Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kolejne ćwiczenia z logiki i praktyka negocjacji

Rząd PiS jest prospołeczny, ale inaczej

Protest poparcia dla postulatów RON przed Sejmem, 26 maja 2018 r. Protest poparcia dla postulatów RON przed Sejmem, 26 maja 2018 r. JohnBob & Sophie Art / Facebook
Opowiastki o braku pieniędzy dla najbardziej potrzebujących są raczej bajkami, skoro rząd ma fundusze na wyprawki szkolne, strzelnice w każdym powiecie, Centralny Port Lotniczy i wiele innych rzeczy.

Pan Karski, europoseł z rekomendacji PiS, skomentował zakończenie protestu niepełnosprawnych i ich opiekunów takim oto wynurzeniem: „Mamy do czynienia z sytuacją, w której – i mówię to z przykrością – ten protest znalazł się w otulinie politycznej. Przy tej sprawie postanowiła ogrzać się opozycja. Te osoby mają rację, które chcą, aby niepełnosprawni otrzymali lepsze warunki. My w odruchu serca od razu, na drugi dzień zadeklarowaliśmy, że to, co jest do wykonania, wykonujemy natychmiast. Za kilka dni był projekt ustawy. A od 1 czerwca będą wypłacane pierwsze środki finansowe. To jest duże osiągnięcie osób niepełnosprawnych. Żaden rząd nie był do tej pory tak prospołeczny jak rząd Prawa i Sprawiedliwości”.

Europoseł zna wymiar sprawiedliwości z autopsji

Pan Karski ma spore doświadczenie w wyjaśnianiu trudnych spraw. W 2008 r. przebywał na Cyprze. Został oskarżony o zdemolowanie (wraz z kolegą, także parlamentarzystą) wózka golfowego. Miał to podobno uczynić w stanie wskazującym na tzw. spożycie. Subtelnie, być może nawet w odruchu serca tłumaczył, wskazując, że nie mógł pić, bo był poza ośrodkiem, w którym mieszkał, a ponadto tego dnia zażywał antybiotyki. Jego zdaniem cała afera rozegrała się w otulinie próby wyłudzenia pieniędzy od Bogu ducha winnych obywateli polskich.

Cypryjski sąd nie podzielił jednak wyjaśnień p. Karskiego i zasądził stosowne odszkodowanie na rzecz hotelu – właściciela zdemolowanych pojazdów golfowych. Pan Karski słusznie został posłem do PE, ponieważ względy praktyczne sugerują, aby zasiadały tam osoby znające z autopsji detale, np. wymiar sprawiedliwości w państwach członkowskich. Natomiast poziom logiki p. Karskiego nieźle ilustruje jego bystra konkluzja, że nie mógł pić (alkoholu), gdyż przebywał poza ośrodkiem. To wręcz oczywista oczywistość, by odwołać się do znanej klasyki epistemologicznej.

Czytaj także: Protest wcale się nie zakończył, walka trwa

„Te osoby” i otulina polityczna

Dwa pierwsze zdania wypowiedzi p. Karskiego rozstrzygają, kto za (sprawą niepełnosprawnych) tym stoi i komu to służy. Zdanie trzecie („Te osoby mają rację, które chcą, aby niepełnosprawni otrzymali lepsze warunki”) nie jest jasne, ponieważ nie wiadomo, czy zaimek wskazujący „te” odnosi się do wszystkich osób chcących lepszych warunków itd., czy też tylko do tych, które nie pozostają w domniemanej otulinie politycznej w celu ogrzania się. To powoduje dalsze niejasności, ponieważ nie do końca wiadomo, czy wyrażenia „te osoby” i „my w odruchu serca” są równozakresowe czy też nie.

Nie wiemy też, czy ostatnie zdanie wskazuje na rząd Prawa i Solidarności jako najbardziej prospołecznego w historii całego świata, czy też bardziej lokalnie, tj. na Polskę.

I wreszcie p. Karski wspomniał o tym, co stało się natychmiast i co jeszcze nastąpi. W świetle jego wywodu niepełnosprawni mają rację i bezzwłocznie odnieśli sukces, a to dzięki „naszemu” (łaskawych panisk) odruchowi serca. Tedy sam protest nie miał większego znaczenia i, by powtórzyć, jego kontekstem była wiadoma otulina polityczna, podobnie jak w wypadku afery z wózkami na Cyprze.

Czytaj także: Zniewalająca logika rządu wobec niepełnosprawnych

Rząd przecież chce dobrze

Pani Kopcińska, rzeczniczka rządu, sprecyzowała rozmaite niejasności enuncjacji p. Karskiego wypływające z niezbyt precyzyjnych anafor (odniesienia takich zaimków jak „te” i „my”). Jej zdaniem (obecny) rząd chciał i chce dobrze, ale miał do rozwiązania problemy narosłe z winy (of course) poprzedników. Poinformowała, że protest niepełnosprawnych spotkał się z natychmiastową odpowiedzią, tj. zrealizowaniem dwóch postulatów, ponieważ podniesiono rentę socjalną i wprowadzono rzeczowy dodatek rehabilitacyjny. Wyjaśniła, że wprawdzie protestujący domagali się 500 zł w gotówce, ale ponieważ państwo przejmuje opłaty za środki dla rehabilitacji, żywa gotówka pozostanie w portfelach niepełnosprawnych i ich opiekunów.

W gruncie rzeczy (to akurat pojawiło się w innej odsłonie propagandy rządowej) protestujący dostaną więcej, niż żądali, bo wartość świadczeń rzeczowych przekracza postulowaną kwotę.

Okazuje się, że realizacja postulatu „gotówkowego” nie była możliwa z uwagi na napięty budżet i konieczność rozważnego wydatkowania na potrzeby społeczne, a przecież w potrzebie jest wiele grup społecznych. A w perspektywie są jeszcze 23 mld na rozmaite potrzeby niepełnosprawnych i danina solidarnościowa.

Strona rządowa cieszy się z zawieszenia protestu

W sumie przyszłość rysuje się świetlanie, oczywiście dzięki rozważnej i odpowiedzialnej polityce rządu. Pani rzecznik nie poparła protestu w Sejmie z tego powodu, że nie ma tam właściwych warunków dla przebywania niepełnosprawnych. Tak samo wypowiedzieli się inni politycy PiS, w tym p. Duda, p. Morawiecki, p. Kuchciński i p. Karczewski. Strona rządowa jest niewątpliwie zadowolona z zakończenia (raczej zawieszenia) protestu. Pani Kopcińska wyraziła to tak: „Jeżeli zawieszenie protestu osób niepełnosprawnych stanie się faktem, będzie to dobra decyzja. Dziękuję za nią i zapraszam do dalszej pracy nad rozwiązaniami dla środowiska osób niepełnosprawnych”.

Pani Kopcińska przeoczyła to i owo. Wprawdzie wspomniała o złych emocjach towarzyszących protestowi, ale ich nie zlokalizowała. W otulinie politycznej? W Straży Marszałkowskiej? U niektórych polityków prawicy, np. p. Krynickiej czy p. Żalka? U p. Hartwich i jej syna Jakuba? U p. Traczyk-Stawskiej i p. Ochojskiej? Zapytana o incydenty szykanujące protestujących (zamykanie okien, zakaz spacerów, ograniczenia w odwiedzinach, utrudnienia korzystania z windy czy toalet itp.), natychmiast (zapewne w odruchu serca) zdementowała pogłoski o zamiarze użycia siły czy odcięciu wody i prądu i zapewniała, że wszystkie działania stosownych władz były rozważne i miały na uwadze bezpieczeństwo protestujących.

Nie odniosła się też do porozumienia, które – chyba gdzieś w połowie protestu – p. Rafalska podpisała z organizacjami niepełnosprawnych. Pani Kopcińska przyniosła je do protestujących, apelując, aby przystąpili do niego. Okazało się, że pierwotni sygnatariusze ugody zostali zmanipulowani przez stronę rządową, więc trudno przypuszczać, aby tego rodzaju próba kompromisu była traktowana poważnie przez niepełnosprawnych.

Rząd inaczej rozumie negocjacje

Uzupełniając wyżej zacytowane zaproszenie do negocjacji, p. Kopcińska stwierdziła: „W negocjacjach jest zawsze tak, że dwie strony muszą chcieć się porozumieć. Jeżeli nie zmieniamy postulatów, ale negocjujemy i każdy robi krok w tył, to zawsze znajdzie się punkt wspólny, w którym się spotkamy”. Zapomniała jednak dodać, że projekt świadczeń rzeczowych pojawił się w odpowiedzi na postulat 500 zł w gotówce, a nie jako sugestia pierwotna (p. Dworczyk, inny rządowy propagandzista dobrej zmiany, jawnie wprowadza w błąd, twierdząc, że propozycja 500 zł w gotówce oznaczała zmianę punktu wyjścia). Tedy p. Kopcińska pomyliła przyczynę ze skutkiem (to się często zdarza osobom niewprawionym w operowaniu zdaniami warunkowymi), a to o tyle ważne, że protestujący nie odrzucili propozycji rządowej, ale nie zgodzili się na zamianę swojej na inną.

Normalny tok negocjacji jest taki. Strona A (np. protestujący): Proponujemy X. Strona B (np. rządowa): Proponujemy Y. Strona A: Nie zgadzamy się na Y. Po tych krokach można szukać kompromisu, a zostaje zazwyczaj osiągnięty przez wzajemne ustępstwa.

A było tak. Protestujący zgłosili swój postulat (500 zł). Strona rządowa go odrzuciła i zgłosiła swój. Protestujący zaproponowali stopniowe dochodzenie do postulowanej kwoty – strona rządowa też to odrzuciła i metodą faktów dokonanych zdecydowała o świadczeniach rzeczowych, a następnie zaapelowała o zakończenie protestu, co ma być warunkiem dalszych negocjacji w celu spotkania się w punkcie wspólnym, jeśli taka będzie chęć.

Nie bardzo jednak wiadomo, co ma być negocjowane, bo strona rządowa twierdzi, że spełniła postulaty niepełnosprawnych w tym zakresie, w jakim było to możliwe. Nieco przerysowując stanowisko p. Kopcińskiej: wygląda na to, że rząd będzie negocjował sam ze sobą. Przypomina to znany skecz z kabaretu Pod Egidą. Jeden powiada, że do dyskusji potrzebne są strony z odmiennymi poglądami. Drugi pyta, czy jeśli mają te same poglądy, to nie mogą sobie podyskutować. Na to pada odpowiedź, że mogą, ale po co. Konkluzja: że zgadzają się ze sobą.

Czytaj także: Ile kosztuje niepełnosprawność?

Zagłoba wymienia Niderlandy na Niderlandy

Jest pewien punkt w tej całej aferze, który wskazuje na to, że to raczej protestujący w Sejmie byli (są) bardziej prospołeczni niż rząd. Zważmy, że ich postulat opiewa na 500 zł. Strona rządowa uważa, iż tyle dać nie może, ale proponuje świadczenia rzeczowe o wartości 520 zł. Skoro budżet ma pokryć koszty tych świadczeń, wychodzi na to, że wyda więcej, niż przyznając 500 zł w gotówce.

Tak więc realizacja postulatów niepełnosprawnych protestujących w Sejmie pozwoliłaby rządowi zaoszczędzić pewną sumę. Biorąc to pod uwagę, trzeba wyrazić zdziwienie z powodu osobliwej logiki strony rządowej, utrzymującej, że oszczędności polegają na zwiększaniu wydatków. Prawdopodobnie chodzi jednak o to, że rząd oferuje to, co i tak niepełnosprawni otrzymują w ramach swych uprawnień. To tak jakby Zagłoba wymienił z królem szwedzkim Niderlandy na Niderlandy.

Opowiastki o braku pieniędzy

Raczej nie ma wątpliwości, że nasz prospołeczny rząd uniósł się ambicją wedle zasady „nie ugniemy się przed szantażem”. To nic nowego, każda władza zachowuje się ambicjonalnie w obliczu postulatów społecznych. Protest niepełnosprawnych był o tyle drażliwy, że jego podmiotem jest grupa a priori wzbudzająca współczucie. Niemniej zakończenie protestu, stymulowane przez rozmaite mniejsze lub większe szykany ze strony damskich bokserów ze Straży Marszałkowskiej (to oczywiście było tak, że koleżanka p. Hatrwich spowodowała sińca na jej rękach), zostało przyjęte z nieukrywaną ulgą przez „dobrozmianowców”, o czym świadczą ich oblicza opromienione szczęśliwym uśmiechem. Opowiastki o braku pieniędzy dla najbardziej potrzebujących są raczej bajkami, skoro rząd ma fundusze na wyprawki szkolne, 500+ dla każdego, premie za urodzenie kolejnego dziecka, strzelnice w każdym powiecie, Centralny Port Lotniczy i wiele innych rzeczy. Jest prospołeczny, ale inaczej.

Kropkę nad i postawił sam p. Morawiecki (junior): „Nie będziecie w stanie szantażować nas w ten sposób. My jesteśmy rządem bardzo wrażliwym społecznie, a przedstawiciele turboliberalnej opozycji, która prawie nic nie zrobiła dla poprawy losu osób niepełnosprawnych, na pewno teraz zobaczą, jak szerokie działania już zrobiliśmy i robimy dla wsparcia różnych grup społecznych. Takie gierki i awantury z wykorzystaniem osób najbardziej pokrzywdzonych przez los nie będą tolerowane przez nas. Na pewno w ten sposób z nami nie wygracie”.

Wychodzi więc na to, że gdyby nie gierki turboliberalnej opozycji (p. Morawiecki istotnie wzbogacił język polski), nie byłoby protestu niepełnosprawnych. Ale wtedy nie byłoby także okazji do pokazania, „jak szerokie działania już zrobiliśmy i robimy dla wsparcia różnych grup społecznych”. Pan Morawiecki powinien raczej okazać wdzięczność turboliberałom, a nie karcić ich, bo inaczej pozostałoby mu tylko powtórzenie za Lecem: „Ja jes­tem piękny, ja jes­tem sil­ny, ja jes­tem mądry, ja jes­tem dob­ry. I ja to wszys­tko od­kryłem!”. Nawiasem mówiąc: i tak to nader (za) często oznajmia przy różnych okazjach.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama