Recenzja płyty: Łukasz Rostkowski, "Warsaw WAR|SAW. Zrozumieć Polskę"
Archiwalne rejestracje wspomnień uczestników Powstania Warszawskiego połączone z ciekawą muzyką.
Archiwalne rejestracje wspomnień uczestników Powstania Warszawskiego połączone z ciekawą muzyką.
Słyszę tylko zagubioną wokalistkę, która zasłania się dziecinną otoczką, np. kuriozalnymi wstawkami w języku elfów.
Julia Lezhneva na swoim debiucie fonograficznym śpiewa Rossiniego leciutko i wdzięcznie.
Okładka tej płyty zapowiada coś zupełnie innego, niż objawia muzyka.
To płyta do wielokrotnego słuchania i smakowania, daleka od przelatujących bez śladu przez głowę sezonowych top trendów.
Nad wszystkim unosi się dobrze znany klimat poetyckiej nostalgii, no i charakterystyczny wokal Artura Rojka.
Ton płyty przesiąknięty jest atmosferą knajp i barów, w których nikt nikogo nie pyta o nazwisko i życie osobiste.
Zaryan w interpretacjach anglojęzycznych wersji poezji Miłosza oraz poetek Jane Hirshfield, Anny Świrszczyńskiej i Denise Levertov.
Często pojawia się porównanie muzyki BSC do tego, co robią takie zespoły jak Lynyrd Skynyrd czy Black Crowes.
Płyta została zauważona w USA i doczekała się już nominacji do Blues Music Award w kategorii „najlepszy debiut”.
Nagrania z prób, szkice tematów do wydanej w 1961 r. klasycznej płyty „Africa/Brass” Coltrane’a.
Bush znów bierze na warsztat swoje dwie superprodukcje z przełomu lat 80. i 90.
Z zaciekawieniem i niepewnością co do rezultatu przyjąłem wiadomość o nowej płycie Stevie Nicks.
Mariaż Sedativy z Portaszem okazał się nader szczęśliwy, zaowocował albumem, na którym – oczywiście – dominuje reggae.
Mamy do czynienia ze wspaniałym, oryginalnym podejściem do utworów, które każdy miłośnik muzyki zapewne zna na pamięć.
Stawiam ten album na półce obok Pustek.
Repertuar lipcowego koncertu grupy w Poznaniu będzie jeszcze bardziej imponujący.
Album, wydany z myślą o zachodnich rynkach, jest kompilacją utworów wydanych wcześniej w Indonezji.
Gurrumul śpiewa o sobie, swoim klanie, własnym i swoich bliskich cierpieniu.
To chyba najlepsza płyta Macieja Maleńczuka. Chapeau bas!