Polacy uchodzą za zafiksowanych na punkcie własnej historii. Co roku odbywają się w Polsce imprezy, podczas których odgrywa się przebieg historycznych bitew. Do programu należą zwykle bitwa pod Grunwaldem, cud nad Wisłą, czyli obrona Warszawy przed Armią Czerwoną, II wojna światowa i wreszcie potyczki uliczne milicji ze zwolennikami Solidarności. Podczas tych imprez wybór munduru decyduje o tym, czy wojownik staje po stronie Dobra, czy Zła.
Zabawa w przeszłość
Ostatnio pewne młode małżeństwo postanowiło pobawić się w przeszłość – tylko we własnym zakresie i bez przebierania się w mundur. Kwestia, czy pomysł ten można uznać z moralnego punktu widzenia za właściwy, była niedawno rozważana w mediach. Para dziennikarzy, Izabela Meyza i Witold Szabłowski, przez sześć miesięcy udawali, że żyją w PRL – w 1981 r. Dla potrzeb eksperymentu wybrali możliwie jak najbardziej odpowiadające standardom tamtych czasów mieszkanie w bloku z wielkiej płyty na południu Warszawy o metrażu 38 mkw., zrezygnowali z internetu i telefonów komórkowych, odżywiali się wyłącznie tym, co można sporządzić z artykułów spożywczych dostępnych w owych czasach. Na wakacje do Bułgarii pojechali maluchem. Wybrali popularne wówczas metody zabezpieczania się przed ciążą, czyli kalendarzyk małżeński i obserwację przebiegu cyklu miesięcznego. O podróży do czasów dzieciństwa napisali książkę, a następnie udzielili na jej temat licznych wywiadów. Zainteresowanie czytelników jest spore.
Liczni internauci rozpisywali się na forach internetowych o swoich wątpliwościach co do sensu tego nietypowego eksperymentu. Jedni obawiali się wybielania socjalizmu, inni uznali, że książka „Nasz mały PRL” szydzi z lat ich dzieciństwa. Niektórzy znów dawali wyraz nostalgii lub wręcz błagali o podstawienie im wehikułu czasu. Jak stwierdził z zadowoleniem lewicowy tygodnik „Przegląd”, książka ta jest kolejnym przykładem obecnej „fascynacji PRL-em”.
Pełna wersja artykułu dostępna w 2 numerze "Forum".