Recenzja spektaklu: „Rewizor”, reż. Igor Gorzkowski
Wlokący się, pozbawiony rytmu spektakl.
Wlokący się, pozbawiony rytmu spektakl.
Aktorzy grają świetnie, wymowa całości jest jednak nazbyt oczywista.
Warto wybrać się na ten spektakl, dla znakomitych śpiewaków, a zwłaszcza dla imponującego powrotu na tę scenę Iwony Hossy.
Piękny, świetnie zagrany spektakl.
Forma oscylująca pomiędzy teatrzykiem świetlicowym a kabaretem.
Spektakl, choć niepozbawiony dłużyzn, intryguje i wciąga.
Zachwycona publiczność bije brawo na stojąco i odśpiewuje z artystami hity Dżemu.
Spektakl inteligentnie gra z rosyjską klasyką i uwodzi gwiazdorską obsadą.
Popis, estetyczny obraz i piękna muzyka Prokofiewa to największe atuty przedstawienia.
Spektakl jest intymny, skupiony na precyzyjnym budowaniu piętrowych relacji miłości-pożądania-poniżania między bohaterami.
Jest moralizatorsko, gwiazdorsko i nudnawo.
Aktorstwo jest czysto zewnętrzne, każda postać ma swój niewielki repertuar powtarzanych gestów i min.
Spektakl w Studio przypomina, jak miło i przyjemnie jest spotkać inteligentnego człowieka. W życiu i w teatrze.
Samotność i męka bohaterów szybko udzielają się widzom.
Kiepski tekst połączył się z nijaką reżyserią i koszmarną scenografią. Aktorzy w tych warunkach byli bez szans.
Patos, nadęcie, bezradność wobec archaicznego tekstu i aktorstwo polegające na ćwiczeniach dykcyjnych.
Na pierwszy plan reżyser wysunął trop biblijny.
Reżyser pozwala wybrzmieć wielowarstwowej treści sztuki, aktorom zaś nie przeszkadza.
Powiało świeżością w łódzkim Teatrze Wielkim.
Bardzo klasycznie, bez eksperymentów i... nudno.