Recenzja gry: „Hard West 2”
Chyba szykuje się nowy klasyk. Howgh.
Chyba szykuje się nowy klasyk. Howgh.
Nawet osobliwe piękno dystopijnego miasta wyglądającego jak zapuszczone peryferie wymarłego Kioto mają urok, któremu trudno się oprzeć.
Minimalistyczne, konturowe kadry w pastelowej tonacji dobrze służą narracji, bywając wartością samą w sobie.
Gdyby to miała być praca zaliczeniowa na pierwszym roku studiów projektowania gier wideo, niezbędne byłoby podejście do egzaminu w kolejnym terminie.
Gra kosztuje mniej niż ciastko w kawiarni. Błędem byłoby ją przeoczyć.
Letni obóz w leśnej głuszy nad jeziorem, po zakończeniu turnusu wychowawcy zostają na jeszcze jedną noc, rozświetloną pełnią Księżyca.
Blizzard po latach znów zaprasza do świata „Diablo”, by tradycyjnie stawić czoło inwazji hord demonicznego zła.
Pierwsza gra z Kangurkiem Kao ukazała się ponad dwie dekady temu, zatem weterani tamtej przygody, wtedy nieletni, dziś mogą przekazać pałeczkę swym dzieciom.
Magiczny rok ’69 – czas lądowania na Księżycu i Lata Miłości – wydawał się początkiem nowej epoki.
Kolejna próba stworzenia strategii turowej na miarę pierwszych gier z serii „Heroes of Might & Magic” sprzed ćwierćwiecza.
Ponad pół roku temu IPN powołał Biuro Nowych Technologii w celu szerzenia wiedzy historycznej z pomocą narzędzi cyfrowych.
Zanurzamy się głęboko w Japonię ze starych legend i baśni.
Rzecz oferuje możliwość rozpoczęcia przygody z baseballem od podstaw. Choć łatwo nie jest.
Solidny średni poziom gier z serii Lego.
Gobliny, mosty z kapsla od butelki, skrzynie z łupem, topory, zaklęcia i karabiny maszynowe – no przecież tego nie sposób traktować poważnie.
W wyniku nagłej aktywności paranormalnej niemal cała populacja Tokio ulega dematerializacji, a miasto opanowują istoty z innego wymiaru.
Raj dla maniaka automobilizmu.
Jednym z najwspanialszych przeżyć, jakich można doświadczyć w grach wideo, jest poczucie obezwładnienia światem. Jego ogromem, rozmachem wizji twórców, oryginalnością.
„Lust From Beyond: M Edition” według twórców jest inspirowane Lovecraftem, Gigerem i Beksińskim i – to widać – są na to amatorzy.
To wciąż te same, godne polecenia, znakomite gry.