Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Ludwik Cohn, ikona wolnej Polski. W 1920 bił bolszewików. Potem został „starszym” z KOR

Życie Ludwika Cohna to historia walki o demokrację. Życie Ludwika Cohna to historia walki o demokrację. Przemysław Prekiel / mat. pr.
Ludwik Cohn, znany adwokat, działacz PPS, żołnierz i demokratyczny socjalista represjonowany przez reżim komunistyczny, zmarł 44 lata temu, 14 grudnia 1981 r. Był współtwórcą rodzącej się opozycji demokratycznej w PRL.

Polak żydowskiego pochodzenia to z założenia element obcy lub co najmniej podejrzany. Taka była atmosfera II Rzeczpospolitej, w której młody Ludwik Cohn (urodzony w 1902 r.) wkraczał w dorosłość. Kwestia pochodzenia była dla niego samego oczywista, zdawał sobie sprawę, z jakiego domu wyszedł. Jego rodzice byli spolszczonymi Żydami. Prawdopodobnie tylko matka, Zofia z domu Starkman, pielęgnowała żydowskie tradycje. Ojciec, Filip Cohn, już po ślubie z nią ochrzcił się w kościele ewangelicko-reformowanym i zapewne w tej wierze wychowywane były dzieci. Ludwik miał brata Juliusza starszego o trzy lata. Pozycja ojca – maklera, agenta przysięgłego Giełdy Pieniężnej w Warszawie, sędziego handlowego – sprawiała, że synowie dorastali w rodzinie inteligenckiej.

Cohn edukację rozpoczął w 1911 r. w siedmioklasowej Szkole Handlowej. Marian Fuks, jeden z jej absolwentów, pionier polskiej fotografii prasowej, wspominał, że szkoła była niezwykle tolerancyjna, a lekcje religii (nieobowiązkowe) prowadzono oddzielnie dla katolików, ewangelików i żydów. Ludwik zaangażował się wówczas w harcerstwo. Należał do drużyny skautowej im. płk. Berka Joselewicza, która skupiała młodzież żydowską. Skauci w niej zrzeszeni utożsamiali się z polską kulturą, tradycją, historią.

Widać to w wezwaniu Komendy Drużyn Skautowych im. płk. Berka Joselewicza do swoich członków z kwietnia 1917: „Działając w porozumieniu ze Związkiem Harcerstwa Polskiego i przeciwstawiając się nacjonalistyczno-żydowskiej organizacji skautowej, Drużyny im. płk. Berka Joselewicza przygotowują Was, koledzy, do współpracy z całym społeczeństwem polskim przy pracy nad budową zmartwychwstałej Ojczyzny naszej, do pracy w imię hasła: »Dla Polski i za Polskę«”.

Czytaj też: Polski Indiana Jones? Arkady Fiedler to nie tylko „Dywizjon 303”. Był stawiany wyżej od Londona

Pepeesowiec

W 1917 r. Ludwik został członkiem Związku Młodzieży Postępowo-Niepodległościowej. Było to opowiedzenie się za ideą niepodległości Polski budowanej na zasadach tolerancji, poszanowania mniejszości i z podkreśleniem roli robotników jako tej klasy społecznej, która może pomóc zbudować lepszy ustrój. Oddanie odradzającej się Polsce udowodnił niemal natychmiast. Po zdaniu egzaminu maturalnego w 1920 r. zgłosił się na ochotnika do wojska, aby walczyć z bolszewicką Rosją. Należał do PPS, a socjaliści byli przekonani, że komuniści to wcielenie dawnego carskiego imperializmu i najbardziej zatwardziały wróg niepodległości Polski. Walczył w szeregach 8. pułku artylerii polowej.

Po powrocie z wojska rozpoczął studia na Wydziale Prawa UW, które ukończył w 1925 r. Został niemal z marszu czołową postacią Związku Polskiej Młodzieży Socjalistycznej, organizacji zbliżonej do PPS.

Po zamordowaniu przez endeckiego fanatyka prezydenta Gabriela Narutowicza liderzy PPS zdali sobie sprawę, że rzesze młodzieży narażone są na antysemicką propagandę – i postanowili działać. Zdecydowali się walczyć poprzez edukowanie. Powstało Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego, a następnie Centralny Wydział Młodzieży, którzy miał odciągać młodych od nacjonalistycznych haseł. Ludwik od początku odgrywał wiodącą rolę. Dzięki jego determinacji w 1925 r. młodzieżówka PPS została przyjęta do Międzynarodówki Młodzieży Socjalistycznej. Podczas wielu zebrań Cohn poznawał późniejszych liderów SPD, m.in. Willy’ego Brandta (potem kanclerza Niemiec) czy Ericha Ollenhauera (potem szefa Socjaldemokratycznej Partii Niemiec).

W 1926 r. powstała Organizacja Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OM TUR), która przez następną dekadę kształtowała robotniczą młodzież, organizowała kursy, wycieczki, zakładała biblioteki. Na jej czele stał Stanisław Garlicki, przyjaciel Cohna, również adwokat (ojciec profesorów Andrzeja i Lecha), a od 1932 r. to Ludwik Cohn był jej liderem. W PPS i OM TUR zaczęła dojrzewać idea współdziałania z komunistami. Miał być to sojusz taktyczny, bo PPS od lat była uznawana przez komunistów za socjalzdrajców, a PPS uważała KPP za moskiewską agenturę.

Apogeum kontaktów to lato 1935. Ludwik Cohn uczestniczył w spotkaniu z przedstawicielami komunistycznej młodzieżówki KZMP, które odbyło się w głębokiej konspiracji. Świadczy o tym choćby miejsce spotkania – czechosłowacka strona Tatr. OM TUR reprezentowali przewodniczący Ludwik Cohn oraz Stanisław Dubois jako jego zastępca. W imieniu komunistów dotarł tu przebywający wówczas na emigracji Roman Zambrowski ps. Wiktorowicz, kierujący sekretariatem krajowym KZMP. Zambrowski wspominał po latach, że rozmowy z młodymi socjalistami prowadzone były „w tonie życzliwym”. Idea współpracy powoli jednak wygasała, a liderzy PPS po raz kolejny zdali sobie sprawę, że komuniści dążą do infiltracji partii i grają nieczysto, łamiąc zasady.

Władze partii, widząc coraz większy radykalizm młodych działaczy, postanowili rozwiązać OM TUR i powołać całkowicie już podporządkowane Wydziały Młodzieży PPS. Cohn i Dubois byli poza nową organizacją, choć nadal odgrywali w PPS dużą rolę. Cohn zasiadał wówczas w Radzie Naczelnej PPS.

Czytaj też: Zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza podzieliło ówczesną Polskę

Więzień oflagu

Ludwik był od 1931 r. podporucznikiem rezerwy Wojska Polskiego. Z chwilą wybuchu drugiej wojny światowej otrzymał zadanie obrony Pragi od strony Radzymina, Nieporętu i Jabłonny. Był jednym z dowódców plutonu 1. pp Obrony Pragi. Jak wspominał, w kampanii wrześniowej brał udział w obronie Targówka do końca wojny 1939 r. Za obronę Warszawy odznaczony został trzykrotnie Krzyżem Walecznych. Trafił, podobnie jak inni oficerowie, do oflagu. Jako Polak żydowskiego pochodzenia narażony byłby na obóz koncentracyjny i najpewniej nie przeżyłby okupacji. Jako oficer mógł liczyć na ochronę prawa międzynarodowego.

Ostatecznie trafił do Oflagu IIC Woldenberg, w którym spędził resztę okupacji. Mieszkał w baraku nr 12a, specyficznym, gdyż połowę jego mieszkańców stanowili Polacy żydowskiego pochodzenia. Było to swoiste getto – władze niemieckie gorzej traktowały ludzi tutaj. Starszym w baraku został kawaler Virtuti Militari kapitan Oswald Unger, polski oficer pochodzenia żydowskiego. Innym znanym żołnierzem osadzonym w tym baraku był pisarz Marian Brandys.

Mimo trudnych warunków Ludwik Cohn uczestniczył w życiu konspiracyjnym działaczy PPS. Grupa zbierała się pod przykrywką naukowego koła socjologicznego. Skupiono się na odczytach, referatach, a w rzeczywistości na omawianiu sytuacji politycznej. We wspomnieniach Cohn zanotował, że reprezentował wówczas „stanowisko londyńskie”. Prowadził wiele rozmów z przybyłym po upadku powstania warszawskiego płk. Janem Rzepeckim, który opowiadał o tragedii Warszawy i jej mieszkańców. Z chwilą zbliżania się frontu nastąpiła ewakuacja oflagu. Ostatecznie Ludwik wrócił do Warszawy w lutym 1945 r.

Czytaj też: Karierowicze II RP. Nikodem Dyzma nie wziął się znikąd. Fachowców zastępowali „zaufani”

Więzień UB

Po powrocie szukał kontaktu z działaczami PPS-WRN (Wolność Równość Niepodległość). Panował chaos, bo powstała tzw. lubelska PPS, która dążyła do współpracy z Polską Partią Robotniczą z jej liderem Józefem Cyrankiewiczem. Cohn spotykał się m.in. z Zygmuntem Zarembą, Kaźmierzem Pużakiem, Zygmuntem Żuławskim, Józefem Dzięgielewskim. Dla komunistów były to osoby podejrzane, które nie chciały się podporządkować nowej władzy. Cohn był inwigilowany przez UB i w końcu maja 1947 r. został aresztowany.

Trafił do celi Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego na ul. Koszykowej w Warszawie. Przesłuchiwał go sam Józef Różański, szef Departamentu Śledczego MBP. Ostatecznie znalazł się w więzieniu przy ul. Rakowieckiej. Siedział w celi o powierzchni 5 m kw., w której przebywało nawet pięć osób. Brak toalety, snu, wyzwiska, brutalne przesłuchania to była codzienność. UB prowadziła inwigilację, umieszczając w celach agentów, którzy mieli zyskać zaufanie więźniów. Gorliwi agenci występujący pod kryptonimami „Władysław” oraz „Śl” składali szczegółowe raporty na temat zachowań Cohna w zamknięciu.

Po jednym z przesłuchań Cohn się załamał i próbował popełnić samobójstwo. Po półtorarocznym pobycie w więzieniu 5 listopada 1948 r. rozpoczął się proces przywódców PPS-WRN, wzorowany na stalinowskich procesach politycznych. Cohna i pozostałych działaczy PPS-WRN oskarżono z art. 86 Kodeksu Karnego Wojska Polskiego o usiłowanie zmiany ustroju za pomocą przemocy. Przewijała się też sprawa pieniędzy z funduszu Polskiego Państwa Podziemnego dla PPS-WRN, która wchodziła w skład polskich władz na Zachodzie, oraz złota. Część tych funduszy dostało się w ręce UB. 19 listopada Wojskowy Sąd Rejonowy skazał Ludwika Cohna na pięć lat. Kara została darowana na mocy amnestii.

Czytaj też: Ludwika Wujec o tym, jak rodził się KOR i jak to wyglądało z perspektywy życia codziennego

Sygnatariusz listów protestu

Po wyjściu z więzienia pracował dorywczo jako inspektor w jednej z warszawskich kancelarii. Na listę adwokacką został wpisany w 1956 r. Symbolem gomułkowskiej liberalizacji był m.in. Klub Krzywego Koła, w którego spotkaniach Cohn uczestniczył. Końcem odwilży był proces, jaki władza wytoczyła Annie Rudzińskiej, pełniącej funkcję sekretarza KKK. Oskarżono ją o przechowywanie druków zawierających fałszywe wiadomości. Sprawa dotyczyła książki prof. Feliksa Grossa „Seizura of Political Power”, polskiego socjologa mieszkającego na emigracji, związanego w przeszłości z PPS. Tę publikację miał wydać Jerzy Giedroyć. Obrońcami Rudzińskiej byli Aniela Steinsbergowa i Ludwik Cohn. Ostatecznie skazano ją na rok więzienia, wyszła po odsiedzeniu dwóch trzecich wyroku.

Od początku lat 60. Cohn pracował głównie jako radca prawny w kilku warszawskich oficynach wydawniczych. Na początku lat 70. z Anielą Steinsbergową i Janem Olszewskim bronili Stanisława Szczuki w postępowaniu dyscyplinarnym, które wszczęto przeciw niemu w odwecie za obronę członków antykomunistycznej organizacji Ruch. Cohn w grudniu 1975 r. podpisał List 59 – protest przeciwko zmianom w konstytucji, a w 1976 – List 14 przeciwko represjom wobec robotników po czerwcowych wydarzeniach w Poznaniu.

Czytaj też: KOR: nowa strategia oporu

Założyciel KOR

Po wydarzeniach czerwcowych w środowisku inteligenckim dojrzewała idea sojuszu z robotnikami, którego zabrakło w grudniu 1970 r. 23 września 1976 Cohn został jednym z członków założycieli KOR (następnie Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”). Brał udział w pracach komisji przygotowawczej. Wspierał represjonowanych robotników materialnie i moralnie. Do młodych działaczy, jak Macierewicz, Naimski, Chojecki, Kuroń czy Michnik, dołączyła grupa „starszych państwa”: Pajdak, Steinbergowa, Lipiński, Cohn – wszyscy z dawnej PPS. Łącznikiem obu grup był Jan Józef Lipski.

Starzy stanowili swoisty parasol ochronny dla młodych. SB od razu przeprowadziła z Cohnem rozmowę ostrzegawczą. Służby wysłały nawet do jego mieszkania rzekomych robotników z Radomia. Podstawieni ludzie poinformowali go, że „jako inteligent nie powinien się w ogóle mieszkać w te sprawy i powinien wycofać się z tej działalności”. Cohn zamknął przed nimi drzwi.

Został raz na krótko zatrzymany podczas jednego z zebrań. Wielokrotnie tonował bojowe nastroje młodszych, bo jako legalista i człowiek już doświadczony zdawał sobie sprawę z konsekwencji. Wsparciem finansowym dla KOR był m.in. Adam Ciołkosz, przyjaciel Cohna.

Cohn próbował wykorzystać swoje znajomości. W sprawie prześladowań pisał m.in. do kanclerza Willy’ego Brandta. Nie otrzymał jednak odpowiedzi. W 60. rocznicę odzyskania niepodległości z Anielą Steinsbergową kolportował przed katedrą św. Jana oświadczenie KOR, czym naraził się władzy. 14 stycznia 1980 ze Steinsbergową, Zbigniewem Romaszewskim i Edwardem Lipińskim utworzył Komisję Helsińską KSS „KOR” w Polsce i został współautorem tzw. pierwszego Raportu Madryckiego o naruszaniu przez władze PRL praw człowieka.

Zmarł dzień po ogłoszeniu stanu wojennego. Wielu jego znajomych i przyjaciół było już wówczas internowanych.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną