Sport

Nowy trener Polski Fernando Santos: Nie lubię słowa porażka

Portugalczyk Fernando Santos został trenerem polskiej reprezentacji w piłce nożnej. 24 stycznia 2023 r. Portugalczyk Fernando Santos został trenerem polskiej reprezentacji w piłce nożnej. 24 stycznia 2023 r. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
Fernando Santos wyrobił sobie autorytet przez lata pracy. Z jednej strony umie utrzymać dyscyplinę, a z drugiej dba o atmosferę w szatni. Duże wrażenie podczas ostatniego mundialu zrobiło posadzenie na ławce rezerwowych samego Ronaldo.

Ten trener może nie ma na twarzy wypisanej pewności sukcesu. Ale nie wyciągajmy z jego min daleko idących wniosków. Po wielu tygodniach podchodów, mylenia tropów, ogłaszania „sprawdzonych” wiadomości z pierwszej ręki wreszcie wiemy, że nie Paulo Bento ani Vladimir Petković, nie Steven Gerrard i tuzin innych kandydatów, a Fernando Santos zostaje trenerem polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Duże nazwisko.

Podczas wtorkowej inauguracji zrobił dobre wrażenie. Nowy selekcjoner ma mieszkać w Polsce wraz z rodziną. Nie wdawał się w szczegóły, ale kilka ogólnych deklaracji może się podobać. Uważa, że piłka nożna jest prostą grą, co przypomina trochę podejście Kazimierza Górskiego. Chce wygrywać, nie lubi słowa porażka. Schematy taktyczne nie są najważniejsze. Istotna jest dynamika gry. Nie jest rewolucjonistą. Znacznie częściej używa słowa „my” niż „ja”.

Prezes PZPN Cezary Kulesza ogłosił, że Santos włączy się w organizację systemu szkolenia. Miejmy nadzieję, że pójdzie to lepiej niż za czasów Leo Beenhakkera, który miał na początku pracy podobne ambicje. Nowy trener potwierdził rozmowy z ewentualnymi polskimi asystentami Łukaszem Piszczkiem i Tomaszem Kaczmarkiem, ale uchylił się od odpowiedzi na temat ich zatrudnienia. Decyzje muszą jednak szybko zapadać, bo pod koniec marca pierwszy eliminacyjny mecz do Euro z Czechami.

Czytaj też: Porażka na mundialu. Polska wraca w swoje zaklęte rewiry

Duże sukcesy, trochę pretensji i kłopoty z fiskusem

Ma 68 lat i jeszcze dwa miesiące temu stał przy linii bocznej boiska, gdy na mistrzostwach świata w Katarze rozgrywała swoje mecze reprezentacja Portugalii. Ćwierćfinał to był wynik poniżej oczekiwań i po ośmiu latach trzeba było pożegnać się z posadą. Ale i tak niewielu selekcjonerów może się pochwalić takim stażem. Wcześniej Santos przez cztery lata prowadził Grecję. Można więc powiedzieć, że jak mało kto wie, na czym polega prowadzenie drużyny narodowej.

Na osiągnięcia Portugalczyka w ostatnich latach można spojrzeć dwojako. Po pierwsze, że jest właśnie człowiekiem sukcesu. W 2016 r. osiągnął z kadrą największy – wygrał mistrzostwa Europy. To ten turniej, w którym Portugalia spotkała się w ćwierćfinale z Polską prowadzoną przez Adama Nawałkę. Przegraliśmy wówczas w rzutach karnych. Gdyby Jakub Błaszczykowski trafił swoją „jedenastkę”, być może kariera Fernando Santosa potoczyłaby się trochę inaczej. Trzy lata później niedawni podopieczni nowego szefa naszej drużyny zwyciężyli w Lidze Narodów. Do tego trzeba dodać wspomniany już ubiegłoroczny ćwierćfinał mundialu i ćwierćfinał Euro 2012 z Grecją, która po drodze przyczyniła się do wyeliminowania Polski. Dorobku klubowego w Portugalii i Grecji też uzbierało się sporo.

Malkontenci, których nad Tagiem także nie brakuje, mają pretensje o to, że nie wykorzystał potencjału „złotego” pokolenia. Bo przecież to nie tylko Cristiano Ronaldo, ale i Bernardo Silva, Joao Felix, Bruno Fernandes i inne wielkie nazwiska. To mieli być mistrzowie świata. Krytycy zarzucają też Santosowi defensywną taktykę. Z naszego punktu widzenia to ciekawe, bo do niedawna mieliśmy trenera, który najbardziej bał się tracić bramki. I to za znacznie mniejsze pieniądze.

À propos. Mówi się, że prezes PZPN sięgnął głęboko do związkowej kasy. Mowa nawet o 2,5 mln euro rocznej pensji w trakcie czteroletniego kontraktu, podczas którego poprowadzi reprezentację w eliminacjach do mistrzostw Europy i mistrzostw świata. Dopływ gotówki może mu się przydać, bo ma kłopoty z rodzimym fiskusem, który miał domagać się wyrównania poniesionych strat. Sprawa jest rozpatrywana w instancji odwoławczej.

Czytaj też: „Widzicie, tak wygląda futbol”. Argentyna wiesza psy na Polakach

Santos posadził Ronaldo na ławce

Fernando Santos wyrobił sobie autorytet przez lata pracy. Z jednej strony umie utrzymać dyscyplinę, a z drugiej dba o atmosferę w szatni. Duże wrażenie podczas ostatniego mundialu zrobiło posadzenie na ławce rezerwowych samego Ronaldo.

Zdecydowanie w zarządzaniu przyda się w troszkę zanarchizowanej polskiej grupie (niekoniecznie z winy piłkarzy). Bardzo liczymy na nieskażone lokalnymi interesami spojrzenie na poszczególnych graczy. Jeśli Santos ma pracować kilka lat, to na pewno musi poszukać jakichś nowych liderów. Niektórzy z obecnych najlepsze czasy mają już chyba za sobą.

Na koniec pozwolę sobie przekazać jedną radę przybyszowi z Portugalii. Powinien unikać pewnego wysokiego mężczyzny w garniturze i okularach, który lubi wpaść na posiłek kadrowiczów, chodzić od stołu do stołu i obiecywać gruszki na wierzbie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną