Artykuł ukazał się w POLITYCE w październiku 2009 r.
Monopol na etykę ma u nas Kościół katolicki i mało kto z tym dyskutuje. Kiedy media potrzebują jakiegoś etycznego komentarza, zapraszają do studia duchownych i to prawie zawsze tylko katolickich, tak jakby nie żyli u nas chrześcijanie innych wyznań, wyznawcy innych religii, a także niewierzący. No, chyba że rzecz dotyczy konkretnego wyznania, wtedy jest szansa, że o sprawie, powiedzmy, prawosławnej wypowie się prawosławny.
Ta tendencja do segregacji interpretacyjnej zuboża i wypacza nie tylko nasze dyskusje, lecz także duchowy obraz Polski. Bo jeśli w telewizji nie ma przedstawicieli innych punktów widzenia na kwestie etyczne, to w społeczeństwie umacnia się wrażenie, że jest tylko jedna słuszna etyka – etyka Kościoła rzymskiego. A przecież nie ma żadnego racjonalnego powodu, by niekatolicy mieli milczeć na przykład na temat in vitro. Byłoby to ożywcze dla poziomu debaty, bo uświadomiłoby, że można być chrześcijaninem i popierać tę metodę leczenia.
Stan obecny ma korzenie w czasach PRL. Kościół nie był do państwowych mediów wpuszczany, za to szerzył swoją wizję etycznego społeczeństwa poza oficjalnym obiegiem. Publiczna propaganda jedynie słusznej etyki socjalistycznej przy jednoczesnym pomijaniu innych opcji, na czele z chrześcijańską, wygoniła z naszego kraju pojęcie pluralizmu etycznego.
Etyka według kościoła
W każdym społeczeństwie typu zachodniego jest dziś oczywiste, że tworzący je ludzie wyznają różne systemy wartości. Rola państwa polega na tym, by mogły one funkcjonować w obiegu publicznym na tych samych prawach, pod warunkiem, że nie godzą w ład i porządek.