Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Afera respiratorowa. Posłowie opozycji z wizytą w NIK

Posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński pod siedzibą Ministerstwa Zdrowia Posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński pod siedzibą Ministerstwa Zdrowia Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Posłowie Koalicji Obywatelskiej śledzący aferę respiratorową złożyli w Najwyższej Izbie Kontroli wszystko, co zebrali podczas kontroli w ministerstwie. NIK już zgłaszała gotowość do zajęcia się tą sprawą.

Do tej pory mówiło się, że Ministerstwo Zdrowia zapłaciło byłemu handlarzowi bronią, który miał dostarczyć do Polski respiratory, ok. 200 mln zł. O tym, że rzeczony handlarz nigdy nie zajmował się sprzedażą sprzętu medycznego, a przede wszystkim nigdy nie dostarczył zamówionych urządzeń, media informowały wcześniej. Resort zasłaniał się, mówiąc, że gdy podpisywał umowę, respiratorów nigdzie nie dało się dostać (co nie było prawdą, bo w gotowości do rozmów był choćby Draeger, niemiecki producent), oraz że na początku epidemii „zawarłby umowę nawet z diabłem”.

Dziś – dzięki poselskiemu śledztwu – wiemy już, że umowa nie opiewała na 200 mln zł, a na 370. I nie dotyczyła 1,2 tys. urządzeń, a 2,2 tys. Świadczy o tym tzw. faktura pro forma, do której dotarli Michał Szczerba i Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej. Dokument nie ma mocy księgowej, spełnia funkcję informacyjną. Służy głównie do szybszego wypłacenia przedpłat i zaliczek. Tak było też w tym przypadku. Ministerstwo błyskawicznie wypłaciło lubelskiej firmie E&K zadatek w wysokości 35 mln euro.

Czytaj też: PiS zrzuca swoje obowiązki na Polaków. Przeliczy się

Dymisji nie będzie?

Rząd PiS wydaje się zupełnie niewrażliwy na te rewelacje. Do tej pory nie tyle karał ministrów dymisjami, ile wymieniał ich w sytuacji względnej flauty. Tak najpewniej będzie i tym razem. Gdy opozycja próbowała zorganizować wotum nieufności wobec Łukasza Szumowskiego, strona rządowa rozpętała awanturę, która przykryła faktyczny powód posiedzenia. To wtedy prezes Kaczyński nazwał oponentów „chamską hołotą”. Dlatego PiS lepiej będzie wymienić Szumowskiego w ramach rekonstrukcji wraz z kilkoma innymi ministrami.

Strategia czekania, aż sytuacja się uspokoi, może się okazać przeciwskuteczna. Nowe doniesienia na temat tej afery pojawiają się niemal tydzień w tydzień. Dowiadywaliśmy się, że 60 respiratorów od firmy Izdebskiego to inny sprzęt niż ten, o którym była mowa w umowie; że leżą w magazynie w Lublińcu; że producent nie wie, jak znalazły się w Polsce, choć zostały wysłane do Pakistanu; że za wszystkim mogły stać służby specjalne. Teraz doszła informacja o prawdziwej kwocie transakcji. A minister Szumowski robi dobrą minę do złej gry i nie zwalnia nawet swojego podopiecznego – wiceministra Janusza Cieszyńskiego – który złożył w imieniu resortu podpis pod umową z Izdebskim.

Czytaj też: Respiratorów nie widać, pieniądze poszły, dokumenty wyszły

Sojusz z Marianem Banasiem?

Dziś rano posłowie Szczerba i Joński odwiedzili NIK, gdzie złożyli całą dokumentację, jaką udało im się zebrać. Wbrew medialnym doniesieniom posłom nie zależało na spotkaniu z prezesem tej instytucji Marianem Banasiem. Nie można bowiem zapominać o jego problemach m.in. z wynajmem nieruchomości osobom powiązanym ze światem przestępczym.

Zdecydowaliśmy się złożyć papiery w NIK, gdy usłyszeliśmy, że Izba ma badać sytuację w Ministerstwie Zdrowia jesienią. To trzeci krok, który podejmujemy: po złożeniu do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i próbie powołania komisji śledczej w tej sprawie – mówi Joński „Polityce”. Posłowie liczą na wnikliwość urzędników, którzy w NIK pracują od lat.

To ostatni krok, który został posłom próbującym wyjaśnić tę aferę. Na powołanie komisji śledczej szanse w obecnej kadencji Sejmu są właściwie zerowe. Nie wiadomo też, jak zachowa się upolityczniona i przesiąknięta ludźmi Zbigniewa Ziobry prokuratura. Można więc uznać, że cała nadzieja na wyjaśnienie sprawy i uzyskanie odpowiedzi, dlaczego resort zdrowia w ogóle rozmawiał z Izdebskim, jest dziś w urzędnikach NIK.

Powraca pytanie o „aferoodporność” PiS. Choć doniesienia o skandalu w resorcie zdrowia sięgają kwietnia, nie znalazły odbicia ani w sondażach, ani w wyniku wyborczym Andrzeja Dudy. Biorąc jednak pod uwagę, że PiS nie jest w stanie obiecać wyborcom więcej transferów (najlepiej pokazują to problemy z bonem turystycznym), może się okazać, że osławiona betonowa ściana chroniąca go przed konsekwencjami swoich czynów powoli zaczyna pękać.

Czytaj też: Szumowski idzie w zaparte, ale eldorado kiedyś się skończy

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną