Recenzja serialu: „Gambit królowej”, reż. Scott Frank
Siedmioodcinkowy serial, to osadzona w świecie szachów bildungsroman w amerykańskim stylu – schematyczna i z przesłodzonym finałem.
Siedmioodcinkowy serial, to osadzona w świecie szachów bildungsroman w amerykańskim stylu – schematyczna i z przesłodzonym finałem.
Czas uczyć się od przyrody, która globalnym ociepleniem wzywa nas do tablicy.
Temat nierówności społecznych i rasowych jest podskórnie obecny, ale dominuje psychologia w niezłym aktorskim wydaniu.
Uniwersum stworzone na podstawie popularnej serii komiksowej rozrasta się do rozmiarów telewizyjnego Behemota.
Twórcy płynnie przechodząc od współczesności do wydarzeń sprzed lat i z powrotem.
Znakiem rozpoznawczym produkcji Murphy’ego jest kampowe przestylizowanie – i tu go nie brakuje.
Całość jest przejmująca i wiele obrazów zostaje w głowie na długo.
Dwa razy do tej samej rzeki nie wejdziesz, twierdził stary Heraklit. To jedna z tych mądrości, których Hollywood nie chce sobie wziąć do serca...
To serial, który nie tyle się ogląda, co wręcz czuje, fizycznie.
Czy śmiertelnikowi może wystarczyć nauka, czy potrzebuje też wiary?
Historia kobiet w Ameryce, przyuczanych do posłuszeństwa i wspierania mężów.
Bohaterami serialu są byli wysocy funkcjonariusze i funkcjonariuszki sekty, którzy odeszli, gdy zorientowali się, w czym uczestniczyli.
Przeniesiona we współczesne czasy adaptacja powieści Jamesa Grady’ego i filmu Sydneya Pollacka z 1975 r. Ameryki nie odkrywa, ale świetnie się sprawdzi w roli wakacyjnej rozrywki.
Utalentowana australijska reżyserka Claire McCarthy pieczołowicie odtwarza realia połowy XIX w.
Amerykańska popkultura, surowa obyczajowość muzułmańska, uzależnienie od porno i potrzeba czystości tworzą w serialu szaloną mieszankę.
Różnorodnie i interesująco!
Zbudowany na australijskiej pustyni obóz jest piekłem, nie tylko dla osadzonych tam, czekających latami na rozpatrzenie wniosku o azyl i wizę imigrantów.
Sekrety, romanse, mezalianse, nieślubne i ukrywane dzieci.
Podczas pandemicznej kwarantanny twórcy i twórczynie nie próżnowali.
Miniserial, choć niepozbawiony cierpkiego humoru, ma klaustrofobiczną, duszną atmosferę.