Czy poczuliśmy się dotknięci słowami Stefana Niesiołowskiego o małpiarni w Chicago?” Redaktor Ewa Uszpolewicz zaprosiła do radia 1030 WNVR kilka bardzo znanych w Chicago osób, by podyskutowały na ten temat. (Poseł Niesiołowski użył określenia małpiarnia, komentując doniesienia o chicagowskich perypetiach finansowych Andrzeja Czumy, obecnego ministra sprawiedliwości).
Chirurg Marek Rudnicki: – Takie stwierdzenie wpisuje się w stereotyp polonusa, który umacniano w PRL. Polonus to człowiek klęski i pijak z jednym zębem z przodu. Mówienie o kimś małpa jest naganne, niezależnie od tego, jak nisko w Polsce upadli politycy. Dlatego dr Rudnicki zaprotestował i poprosił marszałka Sejmu o interwencję: „Obrażenie mieszkających za granicą setek tysięcy Polaków, dających najgłębsze dowody przywiązania do Ojczyzny, wspierających ją w najbardziej trudnych chwilach absolutnie nie licuje z godnością nie tylko członka Parlamentu, ale jakiegokolwiek rodaka”.
– Po szczegółowej analizie słów doszedłem do wniosku, że nie jestem tą częścią Polonii, o której mówił marszałek – zauważył politolog Mariusz Kot, choć zaraz dodał: – Gdybyśmy byli silni i zjednoczeni, to nikt by o nas tak nie powiedział.
Skąd nasz ród?
Według oficjalnych statystyk, w metropolii chicagowskiej mieszka dziś 820 tys. osób pochodzenia polskiego, z czego nie więcej niż 300 tys. mówi po polsku. Nic to jednak nie znaczy. Przekonał się o tym właściciel polskojęzycznej telewizji Walter Kotaba. Szukając widzów dla swojej kablówki, rozesłał listy do wszystkich, którzy noszą polskie nazwiska.