Co roku po ogłoszeniu wyników badań czytelnictwa Biblioteki Narodowej robi się przykro i smutno. Czytający człowiek czuje się bardziej samotny, choćby na co dzień obracał się w środowisku ludzi czytających, a nawet widywał ludzi z książkami w środkach komunikacji miejskiej.
Ten rok nie przynosi żadnych zmian: w 2018 r. 37 proc. badanych zadeklarowało przeczytanie jednej książki (w 2017 – 38 proc., ta różnica mieści się w granicach błędu statystycznego), 9 proc. przeczytało więcej niż siedem. Kobiety zwyczajowo czytają więcej niż mężczyźni. Najwięcej Polacy czytali, jak pokazują badania, do 2004 r. Potem widać wyraźny odpływ zainteresowania książkami.
Czytaj także: Ile książek jesteśmy w stanie przeczytać przez całe swoje życie?
Instytut Książki obiecywał poprawę. Nic z tego nie wyszło
Można oczywiście spojrzeć na badania z innej perspektywy i ucieszyć się, że czytelnictwo przynajmniej nie spada w szybkim tempie. Chociaż tyle. Przypominają się jednak również buńczuczne zapowiedzi Dariusza Jaworskiego, szefa Instytutu Książki, który trzy lata temu zadeklarował, że Instytut Książki pod jego rządami najpierw zatrzyma spadek, a potem sprawi, że czytelnictwo zacznie wzrastać. No cóż, wiadomo było przecież, że żadna instytucja nie jest sama w stanie zwiększyć czytelnictwa. Potrzebne jest długoterminowe działanie w wielu dziedzinach, przede wszystkim skierowane na edukację. A tymczasem dziś to właśnie edukacja znajduje się w szczególnie opłakanym stanie.
Czytaj także: Co czytają Polacy? Wyniki plebiscytu Lubimyczytać.pl
Reforma edukacji nie sprzyja popularyzowaniu czytania
Spróbujmy zachęcić do czytania dziecko z podwójnego rocznika, ósmoklasistę czy ucznia trzeciej klasy gimnazjum. Popatrzą na nas smutnym wzrokiem, bo kiedy mają czytać? Skoro nałożono na nich jeszcze więcej obowiązków szkolnych niż na innych uczniów? A jak nauczyciele mają rozwijać pasje czytania u dzieci, skoro w związku z re(de)formą edukacji pracują w chaosie, przeciążeniu i przy zmieniających się programach?
Czytaj także: Dzieci i nauczyciele w chaosie deformy edukacji
Czytaj dziecku codziennie
Wielką rolę popularyzatorów czytelnictwa wśród dzieci odgrywają sami pisarze dla najmłodszych. Dzieci czekają na nowe książki Andrzeja Maleszki, Grzegorza Kasdepkego, Joanny Olech i innych. W wielu szkołach podstawowych istnieje snobizm na czytanie, nosi się w tornistrze nowy tom „Magicznego drzewa” czy szwedzkiej serii „Maja i Lasse”, odwiedza się bibliotekę. To już są drobne kroczki. A co my wszyscy możemy robić? Możemy czytać dzieciom głośno, nie ma lepszego sposobu kształtowania ludzi, którzy w przyszłości będą sięgali po książki. Jak to było w słynnym spocie fundacji Cała Polska Czyta Dzieciom: „Czytaj dziecku 20 minut dziennie. Codziennie”.
Czytaj także: Dlaczego warto czytać dzieciom