wykupili bilety. Ale dziś nikt nie rozmawia o koncercie ani tragicznych wydarzeniach, które zamierzano uczcić w sobotę w Warszawie. Bo najpierw doszło do chuligańskich wybryków, jakich na Narodowym nigdy chyba nie odnotowano. Służby porządkowe z trudem próbowały opanować rozszalałe tłumy nierespektujące żadnych zasad ani rygorów. Żadnych. Pojawiła się wielka flaga OUN-UPA z faszystowskimi, nacjonalistycznymi symbolami. Wnieśli ją i rozłożyli, żeby powiewała złowrogo, młodzi Ukraińcy, silni, zdrowi, pełni energii.
To raczej nie wygląda na rosyjską prowokację. Nikt nie zareagował, nie zaprotestował, nie zmusił kolegi czy rodaka do schowania tego symbolu. Symbolu, który w Polakach budzi tragiczne wspomnienia i skojarzenia z ludobójstwem na Wołyniu, gdzie z rąk siepaczy spod znaku UPA zginęły dziesiątki tysięcy naszych obywateli. Mordowano bestialsko ludność cywilną, kobiety, dzieci, sąsiadów. Właśnie trwają ekshumacje w jednej ze zrównanych z ziemią miejscowości, pokazujące, jak tragicznie ginęli i jak byli grzebani pomordowani Polacy.
Tę historię zna dziś z pewnością każdy Ukrainiec pracujący czy mieszkający w Polsce, także czasowo, skoro w Ukrainie trwa wojna. Dyskusja wokół historii toczy się przecież głośno, nie można udawać, że się nie wie, nie rozumie. Że Stefan Bandera i Roman Szuchewycz są uważani za ideologów odpowiedzialnych za ludobójstwo. Że ta czerwono-czarna flaga symbolizuje konflikt, z którego trudno nam się wyplątać i wyjść na prostą mimo upływu wielu lat. Że tak trudno wybaczyć, przeprosić, zamknąć ten koszmarny rozdział w naszych wzajemnych relacjach. Wciąż nas boli, wciąż nas różni.
Czytaj też: Wołyń: jest przełom. Ukraina zgadza się na ekshumacje. Na tę deklarację Polska czekała
Dla nich patrioci, dla nas bandyci
Dla Ukraińców Bandera, OUN-UPA i czerwono-czarna flaga symbolizują walkę z komunistami o niepodległą, wolną Ukrainę. To oni czerwonoarmistom strzelali w plecy. Dla nas są symbolem okrucieństw, śmierci, bezwzględności, współpracy z faszystami, czystek etnicznych. Rzezi.
Dla nich to patrioci. Dla nas – bandyci. Nacjonaliści. Sporo czasu zajęło mi zrozumienie, że nacjonalizm w Ukrainie nie ma takich samych konotacji jak w Polsce, że to po prostu forma patriotyzmu, może nawet najczystsza. Wiele lat temu rozmawiałam o tym we Lwowie z synem Romana Szuchewycza Jurijem. Wyszedł z gułagu i pozwolono mu wrócić do Ukrainy.
Oczywiście każdy naród ma prawo do swoich bohaterów. Ale w każdym kraju zrozumiałe oburzenie budzi fetowanie nazistów, ludobójców. Podobnie jest z OUN-UPA. Jeśli Ukraińcy u siebie stawiają pomniki Banderze, to ich wola, ich wybór. A my mamy w tej sprawie jasny pogląd. Jednak manifestowanie pod flagą UPA w Polsce jest przekroczeniem wszelkich granic i norm. Podobnie jak byłoby śpiewanie pod lwowskim pomnikiem Mickiewicza, że „wystarczy bomba atomowa i powrócimy znów do Lwowa”.
Wiele zrobiliśmy i robimy, żeby wzajemne stosunki czynić normalnymi, dobrosąsiedzkimi, przyjacielskimi. Takie afronty jak ten sobotni tego nie ułatwiają.
Czytaj też: O rzezi wołyńskiej 80 lat później. Dlaczego ta rocznica jest wyjątkowa?
Też jestem wściekła
Były ambasador RP w USA Marek Magierowski napisał, że jest wściekły z powodu tego wydarzenia. Ja też jestem wściekła. Tym mocniej, kiedy widzę setki młodych, „dzielnych” ukraińskich mężczyzn, rozradowanych na koncertach i niepotrafiących się zachować przyzwoicie i godnie. Bo w Ukrainie, na froncie, w walce z rosyjskim agresorem, właśnie giną ich rówieśnicy. Bo jeśli jest się patriotą, to powinno się być tam, w szeregach ludzi, którzy bronią kraju. Tak, wtedy można mówić o patriotyzmie. A rozwijanie w Polsce flagi UPA jest czymś gorszym niż chuligańskie zachowanie. To czyn zabroniony. Ale i godzący w relacje polsko-ukraińskie.
Policja pracuje nad zidentyfikowaniem uczestników zajść. Prokuratura ma w ręku odpowiednie paragrafy.