Kultura

„Przyjaciele” powracają i będzie o tym głośno

Kadr z serialu „Przyjaciele” Kadr z serialu „Przyjaciele” mat. pr.
Nawet jeśli się nie dowiemy, czy Ross i Rachel wciąż są razem ani jak Chandler i Monika radzą sobie z wychowaniem bliźniąt, to „Przyjaciele” i tak ściągną masy przed ekrany.

„Przyjaciele” powracają. Tak przynajmniej można podsumować informację HBO Max o tym, że specjalny odcinek popularnego sitcomu pojawi się na platformie streamingowej 27 maja. Po latach oczekiwania widzowie znów mają zobaczyć swoich ulubionych aktorów razem. Pytanie tylko, czy wyczekiwane spotkanie nie okaże się lekkim rozczarowaniem.

Za kulisami „Przyjaciół”

O tym, że HBO planuje zrobić specjalny odcinek poświęcony jednemu z najpopularniejszych sitcomów w historii telewizji, mówiło się już od 2019 r., kiedy stacja wydała 425 mln dol., by przejąć od Netflixa prawa do dystrybucji serialu. Nowy odcinek miał zostać wyemitowany w 2020 r. (wraz ze wszystkimi odcinkami „Przyjaciół”), ale ze względu na pandemię premierę przesunięto na 2021.

Wbrew początkowym nadziejom widzów nie będzie to po prostu kontynuacja przygód ich ulubionych bohaterów, charakter tej premiery jest zupełnie inny: obsada spotka się na planie, by porozmawiać o swoich doświadczeniach i refleksjach związanych z ich produkcją. Dodatkowo zostaną pokazane niepublikowane wcześniej klipy zdradzające m.in., co się działo za kulisami.

Sam odcinek został nakręcony – podobnie jak cały serial – przed żywą publicznością, przetestowaną i wybraną głównie spośród pracowników branży filmowej. Zdjęcia zrealizowano w studiu Warner Bros. Czyli tam, gdzie przez lata sitcom kręcono.

Czytaj też: „Przyjaciele” mają ćwierć wieku i wciąż są oglądani

Starzy przyjaciele, nowi subskrybenci

Nawet jeśli się nie dowiemy, czy Ross i Rachel wciąż są razem ani jak Chandler i Monika radzą sobie z wychowaniem bliźniąt, to program może być gratką dla fanów. Będzie to pierwszy raz od zakończenia serialu, kiedy cała ekipa nagra coś wspólnie. Zresztą nie było trudno namówić aktorów do udziału w tym przedsięwzięciu. „The Hollywood Reporter” szacuje, że za sam występ w odcinku mogli liczyć na gażę w wysokości 2,5–3 mln dol. O tym, jak bardzo są zaangażowani w promocję produkcji teraz, może świadczyć fakt, że zarówno Jennifer Aniston, jak i Matthew Perry specjalnie założyli konta na Instagramie. Pierwszy post Aniston, ze zdjęciem całej obsady, obwieszczał, że przyjaciele są od teraz obecni także na tej platformie.

Samo przedsięwzięcie jest ważne przede wszystkim dla platformy HBO Max, która stara się pozyskać jak najwięcej nowych widzów i wyprzedzić konkurencję ze strony Netflixa czy Disney+. Choć prestiżowe produkcje przyciągają widzów, to chodzi o to, by trafić do jak najszerszej grupy odbiorców. Tymczasem cena HBO Max w Stanach jest jedną z najwyższych na rynku, co oznacza, że bez programów, które budzą powszechne zainteresowanie, nie ma szans na przyciągnięcie nowych subskrybentów.

Widz zostaje dla sitcomów

Od kiedy Netflix udowodnił, jaki potencjał wciąż tkwi w „Przyjaciołach” (wielu przedstawicieli tzw. pokolenia Z zobaczyło serial po raz pierwszy dopiero na tej platformie streamingowej), zaczęła się rywalizacja o to, kto będzie pokazywał stare sitcomy, bez których, jak się wydaje, trudno dziś osiągnąć sukces. Gdy HBO Max łożyło duże pieniądze na „Przyjaciół”, Netflix kupił prawda do dystrybucji „Kronik Sainfielda”.

Każdy taki wielomilionowy zakup musi się zwrócić – stąd promocja, próba ożywienia sentymentu czy, ostatecznie, organizacja specjalnego wydarzenia, którego widzowie nie będą mogli przegapić. Warto tu zauważyć, że w 2020 r. najchętniej oglądanym programem na amerykańskim Netflixie był sitcom „The Office”. Co pokazuje, jakie znaczenie ma dla platform posiadanie w swoim katalogu seriali komediowych, które widzowie mogą oglądać trochę jednym okiem. Ludzie przychodzą na te serwisy dla prestiżowych produkcji, ale często zostają dla sitcomów.

Czytaj też: Oglądanie filmów i seriali też szkodzi środowisku

O „Przyjaciołach” i tak się będzie mówić

Choć „Przyjaciele” wciąż są serialem kochanym przez miliony, to w ostatnich latach pojawiło się wiele głosów krytycznych. Trudno się dziwić – przez ostatnie dekady telewizja przeszła olbrzymią przemianę, treści, które w latach 90. wydawały się zupełnie przezroczyste (ot np. w Nowym Jorku „Przyjaciół” właściwie wszyscy są biali), dziś budzą najróżniejsze emocje. Paradoksalnie jednak te dyskusje działają na korzyść projektu HBO Max – zapewne wiele sceptycznych osób zechce sprawdzić, czy gwiazdy w jakikolwiek sposób odniosą się do tego, jak zmienił się świat po emisji serialu.

Podkast: Znane seriale po nowemu. Co poszło nie tak?

Wielbicieli „Przyjaciół” nie trzeba namawiać, by to „spotkanie” obejrzeli. Już dziś sam króciutki trailer pokazany na YouTubie ma ponad 4 mln odtworzeń. To kilkanaście razy więcej od wszystkich innych materiałów wideo umieszczonych na oficjalnym kanale HBO Max. Co dobrze pokazuje skalę zainteresowania tą jednorazową produkcją.

Ci zaś, którzy nie są zainteresowani serialem, powinni się przygotować, że pod koniec maja wszyscy przez chwilę będą o nim mówić, a prasa i internet zaroi się od nowych klipów, plotek i wieści. A wszystko z korzyścią dla HBO Max. Czyli dokładnie tak, jak zaplanowano.

Czytaj też: Polskie nowości dla Netflixa. Na co warto czekać?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną