Media ochoczo podjęły sygnał z profilu Zakopiańskiego Alarmu Urbanistycznego o planach wybudowania w okolicach Zakopanego 16-piętrowego apartamentowca. „Największy i najwyższy budynek w Tatrach” – jak zachwalało swoją ofertę zakopiańskie biuro Inwestuj w Górach – Luksusowe Nieruchomości – miał oferować 186 apartamentów, 12 penthousów (o powierzchni 150–180 m kw.), garaż na 250 aut, basen, strefę spa, siłowni, jacuzzi, saun oraz restaurację dla pięciuset gości. Miał być też zwieńczony dachem nawiązującym do... góralskiej strzechy. Anons nie precyzował, gdzie dokładnie stanie Zakopane Mountain Resort (tak nazywać ma się gmach), wspominał jedynie, że nabywcy mieszkań będą mieć zapewniony „zapierający dech w piersiach widok na Tatry” i że klucze dostaną już w 2021 r.
Czytaj także: Zadeptane Zakopane
Wieżowiec w Zakopanem dla żartu?
Dziennikarze ustalili, że plan zagospodarowania przestrzennego w Zakopanem i na Podhalu nie przewiduje tak wysokich budynków. W komentarzach pojawiły się sugestie, że wizualizacja developera jest może formą promocji, przedwczesnego żartu primaaprilisowego lub zagrywką przed ewentualnymi negocjacjami dotyczącymi ostatecznej wielkości inwestycji.
Tak czy owak jej opis został usunięty z portalu, a jego administratorzy ogłosili, że stronę usunęli „na prośbę inwestora”, który „w związku z ogromnym zainteresowaniem planuje w najbliższym czasie zorganizować konferencję prasową”.
Niezależnie od tego, czy ktoś faktycznie chce coś takiego pod Tatrami wybudować, już sam fakt, że taki pomysł stał się przedmiotem publicznej dyskusji i medialnym tematem, dowodzi jednego: że po serii inwestycyjnych skandali w Zakopanem (ale też w innych górskich uzdrowiskach – Karpaczu chociażby) nawet najbardziej absurdalne projekty są – i powinny być! – traktowane poważnie. Bo tyle już koszmarów w polskich górach stało się ciałem – począwszy od budynków, a skończywszy na reklamach – że nic już dziwić nie może. Zwłaszcza że wiele z nich postawiono – i stoją do dziś – z jaskrawym naruszeniem przepisów i za cichym przyzwoleniem (bo do tego sprowadza się brak przeciwdziałania) lokalnych władz, często powiązanych rodzinnie, politycznie czy biznesowo z developerami czy reklamodawcami.
Także obecna władza w Warszawie – tak czuła ponoć na narodowy charakter Kasprowego Wierchu i Tatr – jakoś nie potrafi postawić tamy, np. wprowadzając skuteczne procedury prawno-administracyjne, które mogłyby zapobiec postępującemu niszczeniu górskiego charakteru Zakopanego.
Czytaj także: Dlaczego konie padają – a raczej umierają – w drodze do Morskiego Oka?